poniedziałek, 10 września 2012

Rozdział XIII - Jutro mam randkę !

Oczami Belli
Przyjaciele zjawili się kilka minut po dwudziestej. Chłopacy nieśli kilka zgrzewek piwa za to dziewczyny w rękach miały siatki z chipsami i napojami bez procentów. Każdego przywitałam buziakiem w policzek. Ed, który stał za mną zrobił to samo co ja. To znaczy Emm'owi i Jazz'owi podał rękę, żeby nie było...
Weszliśmy w szóstkę do naszego salonu i usiedliśmy na podłodze w kółku. Po moje j prawej siedział Edward, który opierał się razem ze mną o tył kanapy. Po lewej Alice i Jasper. Dziewczyna opierała się na swoim chłopaku a ten podtrzymywał ją za talię. Koło nich a jednocześnie naprzeciwko mnie siedziała Rose i Emmett. Chłopak leżał swobodnie głową do nas [ mam nadzieję, że wiecie o co chodzi :D – dop.aut. ] a blondynka siedziała po turecku. Wszyscy skierowali swój wzrok na mnie. Otworzyłam usta i powiedziałam :
  • Nie przez przypadek dziś się tu spotkaliśmy. Powiedziałam wpatrując się w puszkę piwa, którą trzymałam. - Na pewno pamiętacie tą cholerną imprezę. - rozejrzałam się po ich twarzach. Każdy pokiwał głową – Wtedy przyrzekłam sobie, że opowiem wam o sobie i dlaczego tu trafiłam. O moim wcześniejszym życiu...
  • Bello – zaczęła Alice. - wiem, a właściwie wszyscy wiemy, że jest ci trudno więc może ja zacznę. - pokiwałam tylko głową na tak. Nie chciałam mówić pierwsza. - A więc zawsze myślałam, że jestem szczęśliwa. Miałam piękny dom, wspaniałych rodziców i 'cudownych' przyjaciół – przy dwóch ostatnich słowach ironizowała. - Mając raptem dziewięć lat moi rodzice oddali mnie do adopcji. Nie wiedziałam dlaczego. Byłam tam przez trzy lata. Najgorsze trzy lata w moim życiu. To był najgorszy czas w moim życiu. Dostawałam lanie od dziewczyn z pokoju. Właściwie to za nic. Byłam zbyt słaba, żeby się bronić. Były ode mnie starsze więc i tak nie miałam szans. Im nie podobało się nawet to, że zostawiłam pod łóżkiem czystą skarpetkę! Pewnego razu gdy wszyscy byliśmy na zajęciach do pokoju weszła niewysoka kobieta o pięknym uśmiechu. Rozmawiała z jedną z pracownic Domu Dziecka. Potem ucichły i nieznajoma zaczęła się rozglądać. Wspominałam, że obok niej stał również uśmiechnięty mężczyzna trzymający ją za rękę? Ich wzrok najdłużej zatrzymał się na mnie. Po chwili popatrzyli na siebie, jeśli to możliwe uśmiechnęli się jeszcze szczerzej i podeszli do mnie. Tajemniczą parą byli … Esme i Carlisle! Odeszli mówiąc, że wrócą. Nie wierzyłam – nie chciałam wierzyć. Było mnóstwo innych ludzi, którzy tak mówili, ale nie wykonali tego – nie wracali, a jeśli tak to nie po mnie. Dwa dni później Esme i Carlisle rzeczywiście wrócili. Teraz postaramy się, abyś była najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem, jak myślisz ? Uda nam się ? To były słowa Esme. Ja tylko się uśmiechnęłam i mocno ich przytuliłam. Gdy dojechaliśmy do domu miałam tu już swój pokój. Byłam ich oczkiem w głowie. Gdy kiedyś spytałam ich dlaczego trafiłam do Domu Dziecka odpowiedzieli mi szczerze. Moi 'rodzice' – ci biologiczni oddali mnie w tamto miejsce z powodu ' braku wystarczających pieniędzy na utrzymanie dziecka '. Esme powiedziała mi w tajemnicy, że tak naprawdę moja matka zaszła w ciążę i dlatego TAM trafiłam... Ale rzeczywiście – udało im się mnie uszczęśliwić. - skończyła a po jej policzku spłynęła kryształowa łza. Jazz przytulił ją i pocałował we włosy. Emm postanowił, że po każdej historii będą grupowe uściski. Tak też było. Bardzo dręczyło mnie jedno.
