W poprzednim rozdziale :
W końcu podjechaliśmy
pod nasz dom. Coś mi w nim nie pasowało. Zmrużyłam oczy na budynek. Ponownie z
Edwardem chwyciliśmy się za ręce i krok w krok weszliśmy do domu. Coś tu się
nie kleiło po prostu! Zdenerwowana przed wejściem do salonu puściłam rękę
zielonookiego. Przeszliśmy przez próg, a tam ....
Perspektywa Belli :
W salonie stali
wszyscy. Mówiąc wszyscy mam na myśli ... wszystkich! Alice i Jasper a także
Rosie z Emmettem, ale ... O mój Boże! Zaczęłam piszczeć i w podskokach podbiegłam
do pary trzymającej się za ręce.
- Esme! Carlisle! - krzyczałam, tuląc ich oboje do siebie.
- Cześć Kochanie! - śmiała się kobieta tuląc mnie. Wtórował
jej Carlisle. Po chwili i ja chichotałam.
- Ale ... Jak? Co wy
... Co wy tu robicie? - mówiłam z prędkością światła, ale na tyle blisko ich
uszu, że z pewnością oboje usłyszeli. Nagle oboje się uśmiechnęli i lekko ode
mnie się odsunęli. Zauważyłam, że przyjaciele przybliżyli się tak, że stałam w
środku koła. Co dziwnego, w moim zasięgu wzroku nie było Edwarda.
W salonie rozległ
się dźwięk uderzania palców o klawisze. Rosie i Alice, które stały obok siebie
lekko się rozsunęły dając mi widok na pianino, na którym grał...
miedzianowłosy. Melodia układała się w prostą, dziecięcą melodię, a po chwili
każdy śpiewał...
Happy
birthday to you,
Happy birthday to you,
Happy birthday, Happy birthday, Happy Birthday to you!
Happy birthday to you,
Happy birthday, Happy birthday, Happy Birthday to you!
[ polecam oglądnąć filmik - trwa 40 sekund a ja ciągle sobie
to śpiewam xD - dop.aut
piosenka zaczyna się dopiero od 0:09]
piosenka zaczyna się dopiero od 0:09]
Każdy śpiewał, a ja
- jak głupia - ciągle obracałam się wokoło by słyszeć ich głosy. Każdy śpiewał
głośno i wyraźnie, szeroko otwierając usta. Właśnie wtedy do mnie dotarło, że dziś jest trzynasty
września - moje osiemnaste urodziny. Spojrzałam w kąt, który przyciągał wzrok
przez swoje kolory. Były to paczuszki - różnej wielkości, jedne były małe inne
zaś przewyższały wielkością mnie. Gdy
skończyli, wzruszona każdego mocno przytulałam i całowałam w policzki - Emmett
śmiał się, że Rosie będzie zazdrosna na co Jasper zawtórował mu chichotem i
skinął głową. Na koniec zostawiłam sobie Edwarda, który stał lekko z boku.
Uśmiechał się lekko. Nie całowałam go
przed wszystkimi - wciąż nie wiedziałam czym właściwie jesteśmy, a poza tym
faceci to dziwne istoty - kto wie, czy on chciałby być przez mnie całowany -
jak wspominałam, to jest facet, jego nie ogarniesz. Po prostu z całej siły go
przytuliłam i wtedy to do mnie dotarło.
Ta 'niby randka' była tylko dla tego, by wyciągnąć mnie z
domu! Alice bądź Rosie nie mogły mnie zabrać, powiedzmy na zakupy, bo musiały
zająć się przygotowaniami! To wszystko było tylko przykrywką! Edwardowi na mnie
nie zależy! Całował mnie tylko dlatego, by nie zrobić mi przykrości w tym dniu.
A ja myślałam, że ... Poczułam dziwne ukłucie w sercu, tak mocne i silne, że do
oczu napłynęły mi łzy...
Pocałowałam go w
policzek, ale to było takie ... sztywne. Postanowiłam do czasu odstawić uczucia
do Edwarda na drugi tor.
Odwróciłam się z
powrotem w stronę przyjaciół ciągnąc zielonookiego za rękę. Na razie
postanowiłam, że traktować go jak przyjaciela - zero intymnych gestów i
namiętnych pocałunków. Typowa damsko-męska przyjaźń. Spojrzałam niepewnie na
Alice, która w tej chwili krzyknęła:
- Teraz prezenty !
Jęknęłam, mimo że byłam trochę podekscytowana - po raz
pierwszy ktoś o mnie pamiętał i chciał to w jakiś sposób uczcić - byłabym
szczęśliwa i entuzjastyczna nawet przez sms'a, który dotarłby tydzień po moich
urodzinach. Liczy się pamięć! Nawet lekko opóźniona.
Podeszliśmy do prezentów. Zerknęłam na największą paczkę -
była ode mnie większa gdzieś z dziesięć centymetrów. Mimo wszystko nie
przewyższała moich przyjaciół i tatę. Tata...
Nigdy go nie miałam, ale teraz zastępuje
mi go Carlisle.
- Nie patrz jakby to była bomba! To specjalnie ode mnie -
uśmiechnął się krzywo Emmett.
- Od Ciebie? Huh - przyłożyłam sobie teatralnie dłoń do serca
- To jak mam na to w takim razie patrzeć - powiedziałam śmiertelnie poważnie. Chłopak
zmrużył na mnie śmiesznie oczy na co się roześmiałam i poczochrałam go po
kruczoczarnych włosach co było dość trudne, bo Em był ode mnie wyższy... Dużo
wyższy...
- Nie pier ... - powiedział lecz nagle przypomniał sobie o
obecności Esme i Carlisle'a. - Eeee...aaaa... ee.. nicz! Nie piernicz tylko otwieraj
Siostrzyczko - powiedział puszczając mi oczko. Uśmiechnęłam się czule na to, że
akceptował mnie, aż tak by nazwać mnie siostrą - ja też traktowałam go jak
brata, którego nigdy nie miałam. Przytuliłam go jeszcze raz - tym razem szybko
- zanim nie zaczęłam starannie odpakowywać papieru. W końcu ujrzałam czarne
pudło z otwarciem na górze . Ciekawa uchyliłam pudełko i
włożyłam w niego rękę. A jak tam było coś gryzącego? Albo ostrego? Jednak zamiast wyczuć coś wbijającego się w
moją skórę, czułam miękką fakturę... czegoś!
Szybko wyciągnęłam
opisaną rzecz z pudełka. Okazało się, że to wielki miś! Typowy Teddy Bear.
Spojrzałam na Emmetta.
- Gdy to zobaczyłem od razu skojarzyło mi się z Tobą! A to
misiek jest i on będzie Cię zaspokajał najlepiej! - powiedział rozglądając się
- Och wy zboczeńcy! Chodziło mi o zaspokajanie snu, a nie ... frustracji seksualnej.
- No właśnie ! Po co
nam faceci skoro mamy miśki! Kochanie kupisz mi takiego? - zapytała
słodko Rosie używając magicznego, głębokiego jak ocean spojrzenia na Emmecie.
- Ty masz mnie! Taki misiek Ci nie potrzebny - wybrnął
podchodząc do niej i zarzucając na nią swoje ramię całując ją w czoło na co
dziewczyna się szeroko uśmiechnęła. Oboje wyglądali na takich zakochanych. Baa
! Oni byli zakochani po uszy ! Też chciałam tak wyglądać z Edw... Zamknij
się, Swan !
- Dzięki Emmett - powiedziałam uśmiechając się słodko i
przytulając do siebie maskotkę w wersji XXL. Chłopak wypuścił Rosalie z uścisku otwierając specjalnie dla mnie
ramiona. Bez zastanowienia wtuliłam się w Emm'a, by po chwili oderwać się od
niego i spojrzeć zaniepokojona na jego dziewczynę.
- Nie jesteś zazdrosna, prawda Rosie ? - spytałam na co
dziewczyna tylko się zaśmiała mówiąc :
- Oj Bello, Bello. Jesteście tylko przyjaciółmi a ja zdaje
sobie z tego całkowitą sprawę. Kocham was obojgu i wiem, że łączą was tylko
relację siostra-brat - powiedziała i puściła mi oczko. Uśmiechnęłam się do niej
szeroko, a ona odwzajemniła ten szczery gest.
Gdy tylko oderwałam się od ramion
Emmetta podeszłam z westchnięciem do reszty prezentów. Popatrzyłam błagalnie w
stronę schodów, ale Alice - jakby z posiadając siódmy zmysł - pokrzyżowała moje
plany stając na mej prostej drodze prowadzącej do stopni.
- Gdzieś się Kochana wybierasz ? - spytała,
niby niewinnie się uśmiechając. Podstępny, złośliwy chochlik!
- Ja? Nigdzie! - powiedziałam
ironicznie.
- Teraz prezent od Rosie - powiedziała,
jakby nasza wcześniejsza wymiana zdań nie miała w ogóle miejsca!
Westchnęłam
spuszczając wzrok i obróciłam się ponownie w stronę paczuszek. Alice podała mi
różową torebkę. Odchyliłam ją i wyciągnęłam... komplet seksownej bielizny -
więcej odkrywała niż zakrywała, zamiast klasycznych fig były czarne, koronkowe
stringi. Biustonosz był koronkowy w kolorze bordowym. Do całego kompletu był
dołączony szlafroczek -króciutki i ledwo zasłaniający pupę, więc sądzę, że może
służyć do dwóch rzeczy - albo do większego podniecenia partnera, który miałby
mnie w tym zobaczyć, albo, by zawsze leżał pod ręką - gdyby ktoś wszedł do
pokoju w nieodpowiednim momencie, a kołdra leżałaby powiedzmy dalej. W każdym
razie myślę, że w takim szlafroczku raczej nie przywitam naszego sąsiada...
Mimowolnie zrobiłam się czerwona wyobrażają sobie, że ściągam z siebie ten
cholerny materiał a pod nim jestem zupełnie naga, następnie zaczynam zmysłowo
tańczyć, a przede mną - na fotelu siedzi Edward, który skinięciem palca
przywołuje mnie do siebie... Swan! Do cholery! Poczułam wilgoć w
miejscach intymnych, więc zaczęłam myśleć o czymś innym. Popatrzyłam na Rosie z
podniesionymi brwiami - dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się
i puściła oczko. Oprócz kompletu było coś jeszcze. Sięgnęłam po to wyciągając
ozdobny flakonik. Wiedziałam co to jest! Kilka dni temu, razem z czarnowłosą i
blondynką, siedziałyśmy u mnie w pokoju przeglądając katalog z kosmetykami.
Pocierałyśmy każdym możliwym palcem bądź nadgarstkiem prawie każdą stronę, by
zobaczyć jaki dany szampon, płyn do kąpieli bądź perfum ma zapach. I w końcu
trafiłyśmy na tą woń. Flakonik był fioletowy i powyginany w różne strony
świata. Już sama butelka urzekała. Zapach był bardzo kwiatowy - coś jak frezja.
Cena była ... wysoka jak na 15 ml. Nie
wiem dlaczego ich nie kupiłam... Może byłam głupia, czy coś. W każdym razie perfumy Cacharel Amor Amor zdecydowanie mnie urzekły.
Teraz,
w moich dłoniach był spory zapas tych ślicznych flakoników. Nie wiem jak to
Rosie zrobiła, ale byłam jej bardzo wdzięczna!
Na
samym dnie torebki prezentowej była koperta. Odręcznie, wręcz wykaligrafowane
było "Dla Belli" Otworzyłam zaciekawiona, w środku była karta
- wielkości dowodu bądź karty do bankomatu. Była też takiej samej struktury - śliska plakietka. Było na niej
napisane :
Zaczęłam
się śmiać z ostatniego zdania, a dokładniej z dopisku i dodatkowego
kruczka.
Rzuciłam się na Rosie wcześniej
odkładając prezenty. Pod wpływem praw fizyki blondynka upadła a ja na nią
śmiejąc się z siebie jak głupie. Wstałyśmy i uściskałam ją ponownie po czym
dałam jej buziaka w policzek.
- Dziękuje ! Dziękuje ! Dziękuje ! -
krzyczałam wtulając się w nią ponownie. Ona tylko odwzajemniała uścisk śmiejąc
się ze mnie serdecznie.
- Ta bielizna jest specjalnie dla
przyjemności Edwarda, uwierz mi - nie miał żadnej dziwki w swoim łóżku odkąd
się tu wprowadziłaś - powiedziała mi do ucha tak, bym tylko ja usłyszała.
- Ale ja nie ... - zaczęłam, ale mi
przerwała.
- Wiem swoje. - zakończyła krótko.
- Och Rosie, Rosie...
- Wiem swoje - powtórzyła ponownie, a
ja tylko wzruszyłam ramionami zamykając oczy i wtulając się mocniej w
przyjaciółkę wyszeptałam jej cichutko do ucha :
- Dziękuje.
Ona tylko mocniej mnie uściskała. Nie
zwracając uwagi na innych wciąż trwałyśmy w objęciach.
- Dosyć tych czułości! Teraz nasz
prezent - powiedział podniecony jak mała dziewczynka Jasper. Oderwałyśmy się od
siebie patrząc na niego z podniesionymi brwiami. - No co ?
- Nic Jazzy, nic. - westchnęłam
sięgając po biały pakunek cały oblepiony w literki układające się w słowa Od
Jaspera . Odpakowałam powoli paczuszkę czym doprowadziłam Jaspera do szału.