  • Alice... - zaczęłam. Wszyscy na mnie popatrzyli – czy spotkałaś kiedyś te dziewczyny z Do... Domu Dziecka jeszcze kiedyś ? - dziewczyna słabo się uśmiechnęła i poprawiła włosy.
  • One... są już dorosłe. Niedawno się widziałyśmy. Byłam wtedy na zakupach w centrum całodobowym, Na początku kompletnie ich nie poznałam. Po prostu gdy biegałam od sklepu do sklepu zauważyłam grupkę niewiele starszych ode mnie dziewczyn. Na początku śmiały się tylko między sobą i plotkowały na temat facetów – taa, nie trudno było usłyszeć. Jestem pewna, że kasjerki w sklepie słyszały każde słowo. Gdy mnie zauważyły stanęły w pół kroku zszokowane. Potem znowu zaczęły szeptać między sobą. Nie przejęłam się tym za bardzo i ruszyłam ku sklepowi. W końcu około północy wyszłam z galerii. Nie miałam zbyt dużo zakupów bo raptem dwie torby. Szłam w kierunku mojego samochodu i wtedy wyłoniły się te dziewczyny z jednego z zaułka.
  • Alice ! Ile to my się nie widziałyśmy ? - powiedziała najwyższa z dziewczyn. Była całkiem ładną blondynką.
  • Yyy... Znamy się ? -zapytałam oszołomiona. Nie wiedziałam z kim rozmawiam !
  • Ohh ! Nie pamiętasz suko ? Dom Dziecka nr 7 w Miami ? Zabrałaś nam rodziców ! - wykrzyczała inna. Nie pamiętam ich imion. Trzecia z kolei chwyciła mnie za szyję i przycisnęła do pobliskiej ściany. - Odpowiadaj !
  • Sami mnie przygarnęli. Nie kazałam im tego robić...
  • Nie pozwalaj sobie suko ! - krzyknęła ta blondyna
  • Chyba już wiem co z nią zrobimy. - powiedziała tajemniczo jakaś brunetka. Uśmiechnęły się i blondynka wyciągnęła nożyczki. Podcięły mi włosy. Baa! Te dziewczyny mogły nieźle mi pokaleczyć twarz gdyby nie ochroniarz. Teraz oczekują na proces w areszcie. Tak swoją drogą nigdy nie odważyłabym się na taką fryzurę jaką mam teraz. W sumie to nawet podoba mi się to uczesanie. Jest oryginalnie. Nie chcę mieć już długich włosów... - zakończyła i słabo się do mnie uśmiechnęła. Zauważyłam, że mnie i Rose tak jak Al leciały właśnie łzy po policzkach. Szybko się ogarnęłam i przypomniałam, że miałam nie ryczeć.
  • No to może teraz ja... - powiedziała długonoga blondynka, gdy wraz z Alice się uspokoiły. - Moi biologiczni rodzice byli wyciągnięci jak z innego wieku ! O wszystkim za mnie decydowali! Mając szesnaście lat chcieli aby rzuciła szkołę i poszła do pracy! Ale ja nie chciałam – chciałam być kobietą niezależną. Oni tego nie rozumieli. Za każdym razem gdy się im sprzeciwiałam dostawałam w twarz od ojca. W końcu doszło do tego, że sami wypisali mnie ze szkoły i znaleźli mi pracę jako barmanka w jednym z klubów nocnych. Wkrótce klub upadł a ojciec stwierdził, że już czas abym znalazła sobie mężczyznę. Oczywiście musiał być zamożny! Sama chciałam szukać dla siebie miłości mojego życia, ale ojciec tego nie pojmował i dwa tygodnie później kazał mi się ubrać w najbardziej wydekoltowaną sukienkę z całej garderoby. Nie wiedziałam o co chodzi, ale zgodziłam się bo bałam się kolejnego uderzenia w twarz. Do sukienki założyłam szpilki i zeszłam na dół. Tam ojciec rozmawiał już z jakąś rodzinką. Matka, ojciec i syn. Dobrze ubrani. Cała rodzina miała blond włosy. Wtedy ojciec spostrzegł, że zeszłam.