Gdy w końcu skończyłam moim oczom ukazało się czarna satynowe pudełeczko -
czyżby od jubilera? Spojrzałam pytająco na blondyna a ten tylko puścił mi
oczko. Podniosłam wieczko a moim oczom ukazał się piękny złoty zegarek! Zwykły, prosty, całkowicie w moim stylu. Uniosłam
zegarek z delikatnej poduszeczki by zauważyć, że z tyłu na tarczy zegara był
wygrawerowany napis : Dla Belli od Jaspera, Edwarda, Emmetta i Carlisle'a!
Kochamy Cię, Słoneczko! Zegarek był
od chłopaków. Rozejrzałam się wokoło by ich zlokalizować - każdy patrzył na
mnie czekając na reakcję. Dziewczyny subtelnie-według-nich starały się spojrzeć
na rzecz w mojej prawej ręce.
- Chodźcie chłopcy - zawołałam na co
podeszli w ekspresowym tempie stając na przeciwko mnie w kolejności - Jasper,
Emmett, Edward i Carlisle. Rzuciłam się na nich chowając głowę w ramieniu Emm'a
i Ed'a. W piątkę razem się przytuliliśmy. Moja wcześniejsza randka jeszcze
dodatkowo głaskała mnie po plecach. Zaszlochałam bez łez - Też was kocham
Chłopaki! Tak bardzo! Jesteście dla mnie rodziną, której nigdy nie miałam.
Dziękuje. Za wszystko - mówiłam w ich ramiona ale jednocześnie patrząc w
ostatnich zdaniach na dziewczyny, które stały kilka metrów dalej. Skinęłam na
nie aby podeszły więc każda rzuciła się na swojego chłopaka - a dokładniej na
jego plecy. Każda to każda - nawet Esme! Pomimo swego wieku miała duszę
beztroskiej nastolatki! Kochałam ją, była moją mamusią - jedyną którą miałam.
Renee nie była moją matką - była kobietą, która mnie urodziła. Dzieliłyśmy
jedynie DNA - nic więcej! Jedyną rzeczą jaką robiła dla mnie było karmienie
mnie piersią - potem wynajęła opiekunki, które nauczyły mnie mówić, chodzić,
czytać... Które mnie wychowały i udzielały się w moim życiu więcej, niż moja matka... Moja
własna matka!
Po
wieczności w końcu oderwaliśmy się od siebie, a Alice zaczęła ciągną mnie w
stronę prezentów. Dosłownie mnie ciągnęła, mimo że miałam obcasy! W końcu,
widząc minę Esme na moje buty ciągnące się po gładkich panelach zaczęłam
normalnie iść z dumnie podniesioną głową i z ... salwami śmiechu ze strony
innych.
Tym
razem w moje dłonie wpadła torebka - oczojebna i różowa. Kolor dosłownie raził
w oczy. Tak Bello, a czego się
spodziewałaś określając kolor 'oczojebnym'? ... Spojrzałam pytająca na Alice a ta tylko się
wyszczerzyła i pokazała mi język. Wywróciłam na nią oczy, i powoli odchyliłam
torebkę sięgając po kolejną kopertę. W środku był karnet na cały weekend do ...
SPA ? I taka sama karta podarunkowa jak Rose. Ponownie rzuciłam się na
czarnowłosą. To nie wszystko - powiedziała mi do ucha. Zmarszczyłam brwi
i potrząsnęłam torebką, którą wciąż miałam w ręce, ale nic się nie rzuciło co
oznaczało, że jest pusta. Dziewczyna tylko wskazała głową worek - taki jak
Świętego Mikołaja - tylko, że ten był różowy. Od góry był związany czarnym,
grubym sznurem. Oderwałam się od przyjaciółki podchodząc do tajemniczego worka.
Delikatnie zaczęłam odwiązywać węzeł , a po chwili udało mi się to. Odchyliłam
worek a w środku było mnóstwo ... słodyczy! Stos czekolad, lizaków, ciasteczek
i jakichś innych pierdołeczek. Teraz ponownie rzuciłam się na nią tym razem z
piskiem. Ten chochlik wie, czego nam - kobietom - potrzeba na czarną godzinę. Alice tylko zaśmiała się ze mnie, i co dziwne - nie
przewróciła się pod wpływem mojego ciężaru. Mocno się w nią wtuliłam szepcząc
jej jednocześnie do ucha - Dziękuje Siostrzyczko - tak cicho, by tylko
ona usłyszała. Ona jedynie - podobnie jak Rosie - objęła mnie mocniej.
Po
tysiącu całusach i wieczności w jej objęciach w końcu oderwałam się od
czarnowłosej. Zauważyłam, że każdy na nas patrzył, chyba byłyśmy w uścisku
trochę za długo, hehe. Zdziwiła mnie jedynie mina Jaspera. Patrzył na nas, a
właściwie na mnie z ... wyrzutem.
- Co się... - zaczęłam, ale przerwał mi zdanie.
- Pominęłaś mój prezent! - wyrzucił , wydymając wargi.
- Ale przecież ten zegarek...
- To był prezent od chłopaków, ode mnie jest tamten -
powiedział wskazując inną torebkę. W środku znajdował się szampan - litrowy i
drogi, wiedziałam to, bo gdy odwiedzałam dział alkoholowy takie butelki były na
samej górze.
Ale to nie był jedyny prezent... Otóż w torbie było
jeszcze jednio opakowanie - nie duże i nie małe, nieopisane. Otworzyłam je i
wsadziłam rękę wyciągając, ale nie patrząc na to. Patrzyłam w przestrzeń, by
bezpiecznie wyciągnąć mój prezent. W końcu spojrzałam w dół, a tam był... o ja
pierdole! Kurwa, Jasper jest pojebany! Zaczęłam się śmiać.
- Serio Jasper, wibrator ? - wciąż rechotałam a razem
ze mną przyjaciele i rodzice. Wszyscy oprócz... Zgadnijcie ! Wszyscy oprócz
blondyna!
- Ty jako jedyna nie masz na czym się wyżyć
seksualnie! Poza tym pomagał mi z prezentem Emmett. - teraz upadłam na podłogę
z chichotu. O mój Boże! Ja nawet nie wiem jak to włączyć, a tym bardziej gdzie
i jak to włożyć! Dobra, to ostatnie może i bym wiedziała, ale co tam.Wciąż
telepocząc się ze śmiechu przytuliłam go szybko i mocno całując w policzek z
głośnym mlaśnięciem.
- Dzię... Dzięk... Dziękuje Jazzy... To takie ....
nie... niespodziewane - powiedziałam, a śmiech przerywał mi zdanie. Nie
potrafiłam się powstrzymać! To było kurewsko zabawne!
Odwróciłam
się w stronę ostatniego prezentu, na co Ed zaczął mamrotać, że zawsze jest na
końcu. Przewróciłam na niego oczami i powiedziałam, że robię wyjątek i tym
razem na końcu będzie Esme i Carlislie, którzy trzymali paczkę w rękach
kobiety, zaś jej małżonek obejmował ją od tyłu i ciepło się uśmiechał na moje
słowa - podobnie jak jego żona.