  • Och Rosie ! - nazywał mnie tak gdy miałam 5 lat – Kingowie przyszli w odwiedziny. Poznaj ich proszę i oprowadź kolegę po domu. - zdziwiła mnie jego prośba, ale zgodziłam się. Już od pierwszych dwóch minut wiedziałam, że nie polubię najmłodszego blondynka. Wiem tyle, że miał na imię Royce i był o rok starszy ode mnie. Jestem pewna, że nawet nie wiedział jaki mam kolor oczu bo ciągle wpatrywał mi się w dekolt ! Co jakiś czas gdy rodzice zachwycali się pokojami chwytał mnie za tyłek i szczypał. To było okropne. W końcu usiedliśmy do stołu. Oczywiście mi przyszło siąść obok tego zboczeńca... Chłopak przysunął się do mnie bardzo, bardzo blisko. Już w połowie poczułam jego dłoń na moim kolanie. Posuwał rękę coraz wyżej i wyżej. Starałam się dyskretnie ją ściągnąć ale chłopak nie dawał za wygraną. Następnie chłopak doszedł do miejsca w którym zaczynał się materiał mojej sukienki. Koleś przegiął! Nie chcąc wszczynać kłótni między moim ojcem a mną przeprosiłam wszystkich i wyszłam do łazienki. Wróciłam i spostrzegłam, że jest jeszcze jedno miejsce koło ojca Royca. Mój własny 'tatuś' popatrzył na mnie dziwnie, ale nie przejęłam się tym za bardzo. W końcu kolacja się skończyła. Pożegnaliśmy się wszyscy. No prawie wszyscy bo Roycowi kiwnęłam tylko głową. Po całym zajściu pobiegłam szybko na górę aby uniknąć gniewu ojca. Szybko przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi i wiedziałam już kto to. Chwilę później poczułam mocne szarpnięcie za włosy – pociągnięcie było tak mocne, że spadłam na ziemię. On mnie podniósł i przytrzymywał abym patrzyła prosto na niego. Tym razem nie dał mi tylko w twarz tak jak zwykle. Potem zaczął mnie bić z całej siły pięściami i kopać po nogach. Pamiętam tylko ból jaki mi zadawał i moje wrzaski o pomoc. Wiedziałam, że matka wszystko słyszy ale nawet nie próbowała mnie bronić. W końcu zemdlałam a on odszedł. Jak przez mgłę słyszałam to jeszcze nie koniec. Dla mnie tak. Miałam tego dość. Gdy w końcu się obudziłam powiedziałam sama dobie to koniec ! Nie będę już jakimś popychadłem albo zabawką na której można się wyżyć ! To koniec ! Prawdziwy koniec. Spakowałam kilka zapasowych ubrań do plecaka i wyszłam przez okno po winorośli. Biegłam prosto na policję. Gdy przechodziłam obok sklepów widziałam swoje odbicie. Blondyna z limo pod okiem, cała podrapana i pobita. Ubrana w letnie ubrania mimo że był początek grudnia. Dochodząc już do komisariatu byłam pewna jednego – nie wrócę tam. Policjant o dziwo wysłuchał mnie, zawiadomił 'odpowiednich ludzi' i już dwa dni później wylądowałam w Domu Dziecka. Tam poznałam Emmetta. - tu uśmiechnęła się do niego przez łzy, a ten odwzajemnił gest całując ją w czoło. - Byliśmy nierozłączni. Tak jak w przypadku Alice kilka miesięcy później odwiedziła nas kobieta o kasztanowych włosach trzymając za rękę wysokiego blondyna. Obaj promiennie się uśmiechali. Od razu zauważyli naszą parę siedzącą w kącie nieprzejmującą się niczym. Zaadoptowali nas oboje i oboje dostaliśmy pokoje bardzo blisko siebie. Byli, baa ! Wciąż są dla nas jak rodzice. Może nie biologiczni, ale ci prawdziwi – Ci, którzy powinni kochać swe dzieci... - zakończyła. Kobiece łzy. Grupowy uścisk. Chrząknięcie Emmetta.
  • Nie pamiętam mojego życia z biologicznymi rodzicami. Wychowałem się w Domu Dziecka. Trafiłem tam jako 4-latek, wraz z moim starszym bratem, który po jakimś czasie zmarł na białaczkę. Smutne ale prawdziwe. Pamiętam go jak przez mgłę, ale wiem, że moment jego śmierci bardzo mną wstrząsnął. Straciłem wtedy najbliższą mi osobę. Od tamtej pory miałem być sam na świecie jeszcze kilkanaście lat. Do Domu Dziecka trafiłem tak jak większość nas stamtąd – alkohol, patologia, bijący ojciec, pijąca matka. Nas była czwórka, ale starsze rodzeństwo zostało wcześniej adoptowane, jeszcze przed moim i Tomem urodzeniem. Nie pamiętam ani matki ani ojca. Zabrano nas stamtąd podobno, gdy ojciec do nieprzytomności zbił Toma. Matka się jeszcze nami interesowała, ale jej uzależnienie od procentów okazało się silniejsze. Mijały lata, a po mnie nikt nie przychodził. Gdy dostawaliśmy przepustki i pieniądze aby coś sobie kupić ja zawsze wydawałam to na siłownie. Ćwiczyłem by zapomnieć. Pewnego dnia do nas trafiła przepiękna, wysoka blondynka – tu spojrzał na Rosalie tak czule, że musiałam odwrócić wzrok – Starałem się jak mogłem aby zwróciła na mnie uwagę. Potem samo się potoczyło. Resztę wiecie... - powiedział a żeńska część naszej paczki jak zwykle się popłakała no i nie można było pominąć grupowego uścisku. Nie mogę sobie wyobrazić jak bardzo moi przyjaciele cierpieli... Jasper odchrząknął. Alice mocniej przytuliła się mocniej do jego boku. Ten tylko uśmiechnął się blado i przemówił :
  • Moja historia różni się trochę od waszych. Nie każcie mi opowiadać o tym w szczegółach bo nie dam rady – powiedział wznosząc wzrok i patrząc na każdego z nas osobno. Pokiwaliśmy głowami – W wieku sześciu lat był pierwszy raz. Była zimna noc. Nie potrafiłem zasnąć. Mama była w pracy, a ojciec w pokoju obok. Nagle usłyszałem cichy dźwięk, który okazał się otwieraniem drzwi. Zwykłe skrzypnięcie. Odgłos kroków. Ugięcie łóżka pod ciężarem mojego ojca. Nie chcę mówić co ze mną robił. Był pedofilem, a ja byłem jego celem. Nie mówiłem nic mamie – mówił mi, że każdy to przechodzi. Nie mówiłem. Mijały dni, tygodnie, miesiące, lata. Pewnej kolejnej nocy gdy mamy znów nie było w domu wiedziałem, co będę robił w nocy. Nawet nie zasypiałem. Przyzwyczaiłem się. I rzeczywiście miałem rację. Przyszedł. Gdy on się ze mną … nazwijmy to 'zabawiał' mama nagle weszła do pokoju. Okazało się, że zapomniała jakichś kartek. Weszła i krzyknęła z przerażenia. Ojciec był w amoku. Zamglone spojrzenie skierował na drzwi w których stała jego żona. Wstał a ja tylko wyszeptałem do mamy ciche uciekaj. Zrobiła to, ale nie zdążyła. On ją dorwał, słychać było krzyki, wrzaski i płacz. Potem uderzenia. Przerażony po cichu zwlekłem się z łóżka i założyłem na siebie piżamę. Na palcach pobiegłem w kierunku dźwięków. Widok był tragiczny. Matka leżała zalana krwią z szeroko otwartymi oczami. Nie ruszała się. Oczy zwykle wesołe teraz były puste i bez wyrazu. Ojciec bił ją kijem bejsbolowym. Nie wytrzymałem. Przebrałem się w jakieś ciepłe ubrania i wybiegłem z domu. Nigdy do niego nie wróciłem. Przez kilka lat tułałem się po świecie żyjąc z tego, co ludzie mi dawali. Ze starych ubrań i resztek jedzenia. Będąc w Dallas spotkałem Esme i Carlisla. Oni jedyni mnie dostrzegli. Czternastoletniego chłopca, wychudzonego i brudnego siedzącego w Wigilię na ławce. Podeszli i zapytali gdzie są moi rodzice. Na ich wzmiankę tylko się rozpłakałem. Zmartwieni zabrali mnie do swojego hotelu gdzie była już Alice i Edward. Zaakceptowali mnie takiego jakim jestem. Wytłumaczyłem im co i jak. Od 6 lat nareszcie nie byłem sam w Wigilię i Boże Narodzenie. Po tygodniu byłem już adoptowanym synem Esme i Carlisla. - powiedział i łza poleciała po jego kredowym policzku. Grupowy uścisk. Odchrząknięcie Edwarda.