Wzięłam
ostatnią paczuszkę i skierowałam się w stronę Edwarda - jeśli to miałoby coś
żenującego to chociaż będę miała blisko, by go zabić.
Otworzyłam
powoli paczuszkę uważając by nie uszkodzić papieru, a jednocześnie wkurzyć
Edwarda przez to, że trwało to dłużej niż gdybym nie zwracała uwagi na
opakowanie. W środku pudełka na początku był kobiecy zestaw - peeling do ciała
gruboziarnisty, szampon do włosów, odżywka, żel pod prysznic, sól i płyn do kąpieli
oraz dezodorant - wszystko o zapachu truskawkowym.
- Kurwa, dildo?- zastanawiał się cicho Emmett.
Uniosłam na niego brwi, a on wskazał mi peeling do ciała, który... no cóż, po
dłuższych przemyśleniach rzeczywiście wyglądał jak wibrator! [pozdrawiam moją przyjaciółkę od której dostałam taki właśni peeling, LINK ] Miał swój kształt
i tak dalej. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a Ed prychnął obrażony.
- Gdy to powąchałem od razu mi się to z Tobą
skojarzyło -wyjaśnił Edward na tyle
cicho, bym tylko ja to usłyszała.. Uśmiechnęłam się do niego, na co ten odpowiedział
mi tym samym. Urocze. - Zanim się na mnie rzucisz wszystko zobacz - szepnął, wystawiając
mi język. Prychnęłam na niego wyciągając kolejną rzecz. Był to karnet
całoroczny na basen i lodowisko. Karnet obejmował dwie osoby... Mnie i Edwarda.
W paczce
była także antyrama wielkości A3. Sięgnęłam po nią. Okazało się, że w szklaną
ramkę był oprawiony rysunek, na którym byłam razem z zielonookim. Pewnego dnia
po prostu Alice zarządziła sesję zdjęciową. Miałam takie zdjęcia oprawione w
ramki na ścianach, ale to był rysunek! W prawym dolnym rogu był krótki podpis :
Dla Bells od Edwarda.,
Kocham Cię ♥
To było
takie urocze, w szczególności ostatnie słowa, ale zrozumiałam, że to było w
kontekście przyjaciółka-przyjaciel, bądź brat-siostra . Niestety
nie tak jakbym chciała. Ale czy życie kiedyś szło w parze ze szczęściem?
Uśmiechnęłam
się czule do Edwarda, odłożyłam prezenty i mocno się w niego wtuliłam
wczepiając dłonie w jego miękkie włosy, na co chłopak lekko mnie uniósł - na
tyle wysoko, że pocałowałam go w czoło. On także mocno mnie przytulił, W końcu
czułam się kompletna i bezpieczna - i takie uczucie może dać tylko jedna osoba.
Może, ale nie musi. Cieszyłam się, że mnie nie odepchnął i ...
- Mam dla Ciebie jeszcze jeden prezent, ale to
wieczorem, okej ? -spytał szeptem, a ja
wyszeptałam cichutkie okej, mimo że się bałam. A co jeśli chce mi
powiedzieć, że nie chce się pakować w nic poważnego - w końcu przed moim
przyjazdem był typowym kobieciarzem. Może zaczyna mu po prostu brakowa seksu i
dużych dekoltów? Co jeśli powie, że nie jest gotowy - najczęstsza wymówka
używana by odmówić poważnego związku, używają go zarówno kobiety ja i
mężczyźni. Ponadto musi wiedzieć, że coś do niego czuję - no przecież nie
rzuciłabym się z ustami na przyjaciela tylko dla zabawy.
Powoli,
ucałowując Edwarda w policzek, oderwałam się od niego i zaczęłam iść w stronę
małżeństwa obejmującego się i anielsko uśmiechającego.
- To dla Ciebie , Kochanie - powiedziała Esme podając
mi cienkie ... coś. Chuj wie co to było - wyginające się niczym kartka, nie
duże... Rozerwałam papier, a tam ... O mój Boże!!! Były to bilety do Francji
dla sześciu osób! Zaczęłam głośno piszczeć pokazując przyjaciołom kawałek
papieru... I oni skopiowali moją reakcję...
-STOP! Dlaczego wy tak właściwie nie jedziecie?-
zapytałam, nagle rozumiejąc, że bilety są dla sześciu osób, nie ośmiu.
-Wtedy jesteśmy jeszcze na wyjeździe, wiecie praca.
Ale spokojnie, nadrobimy to - odpowiedziała Esme puszczając mi oczko.
***
Alice
pobiegła włączyć muzykę wręczając mi tacę z alkoholem. Esme i Carlisle patrzyli
na to sceptycznie, ale w końcu dali się przekonać 'magicznemu' spojrzeniu
Rosalie. W tym samym czasie Emmett i Carlisle zabrali moje prezenty mówiąc, że
ułożą je w moim pokoju. Aż się bałam. Co jeśli znajdą jakąś podpaskę w łazience
chcąc odłożyć na jakąś półkę kosmetyki od Edwarda? W sumie to także łazienka
miedzianowłosego, więc... A co do Niego... Pomógł mi z tymi kieliszkami -
zabrał szampana i poustawiał kieliszki na całej tacy, by czasami nie przeważyły
jednej strony...
W końcu
wszyscy się zebraliśmy i Esme zaczęła :
- Bells, mimo że mieszkasz u nas dopiero kilka
tygodni, to razem z Carlislem kochamy Cię jak własną córkę - tata pokiwał
głową aby potwierdzić i objął swoją żonę w talii - Nie będzie to jakaś długa
wypowiedź - tu uśmiechnęła się do mnie, puszczając mi oczko, zaśmiałam się - Po
prostu cieszymy sie, że dołączyłaś do naszej rodziny i tak łatwo się zaaklimatyzowałaś
mimo ostatnich wydarzeń - ciągnęła i trochę posmutniała - wiedziałam, że mówi o
feralnej imprezie i Tanyi - Mamy dla ciebie, właściwie dla was wszystkich,
myślę, że dobrą wiadomość - powiedziała, patrząc do góry - na swojego męża.
- A więc... zmieniamy z Esme pracę - zaczęliśmy
piszczeć i wrzeszczeć! - Dostałem pracę jako lekarz, wiem, że nie wiecie, ale
kiedyś ukończyłem studia medyczne i z braku pracy zacząłem pracować jako
ornitolog - tam poznałem Esme i nie chciałem już kończyć pracy, ale oboje
zdecydowaliśmy, że za bardzo za wami tęsknimy kiedy jesteśmy tysiące kilometrów
od was. - Wszyscy rzuciliśmy się na małżeństwo, które zaczęło się z nas śmiać -
bosko. - W każdym razie Esme będzie pracować w domu i postanowiła, że ...
- Chcę otworzyć własną kwiaciarnię - powiedziała jego
żona, przerywając mu. Znowu piszczeliśmy - nawet chłopaki ... co jest dziwne.