  • Moje życie przez dziewięć lat było wspaniałe ! Tak jak Alice – miałem wspaniały dom , rodziców, a i pieniędzmi mogliśmy poszastać przed innymi – tak przynajmniej twierdził mój ojciec. Dwa dni po moich dziewiątych urodzinach zaczęło dziać się coś dziwnego – ojciec przychodził coraz później do domu, jak się okazało – pijany! Potem było jeszcze gorzej – zaczął bić mamę a gdy ja stałem gdzieś w rogu i mi się dostawało. Myślałem, że każda rodzina to przechodzi, że w każdej rodzinie jest przemoc... Pewnego razu rodzice wyjechali do sklepu monopolowego – ojcu skończyła się wódka, a że był pijany nikt by mu nie sprzedał alkoholu. Matka musiała jechać – najbliższy sklep był jakieś pięć kilometrów, a że go naiwnie kochała – zrobiła to. Nie było ich już przez dwie godziny. Nagle do domu szybkim krokiem weszła moja prababcia. Powiedziała tylko, abym się przebrał z mojej piżamy. Szybko to zrobiłem widząc zdenerwowanie na jej twarzy. Pojechaliśmy prosto do … szpitala. Tam dopiero w widzie wszystko mi wytłumaczyła. Rodzice mieli wypadek... Gdy doszliśmy do sali lekarz ogłosił nam, że ich stan jest bardzo ciężki. Nie potrafili ich już odratować. Pamiętam dokładnie słowa matki, które wypowiedziała mi przed swą śmiercią, a mianowicie :
  • Chcę tylko, abyś wiedział, że bardzo Cię kochamy i będziemy z tobą tylko, że o … o tu – położyła swoją delikatną dłoń na mojej klatce piersiowej – Ed pokazał nam ten gest. Po tym coś zaczęło niemiłosiernie pikać i wiedziałem już, że to była nasz ostatnia rozmowa. Wystraszyłem się na tyle, że spłoszony uciekłem w ramiona ojca i obaj patrzyliśmy się na kobietę najważniejszą w naszym życiu z której właśnie uchodziło życie... Potem ojciec spojrzał mi głęboko w oczy i wyszeptał z bólem w oczach :
  • - Młody… Już czas na mnie. Chciałbym ci powiedzieć jedno… Nie popełniaj moich błędów. I niech liczy się dla ciebie jedno ! Rodzina w życiu jest najważniejsza! Dbaj o swoją przyszłą… - nie skończył bo i na jego aparaturze powtórzył się znienawidzony dźwięk przeze mnie odgłos. Dźwięk który odebrał mi dwie najważniejsze osoby w życiu.
Potem wszystko toczyło się tak dziwnie. Pogrzeb. Zawał mojej jedynej i ostatniej opiekunki – prababci i jej zawał. W ten sam dzień trafiłem pod skrzydła Domu Dziecka. Jak w innych przykładach po parunastu tygodnia Dom Dziecka odwiedzili Esme i Carlisle. Oboje przypatrywali się wszystkim dzieciom a ich wzrok najdłużej zatrzymał się na mnie – małym, miedzianowłosym dziecku w kącie pokoju. Skulonego i otoczonego wspomnieniami. Wspomnieniami bólu i żalu. To wtedy obiecałem sobie, że nigdy nie będę płakać. - Ta zasada utrzymuje się u mnie już 8 lat. I nigdy jeszcze nie została złamana. I nie będzie – orzekł i wzruszył ramionami. Nasze łzy – pięknej płci. Grupowy uścisk. Wzrok wszystkich skierowany na mnie. Westchnęłam.