- Jest coś jeszcze... - zaczął Carlisle. - Chodzi o
to, że ... wiemy, że może wam to ... nie odpowiadać, ale... jeśli mamy zmienić
prace musimy się przeprowadzić - co dziwnego, przyjaciele nie zaczęli marudzić
- wręcz przeciwnie! Zaczęli wiwatować i przytulać się - zresztą ja też. - Okej
... Nie spodziewałem się takiego ... entuzjazmu z waszej strony i trochę
tego nie rozumiem...
- Zmiana szkoły - zaczął Edward, ale przerwała mu
Esme.
- Niestety przenosimy się dopiero po skończeniu roku
szkolnego- wszyscy wydymaliśmy dolne wargi, co wyglądało trochę śmiesznie...
Pogadaliśmy
o tym jeszcze chwile i okazuje się, że każdemu podobał się pomysł wyprowadzki z
Miami - dziewczyny z powodu ciągłego słońca i codziennego golenia nóg** Zaś
chłopcy - z powodu zbyt dużej ilości sklepów i za dużo - jak to powiedzieli miastowych
spalin . Jak się dowiedzieliśmy wyjeżdżamy do Seattle ! Taaaak ! Co
prawda to nie daleko Phoenix, ale i tak tam nigdy nie wrócę...
- Teraz kolejna niespodzianka dla Belli i Edwarda -
zaczęła tajemniczo Rosie. Spojrzałam na początku na chłopaka, z którym dziś się
całowałam, ale i on przypatrywał się blondynce z zaskoczeniem.
- Rose, chyba trochę za późno, urodziny miałem trzy
miesiące temu - powiedział zielonooki drapiąc się po karku, chcąc rozładować
atmosferę - nie udało mu się to za bardzo - dalej wpatrywałam się ze
zdziwieniem w blondynkę. Zaś ona przewróciła oczami na stwierdzenie chłopaka.
- Jeju Edward... Chodzi o to, że... - zaczęła, ale nie
skończyła, bo przerwał jej Emmett skacząc po salonie jak mała piłeczka.
- Zmieniamy szkołę! Będziemy razem chodzić do szkoły!
Wszyscy! Ja, Rosie, Jazz, Alice i wy - wrzeszczał Misiek. i ja po chwili
zaczęłam piszczeć. Edward nie był tak ... otwarty jak my - cieszył się, ale nie
tak jak ja z Emmettem - my przytulaliśmy się i skakaliśmy jednocześnie, on
natomiast przytulał dziewczyny z uśmiechem na ustach, by po chwili podać rękę
Jasperowi i zderzyć się z nim barkiem - podobnie, gdy już skończyłam z
Emmettem, zrobił z nim. Ja rzuciłam się na resztę przyjaciół i na rodziców.
- To cudownie! - tylko tyle zdołałam powiedzieć.
- Zajebiście ! - krzyknął rozentuzjazmowany Edward, by
po chwili skulić się na widok karcących spojrzeń od Esme i Carlisle'a...
***
Dwie
godziny później wciąż świetnie się bawiliśmy - tańczyliśmy, piliśmy, gadaliśmy
i śmialiśmy się, Nagle Alice wskoczyła na kanapę między mnie a Rosie - obie
plotkowałyśmy, i wykrzyknęła :
- Teraz karaoke !
Wszyscy
jęczeliśmy poza czarnowłosą i ... Emmettem, któremu na stwierdzenie Alice, w
oczach zaświeciły się dwie iskierki, po czym zaczął krzyczeć:
- Ja pierwszy! Ja pierwszy! Ja! Ja! Proszę ja! Jaaaa!
- Dobra dzieciaki - zaczął Carlisle. - My jesteśmy
zmęczeni po podróży, więc idziemy już spać, ale wy bawcie się dalej. Będziemy
spać w tym wyremontowanym pokoju na strychu. Alice wstawiła tam dziś łóżko.
Jakbyście coś potrzebowali to wiecie gdzie biegnąc. Tylko nie rozwalcie domu -
dokończył już na schodach, puszczając nam oczko. Podczas gdy mówił każdego z
nas przytulił i ucałował w policzki. To znaczy dziewczyny całował w lica -
chłopaków tylko przytulał - to nie było nic dziwnego, po prostu ojciec
przytulał swoje córki i synów. Po chwili Esme powtórzyła czynności swego męża,
a po tym ruszyła za Carlisle'm przeskakując co drugi schodek. Chyba im się
śpieszyło... hehe.
Jasper na palcach podbiegł do
schodów i popatrzył w górę i chwilę tam stał, nadsłuchując. Po upływie
trzydziestu sekund uśmiechnął się triumfalnie i zaczął iść w stronę piwnicy.
Wrócił z tamtego pomieszczenia ze sprzętem do ... karaoke. Postawił na stoliku,
w salonie średniej wielkości pudło i zaczął z niego wyciągać mikrofony i inne
te pierdoły.
- Właściwie dlaczego przenosicie się
do naszej szkoły - spytał Edward mrużąc śmiesznie oczy. Spojrzałam pytająco na
przyjaciół, bo również tego nie rozumiałam. Przecież Emmett i Rosalie byli już
w trzeciej klasie licealnej - nie opłacało się to za bardzo.
- Szczerze mówiąc jeszcze gdy nie
wiedzieliśmy, że będziesz z nami mieszkać chcieliśmy zaproponować Edwardowi by
przeniósł się do nas do szkoły. - mówiła Rosie, nie przerywając swojej
czynności, a mianowicie rozplątywanie kabla od czegośtam. - Chcieliśmy go po
prostu pilnować, by nie zaliczył całej szkoły - w tym momencie miedzianowłosy
prychnął. - Potem pojawiłaś się ty i potem ten wypadek. Dalej chcieliśmy wam to
zaproponować, ale w oczach tej tlenionej blondyny wyglądałoby to jakbyś
uciekała, a tak nie jest, poza tym tęsknimy za wami - wystawiła nam język na co
uśmiechnęłam się szczerze i szeroko do wszystkich. Oni odwzajemnili ten
uśmiech.
- Już? Już? Już? Mogę zaczynać? -
wpadł do salonu Emmett z piwami w rękach i pod pachami. Pomogłam mu je odłożyć,
bo biedny pewnie swoich stóp nawet nie widział.
- Gotowe Emm - powiedziałam gdy już
wszystko było gotowe. Chłopak w podskokach podszedł do mikrofonów i co
dziwnego... za sobą ciągnął Edwarda! Z głośników popłynęły pierwsze takty
muzyki ...
Razem z Alice, Jasperem i Rosie śmialiśmy się za wszem czasy.
Co prawda Edward był na prawdę dobry w rapowaniu, ale Emmett używał za
wysokiego głosu, co było komiczne !