  • Moja historia jest dużo inna niż wasza. To, że jestem tu z wami to jakiś cud. Ja nie... Ja nie byłam planowana. Mnie nigdy tutaj nie miało być. Wiem, myślicie sobie ' co ona pierdoli ? '. Już wam tłumaczę. Moja matka była … suką. Nie... to zbyt dobre określenie jak dla niej. Była zwykłą sukowatą dziwką. Tak, każdy kto ją znał myślał sobie zapewne Ach to ta dziwka. Jeden drink i już ją mam w swoim łóżku' – tak też było. Moja matka nie dbała o swoje ciało. Nie dbała też o mnie. Byłam dla niej nikim. Byłam wypadkiem przy pracy. O swoim ojcu wiem tylko tyle, że ma na imię Charlie i jest o osiem lat starszy od Renee no i byli razem 3 dni. Gdy dowiedział się, że ona jest w ciąży ze mną kazał sobie dać czas. Na drugi dzień nie było go już w kraju – wiadomo mi tyle, że uciekł gdzieś do Europy. - wzruszyłam ramionami na potwierdzenie wiarygodności tych słów – Renee pracowała w banku – od szóstej rano do dziewiętnastej była w pracy. Przychodziła, zjadła coś, ruszyła do łazienki i tyle ją widziałam. W ubikacji stroiła się na kolejne imprezy. Ja była zwykłym powietrzem. Chociaż nie. Powietrze się ignoruje a ona co jakiś czas odważyła się podnieść na mnie rękę. Jak wspominałam – pracowała w banku, więc zarabiała całkiem dobrze. Dzięki temu miałam na nowe ubrania i nowoczesne sprzęty. Najciekawsze jest to, że wychowałam się dzięki sprzątaczkom i kucharkom. Na pewno zdziwi was fakt, że nigdy w życiu nie odkurzałam – pokazałam im język gdy ich źrenice się powiększyły. Kontynuowałam - Kilka tygodni temu do drzwi zapukał policjant. Nic nie mówiąc otworzyłam drzwi i zaprosiłam go na herbatę – znaliśmy się dobrze bo gdy Renee była tak pijana, że wszczynała bójki i inne pierdoły zawsze mnie informował, że będzie przebywać w areszcie bądź, że zostanie wniesione oskarżenie o … posiadanie narkotyków. Tak, brała narkotyki. Ale tym razem było inaczej. Policjant powiedział kilka słów :
  • Bello , Renee nie żyje. Zmarła na skutek zbyt dużej ilości narkotyków w krwi. Do tego przepijała wszystko alkoholem.
I nagle cała moja rodzina się ode mnie odwróciła. Nagle nie mają środków by utrzymać biedną sierotę od Renee. Nie chciałam ich litości. Jedyną osobą, która mi pomogła była Esme. Kobieta o złotym sercu. Na początku gdy wy byliście na wakacjach mieszkałam trzy dni u Jessicy. - tu wszyscy się wzdrygnęliśmy na wspomnienie tej dziwki – Potem przyszłam do was i to moja historia! - powiedziałam i dodałam jeszcze kilka anegdotek z mojego życia. Nie wspomniałam tylko o jednym małym epizodzie... Ale nie mogłam... Nikt o tym nie wiedział...
  • A czy miałaś tam jakichś przyjaciół – spytała Rose zamyślona, widziałam u niej i Alice łzy w oczach. Już na pierwszy rzut oka było widać, że powstrzymują się obie, aby
  • Pamiętacie jak wtedy, w garderobie miałam świeczki w oczach? - spytałam. Pamiętałam to dokładnie. Dziewczyny pokiwały głowami a faceci zmarszczyli brwi – właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że dopiero tu, w Miami doświadczyłam coś tak pięknego jak przyjaźniłam – uśmiechnęłam się do nich szczerze a oni odwzajemnili ten ciepły gest – Moje przyjaciółki, gdy mówiłam im, że mam chłopaka one... obstawiały zakłady kiedy ze mną zerwie. Nigdy dla mnie nic nie poświęciły. Gdy nie było mnie w szkole przez dwa tygodnie one nie raczyły nawet napisać cholernego sms'a z treścią 'co się stało?'! Tak trudno było wyslić swoje plastikowe tipsy? One mnie po prostu wykorzystywały... To nie były przyjaciółki...