Teraz Jasper z błyskiem w oku przejął mikrofon i ustawił swoją piosenkę. Z głośników poleciało
I try but I can't seem to get myself
To think of anything but you
Your breath on my face
Your warm gentle kiss, I taste the truth
I taste the truth
We know what I came here for
So I won`t ask for more
I wanna be with you
If only for a night
To be the one whose in your arms
Who holds you tight
I wanna be with you
There's nothing more to say
There's nothing else I want more than to feel this way
I wanna be with you
So I`ll hold you tonight
Like I would if you were mine
To hold forever more
And I`ll saver each touch that I wanted
So much to feel before (To feel before)
How beautiful it is
Just to be like this
Oh baby
I can`t fight this feeling anymore
It drives me crazy when I try to
So call my name
Take my hand
Make my wish
Baby, your command?
Yeah
I wanna be with you
There's nothing more to say
There's nothing else I want more than to feel this way
(I wanna be) I wanna be with you (I wanna be with you)
I wanna be with you
Wanna be with you (Yeah)
(I wanna be with you) I wanna be
I wanna be with you
(I wanna be)
(I wanna be)
(I wanna be with you) Yeah
(I wanna be with you)
I wanna be, I wanna be baby
I wanna be
(I wanna be with you)
I wanna be with you, yeah
I wanna be with you
I wanna be with you
To think of anything but you
Your breath on my face
Your warm gentle kiss, I taste the truth
I taste the truth
We know what I came here for
So I won`t ask for more
I wanna be with you
If only for a night
To be the one whose in your arms
Who holds you tight
I wanna be with you
There's nothing more to say
There's nothing else I want more than to feel this way
I wanna be with you
So I`ll hold you tonight
Like I would if you were mine
To hold forever more
And I`ll saver each touch that I wanted
So much to feel before (To feel before)
How beautiful it is
Just to be like this
Oh baby
I can`t fight this feeling anymore
It drives me crazy when I try to
So call my name
Take my hand
Make my wish
Baby, your command?
Yeah
I wanna be with you
There's nothing more to say
There's nothing else I want more than to feel this way
(I wanna be) I wanna be with you (I wanna be with you)
I wanna be with you
Wanna be with you (Yeah)
(I wanna be with you) I wanna be
I wanna be with you
(I wanna be)
(I wanna be)
(I wanna be with you) Yeah
(I wanna be with you)
I wanna be, I wanna be baby
I wanna be
(I wanna be with you)
I wanna be with you, yeah
I wanna be with you
I wanna be with you
Mimo że piosenka była piękna to śmialiśmy się - ja, Emmett,
Edward i Rosalie podczas gdy Alice miała łzy w oczach. To było komiczne -
niczym Disneyowski, przewidywalny musical - gdy bohater filmu śpiewa piosenkę
dla bohaterki.
Gdy w
końcu się uspokoiliśmy każde spojrzenie poleciało do mnie. Zastanawiałam się
nad moimi muzycznymi umiejętnościami i wtedy wpadło mi coś do głowy.
Wręcz czułam, że nad głową zapala mi się kreskówkowa żarówka. Spojrzałam na
Edwarda.
- Mogę zagrać? - spytałam wskazując na fortepian.
- Umiesz ? - odpowiedział pytaniem na pytanie, kiwając
jednocześnie głową na tak.
- To się okaże - mruknęłam, patrząc na fortepian
zahipnotyzowana. Podeszłam bliżej dotykając palcem wskazującym instrumentu,
opuszkami muskając czarne pudło. Usiadłam powoli na ławeczce. - Mając raptem siedem
lat moja opiekunka, którą wynajęła Renee (stwierdziła, że nie będzie się
opiekować tym głupim bachorem, czyli mną), zapisała mnie na lekcje
gry na fortepianie. Byłam może na ... dwudziestu takich lekcjach. Byłam mała i
chciałam poznawać świat - wytłumaczyłam im, a dwa ostatnie słowa
zironizowałam, robiąc w tym samym czasie w powietrzu gest dwóch apostrof z
palca wskazującego i środkowego [ ja to nazywam koci gest xD - dop.aut. ].
Uśmiechali się do mnie uroczo - odwzajemniłam ten gest. Przejechałam palcem
wskazującym po klawiszach, wydobywając delikatny dźwięk instrumentu. Wyłamałam
palce i zaczęłam delikatnie grać. Moje palce z każdym dźwięk stawały się coraz
bardziej stanowcze i odważniejsze. W końcu z moich ust wydobył się śpiew...
Till
now, I always got by on my own.
I never really cared until I met you.
And now it chills me to the bone,
How do I get you alone?
I never really cared until I met you.
And now it chills me to the bone,
How do I get you alone?
The
phone call, can you stop the free fall?
Can you be the reason I can see beyond the lies if I keep holding on?
I hear you, can you stop the screaming?
Did you stop believing?
I can feel you letting go, can’t be alone tonight…
Can you be the reason I can see beyond the lies if I keep holding on?
I hear you, can you stop the screaming?
Did you stop believing?
I can feel you letting go, can’t be alone tonight…
When
you said I could move on and go,
you said I’m weak and it shows,
I couldn’t go on without you.
Now I’m sitting in this house alone,
wondering why I left home,
And I’m hoping that you know that…
Till now, I always got by on my own.
I never really cared until I met you.
And now it chills me to the bone,
How do I get you alone? ...
you said I’m weak and it shows,
I couldn’t go on without you.
Now I’m sitting in this house alone,
wondering why I left home,
And I’m hoping that you know that…
Till now, I always got by on my own.
I never really cared until I met you.
And now it chills me to the bone,
How do I get you alone? ...
Zakończyłam
piosenkę. Odwróciłam się powoli w stronę moich przyjaciół, którzy ... mieli
szeroko otwarte usta, a po chwili zaczęli głośno klaskać. Zarumieniłam się na
to.
- Nie
wiedziałem, że potrafisz grać - powiedział, wciąż zaskoczony Emmett.
- Ja
też nie - wyszczerzyłam się do niego. I on się zaśmiał, a zaraz po nim reszta
moich przyjaciół.
Who's
the bum cuzzin' along in your hi fi
Stackin' d' hits wid' songs we d' swingflies
Blog 27's the bomb and you now why
None of this ill can be wrong and the beat's high
Hey boy get your ass up
Move boy, we put the clock on you boy you can't miss my friend you get knocked down get up again
Yeah you can groove to the funk when we in sight
We got nuff soul to go round hit the dance light
We can do the funkety-funk and it's all night
Yeah baby the funkety-funk and it's all night
Hey boy get your ass up
Move boy, we put the clock on you boy you can't miss my friend you get knocked down get up again
All we came to do is raise hell and just have fun
Coz' we are blog 27 and we are number one
You better raise the base put the treble on plus one
Put your name on the guest list if you really want some
Hey boy....
We got a lot of problems but we're here to disscuss one
The party with out 27, is party without fun
Get ready for the chorus coz' I'm just about done
Get ready for the do,the do come on
Hey boy get your ass up
Move boy, we put the clock on you boy you can't miss my friend you get knocked down get up again
B.L.O.G (why?) the girls are here and we d' swingflies...
Stackin' d' hits wid' songs we d' swingflies
Blog 27's the bomb and you now why
None of this ill can be wrong and the beat's high
Hey boy get your ass up
Move boy, we put the clock on you boy you can't miss my friend you get knocked down get up again
Yeah you can groove to the funk when we in sight
We got nuff soul to go round hit the dance light
We can do the funkety-funk and it's all night
Yeah baby the funkety-funk and it's all night
Hey boy get your ass up
Move boy, we put the clock on you boy you can't miss my friend you get knocked down get up again
All we came to do is raise hell and just have fun
Coz' we are blog 27 and we are number one
You better raise the base put the treble on plus one
Put your name on the guest list if you really want some
Hey boy....
We got a lot of problems but we're here to disscuss one
The party with out 27, is party without fun
Get ready for the chorus coz' I'm just about done
Get ready for the do,the do come on
Hey boy get your ass up
Move boy, we put the clock on you boy you can't miss my friend you get knocked down get up again
B.L.O.G (why?) the girls are here and we d' swingflies...
Śmialiśmy się z chłopakami do
upadłego. Dziewczyny były świetne i przy tym zabawne! Zeszły ze stolika, na
który wbiegły podczas piosenki, przy pomocy Jaspera i Emmetta, którzy mieli
dziwne miny...
- Ja pierdole, nie wiedziałem, że
Rose umie śpiewać - powiedział Emmett do Jaspera, myśląc, że tego nie słyszymy.
Jego słowa dotarły także do blondynki, która zwężyła na niego oczy - on sam nie
mógł tego zobaczyć gdyż stał do niej odwrócony plecami. Po chwili dziewczyna pacnęła go w
głowę. - Ała! Kochanie! Za co to? - zapytał odwracając się do niej twarzą.
- Za to, że nie wierzysz w moje
umiejętności wokalne! - zagrzmiała blondyna. Jej chłopak tylko spuścił głowę i
zaś myśląc, że go nie usłyszymy, wyszeptał 'pierdolisz'
- nie klnij! - powiedziała znowu go
uderzając
- Rosalie! - powiedział donośnym
tonem Emm - to się zalicza pod przemoc domową! Ja cię pozwę! Mówię Ci i... -
zamilkł pod twardym spojrzeniem Rosalie i jej sukowatej pozycji - założyła ręce
na piersi i zwężyła na niego groźnie oczy.
- Emmett - powiedziała dziwnym głosem
- Wychodzimy! - cóż... daleko nie mieli - w końcu to dwie ulice dalej. Chłopak
patrzył jej długo w oczy, po czym jego własne zrobiły się wielkie jak dwa
spodki. Dziewczyna odwróciła się do nas przodem by się pożegnać i wtedy to
zauważyłam! Jej oczy świeciły się jak dwa szafiry. Ona była kurewsko
podniecona!
Ja, Edward, Alice i Jasper zaczęliśmy
się z niej śmiać, gdy tylko zauważyliśmy ten mały szczegół. Dziewczyna tylko syknęła do nas:
- Spierdalajcie - i wybiegła na
swoich szpileczkach, trzymając Emmetta za rękę. Wciąż pokładaliśmy się ze
śmiechu. Edward wyjrzał zza drzwi wyjściowych i krzyknął rozbawiony w ich
stronę:
- Upojnej nocy! - wyjrzeliśmy zza
Edwarda a oni, cholera, miziali się na środku naszego chodnika! Jednak gdy
zrozumieli słowa miedzianowłosego spojrzeli w naszą stronę, Emmett pokazał nam
tylko środkowego, symbolicznego palca i dalej pobiegli, chciałoby się
powiedzieć w stronę zachodzącego słońca, jednakże była już noc... No...
- My też będziemy się już zbierać, w
sumie już jest późno - powiedział nagle Alice zerkając na zegarek, który
wskazywał godzinę pierwszą w nocy.
- Okej, ale zobaczymy się niedługo,
prawda? - zapytałam zmartwiona. Przyjaciółka tylko mnie przytuliła i zaśmiała
się.
- Oczywiście, że tak głuptasku!- powiedziała
ściskając mnie. Edward w tym czasie żegnał się z Jasperem podaniem ręki i takim
typowym męskim uściskiem.
- Dziękuję za cudowne urodziny,
Alice. Kocham Cię. - powiedziałam szczerze.
- Nie masz za co Kochana. To była
sama przyjemność. Ja Ciebie też - odpowiedziała.
- Dziewczyny... - odezwała się
płeć-nie-piękna, czyli faceci. Spojrzałyśmy na nich wciąż się od siebie nie
odrywając.
- Alice musimy już iść- oświadczył
tym razem Jasper. Wzmocniłam uścisk na przyjaciółce, ucałowałyśmy się w
policzek i odsunęłyśmy, i w tym samym czasie ja wpadłam w objęcie Jaspera, a
Alice i Edwarda.
- Dzięki Jazz za cudowne urodziny.
Kocham Cię jak mojego braciszka.
- Też Cię Kocham siostrzyczko i nie
ma sprawy - odpowiedział na moje wyznania. Ze sobą ściskaliśmy się trochę
krócej.
W
końcu para wyszła trzymając się za ręce, a między nami zapadła dość
niekomfortowa cisza.
- Ehmm... więc może ja posprzątam-
powiedział Edward, przerywając nasze milczenie.
- Pomogę Ci-zaproponowałam, na co
tylko przytaknął głową.
Razem prędko i sprawnie sprzątnęliśmy
butelki szampana zalegające na stole, pozmywaliśmy naczynia, które zostały
użyte na przekąski, a także pozamiataliśmy podłogę, na której walały się
jeszcze resztki papieru po prezentach, jeden potłuczony kieliszek, który Rosalie
sprzątnęła wcześniej na bok, szpilką. Po niedługim czasie salon niemalże lśnił,
więc razem z miedzianowłosym zmyliśmy się na górę. Między nami wciąż panowała
cisza przerywana dźwiękiem stukotu moich obcasów.
- Czy... uhmm... czy moglibyśmy sobie
dziś odpuścić masaż? Nie mam kompletnie sił.- powiedziałam, kiedy Edward
odprowadził mnie pod drzwi mojej sypialni. Było ciemno, więc nie widziałam jego
reakcji na moje słowa.
- Jeśli tylko tego sobie życzysz-
odpowiedział po chwili, jakby kompletnie niewzruszony. Skuliłam się w sobie.-
Czy poświęciłabyś mi jeszcze 15 minut? Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać.
- Okej, pozwól tylko, że się
przebiorę, za dziesięć minut na balkonie? - zaproponowałam.