  • Wspominałaś o chłopak... - powiedział Jazz zastanawiając się nad czymś.
  • *Moim pierwszym był Arthur. Poznaliśmy się w wieku 14 lat na dyskotece szkolnej na początku roku szkolnego, w II klasie gimnazjum. Chodziłam z nim dwa miesiące. Zerwałam z nim, ponieważ chłopak dla mnie nie miał nigdy czasu. A poza tym byłam zauroczona innym chłopakiem – Austinem. Byliśmy ze sobą jakieś pięć miesięcy, ponieważ on twierdził, że wyjeżdża wraz z ojcem do Austrii. Prawda była zupełnie inna. Otóż Austin poznał inną dziewczynę, w tamtym czasie moją znajomą – Roxane! Chłopak grał na dwa fronty! Trzecim chłopakiem był Lewis. Był skatem. To z nim przeżyłam swój pierwszy raz. Oczywiście się zabezpieczaliśmy (xdd). Tyle, że jego wielką miłością życia była deskorolka. I zerwał przez to ze mną! Przez pół roku byłam sama. Nie chciałam być z nikim przez ten czas, chociaż dużo facetów chciało być ze mną! W końcu po pewnym czasie zaczęłam się umawiać z Henrym. Nie nalegał na seks. Ale i tak to zrobiliśmy po czterech miesiącach naszej znajomości. Dwa tygodnie po naszym razie na poczcie e-mail dostałam list następującej treści :
  • Bello!
  • Wiem, że mnie nie znasz. Chcę tylko przekazać, że Twój chłopak Cię zdradza! Wiem, że na pewno mi nie uwierzysz, dlatego przyjdź dwudziestego lipca do parku, koło mostu na Bellgrand! Bądź o 18.00
  • Pozdrawiam
  • Oczywiście, był on anonimowy. Nie wierzyłam w te brednie, ale i tak szłam w tamtym dniu koło tej ulicy załatwić pewną sprawę, nawet nie pamiętam jaką…
  • A więc byłam kulturalnie schowana za krzakami i obserwowałam mojego chłopaka który chodził zamyślony we wspomnianym wyżej miejscu, tak jakby na kogoś czekał… Dziwne …
  • I nagle uśmiechnął się i… przyciągnął tlenioną rudowłosą dziewczynę do siebie i pocałował. O nie! Ze mną się, tak kochany nie pogrywa! Podeszłam do niego, odsunęłam od rudej i przyłożyłam  mu z całej siły w policzek, a ten się tylko śmiał, a więc kopnęłam go w krocze, a ten się zgiął. Krzyknęłam mu tylko, że trzeba było mi powiedzieć, a nie od razu zdradzać, i odeszłam. Kątem oka dostrzegłam, że gdy chłopak w końcu się wyprostował a dziewczyna przyłożyła mu w policzek. Widocznie sama też o tym nie wiedziała…
  • Po tym zdarzeniu postanowiłam, że do łóżka pójdę dopiero z facetem, którego będę naprawdę kochać.* [ tekst skopiowany od * do * skopiowany z pierwszego rozdziału ^^ ] - powiedziałam z dumą. Uśmiechnęli się do mnie a ja uroczo odwzajemniłam gest. Przez resztę wieczoru gadaliśmy o błahostkach i opowiadaliśmy sobie dowcipy. Dopiero po północy przyjaciele wyszli wcześniej jednak żegnając się z nami. Razem z Edwardem ruszyliśmy do kuchni.
  • Miętowa czy zwykła ? - spytałam stojąc przy półce z herbatą i kawą. Bleee … nienawidziłam kawy! Raz nawet po niej zwymiotowałam, ale możemy to pominąć...