- Będę. - odrzekł, pochylając się do
mnie. Czułam jego ciepło przy swoim ciele. Jego usta musnęły mój policzek, zaś
on ... odwrócił się i odszedł w stronę swojego pokoju. Zasmuciłam się, jednak
zrobiłam to samo, otworzyłam drzwi, wymacałam światło i weszłam do
pomieszczenia, po czym natychmiast skierowałam się do garderoby.
Zdjęłam
z siebie sukienkę, rzucając ją w kąt, i obiecując sobie, że jutro ją wypiorę.
Także moje buciki polecały w tamto miejsce. Założyłam starą, czarną i obcisłą
bokserkę na górę, zaś na dół zarzuciłam spodenki w czarno-białe, pionowe paski i
szare papcie a'la baleriny.
Następnie
skierowałam się do łazienki, by pozbyć się makijażu z mojej twarzy. Z
kosmetyczki wyciągnęłam płyn micelarny by pozbyć się mojego smoky eyes. By się go pozbyć użyłam
czterech płatków kosmetycznych, ale za to oczy miałam czyste.
Zaczęłam
kierować swe kroki w stronę balkonu, tam był już Edward. Stał do mnie obrócony
tyłem, podpierając się o balustradę i patrząc na piękny ogród Esme, który
kochała niczym dziecko. Bezgłośnie wślizgnęłam się obok niego czując ciepły wietrzyk
na nogach i ramionach. Zamknęłam oczy, oparłam się o balustradę i wciągnęłam
powietrze, wyczuwając w niej nikotynę. Zaskoczona zmarszczyłam brwi, otworzyłam
oczy i spojrzałam w prawo, na Edwarda. Chłopak zahipnotyzowany wpatrywał się w
pejzaż przed nim, paląc papierosa.
- Lubisz się truć?- zapytałam,
odwołując się do jego szlugi.
- A ty? - odpowiedział pytaniem na
pytanie, wyciągając w moją stronę paczkę czerwonych Marlboro, w której
znajdowała się także zapalniczka. Wzięłam jedną i odpaliłam, zaciągając się
mocno. Dawno tego nie robiłam. Dym wypełnił moje płuca dając mi złudne poczucie
uspokojenie. Lekko uniosłam kąciki warg. To było piękne uczucie. Po chwili
zamknęłam oczy rozkoszując się chwilą.
- Czemu by nie- odpowiedziałam
niezobowiązująco.
- Bello...
- Edwardzie... - powiedzieliśmy w tym
samym czasie. Chłopak uśmiechnął się do mnie czarująco.
- Ty pierwsza.
- Uhmm... - zaczęłam, jakże
inteligentnie. Postanowiłam działać szybko i spontaniczne. Dokończyłam w
spokoju papierosa, po czym wyrzuciłam go. Otworzyłam usta, a słowa zaczęły
niekontrolowanie płynąć - Ja wiem, że wtedy w Wesołym Miasteczku, pocałowałeś
mnie tylko, bym nie była smutna w urodziny. Rozumiem to i szanuję. Chciałam Cię
przeprosić, że to zrobiłam. Po prostu poniosła mnie chwila i magia tego
miejsca- kłamałam teraz jak z nut. Cholernie go pragnęłam wtedy, i teraz. -
Przepraszam za wszystko. Ja chyba... pójdę już spać. Dobranoc - "kochanie" dodałam w myślach. Powoli
wycofałam się do tyłu, nie patrząc na Niego. Nie widziałam jego twarzy, ani
reakcji na moje słowa.
- Bello, ale to nie tak. Błagam,
zaczekaj...- powiedział, jakby wyrwany z transu.
- Nie... przykro mi, mam dość
upokorzeń jak na jeden dzień.
- Ale Bello, ty nie rozumiesz! Ten
pocałunek...
- Tak, tak wiem. Był nieszczery.
Proszę, przestań. Mam już dość upokorzeń jak na jeden dzień. Dobranoc -
powiedziałam, szybko wchodząc do swojego pokoju i zamykając drzwi balkonowe.
Spojrzałam na jego twarz, która była pełna szoku i niedowierzania. Chyba nie
wierzył, że tak szybko się domyśliłam. Ze łzami w oczach szybko zdjęłam ubrania
i w samej bieliźnie, bez prysznica, bez umycia zębów, wskoczyłam do łóżka,
pragnąc by ten pocałunek nigdy się nie odbył
Nie kłam Swan, wiesz sama, że dokładnie chciałaś jego ust i wciąż chcesz- powiedziała mi moja wszechwiedząca
podświadomość. I cóż powiedzieć? Jak zawsze miała racje.
Wykończona oddałam się w objęcia
Morfeusza.
Moje
siedemnaste urodziny odbyły się w piątek. Dziś jest niedziela, przez cały
weekend starałam się jak mogłam, unikać Edwarda. W sobotę, wraz z Esme,
pojechałam na zakupy, a w niedzielę, czyli dziś sprzątałam pokój. Jutro już
poniedziałek. Szkoła, co oznacza, że na 100% będę widywała miedzianowłosego.
Najchętniej zostałabym w domu, ale i tak miałam już duże zaległości...
Co
do Edwarda... starał się ze mną pogadać przez cały czas, pukając w moje drzwi,
jednakże ja usilnie mu nie otworzyłam. Kompletnie nie wiedziałam, jak rozwiązać
ten mały konflikt pomiędzy nami,
kiedy iście szatański pomysł przyszedł mi do głowy. Sięgnęłam po komórkę,
wybierając numer mojej jednej z przyjaciółek.
- Alice? Jest z tobą Rosalie?
Wpadniecie dziś do mnie? Potrzebuję zabójczo seksownego stroju na jutro do
szkoły.
- Kochana będziemy za trzydzieści
minut. Musisz nam wszystko opowiedzieć.
- Koniecznie. Czekam- odpowiedziałam
i rozłączyłam się z wielkim uśmiechem na ustach.
Postanowiłam
pokazać Edwardowi, jak cholernie seksowna potrafię być i udowodnić mu, że
jestem go godna.
** - osobiście dla mnie największym utrapieniem lata, zaraz po komarach jest... golenie nóg.
___________________________
Hej dziewczyny. To zaś ja. Po ponad
1,5 rocznej przerwie, ale powracam. Kilka słów wyjaśnień: nigdy nie zapomniałam
ani o was, ani o moim opowiadaniu, po prostu moja wena zrobiła sobie urlop i
musiałam ą ściągać z głębin mojego mózgu i serca, by powróciła. Udało się.
Rozdziały będą się pojawiać mniej więcej 1-2 razy na 2 miesiące. Wszystko
zależy od mojej główeczki.
Chciałam podziękować mojej Kasi.
Kochana dziękuję, że wciąż ze mną jesteś i mnie wspierasz. Dzięki Tobie udało
mi się skończyć ten rozdział. Kocham maleńka :*
Mam nadzieję, że jeszcze nie
zapomnieliście o Twilight--Story, bo tego opowiadanie na razie nie mam zamiaru
kończyć i go nie zakończę :) Powracam ;)
Kocham i pozdrawiam,
Aśka :*