  • Miętową. - odpowiedział. Wyciągnęłam dwie torebki wydobyłam dodatkowo dwa kubki. Wsadziłam tam torebki i wrzuciłam dwie i 1/3 łyżeczki cukru. No co ! W życiu trzeba być dokładnym. Czajnik dałam na ogień i obróciłam się przodem do stojącego Ed'a. Wyglądał na zamyślonego... Oh co ja pierdole! On był zamyślony!
  • Bello – zaczął po dwóch minutach wzajemnego wpatrywania się w siebie. - Czy miałabyś coś przeciwko gdybym... jutro cię zabrał w pewne miejsce? - spytał podenerwowany i … co ja widzę ! On się zarumienił ! O ja pierdolę ! Co prawda tylko delikatnie i praktycznie niewidocznie ale jednak!
  • No pewnie! A gdzie? O której? - zaczęłam zadawać pytania.
  • Zobaczysz i tak koło jedenastej ? - stwierdził. Pokiwałam głową i obróciłam się w stronę czajnika gdyż zaczął gwizdać. Zalałam herbatę wrzątkiem i wymieszałam. Następnym krokiem było wyciągnięcie torebek z kubków – zrobiłam to. Potem przenieśliśmy się do salonu na sofę i Ed włączył TV. Oparłam głowę na jego ramieniu a on oparł się policzkiem o moją kiepełe*. W takiej pozycji oglądaliśmy jakiś film romantyczny. W pewnym momencie zadzwonił telefon. Esme – pisało na wyświetlaczu. Dzwoniła do mnie kilka razy dziennie. Ona czuje się winna za to co się stało – ale to nie jej wina. To wszystko wina tych klonów. Westchnęłam i ruszyłam się z ramion Edwarda. Wyszłam do kuchni i włączyłam zieloną słuchawkę. Przywitała mnie słowami no co tak długo ? Zaczęłyśmy rozmawiać...
  • Ja też cię kocham Esme, Dobra już muszę kończyć. - tymi słowami się z nią pożegnałam. Była jakaś tak dziwnie podekscytowana. Hmm... Dziwne … Wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam tabletki, z recepty które miałam łykać. Powoli, nigdzie się nie śpiesząc weszłam na górę i czmychnęłam do łazienki. Zdjęłam z siebie ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Woda obmywała moje zestresowane i zmęczone ciało. Dawała mi wiele przyjemności... Mmm... Niestety kiedyś trzeba było to skończyć... Chwyciłam swoją myjkę i nalałam na nią żel pod prysznic. Obmyłam nią całe ciało kosztując cudownej rozkoszy. Jęknęłam kiedy na myjce nie zostało prawie ani śladu. Umyłam od razu swoje długie włosy moim ukochanym szamponem i zawinięta w dwa ręczniki ( jeden na głowie, drugi ledwo trzymający się na piersiach ) ruszyłam do wanny gdzie usiadłam na jednej z krawędzi i z szafki wyciągnęłam żel do golenia i golarkę. Oczywiście żel był kobiecy :D Nałożyłam krem i pociągnęłam kilka razy golarką po nich. Po zabiegu, który trwał koło pięciu minut spłukałam resztki żelu i ruszyłam do pokoju, w której najprawdopodobniej była moja piżama. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy zobaczyłam Edwarda siedzącego na moim łóżku i oglądającego jakieś durne etykietki na kosmetykach, które nie mam pojęcia jak się tam znalazły... Może Mikołaj je przyniósł? A może Mikołajki. Znam nawet dwie osobiście ! Alice i Rosalie – tsaa, to z pewnością one... Ale wracając do sytuacji... co on tu do cholery robił ?! Gdy zamknęłam za sobą drzwi od łazienki – dosyć głośno aby usłyszał spojrzał na mnie zaciekawiony i lekko... zdziwiony ? On jest zdziwiony ? A co ja mam powiedzieć ?!
  • Lubisz damskie kosmetyki ? - spytałam by choć trochę rozładować atmosferę i udało się, bo usłyszałam jego melodyjny śmiech.
  • Bardzo śmieszne, Bell. Nudziło mi się i nie miałem co robić a to było pod ręką...
  • Okej... ale ja wciąż nie wiem czemu tu jesteś … - powiedziałam tylko ździebko oskarżycielsko. Nie żeby mi to przeszkadzało...
  • Zapomniałaś?
  • O czym ?
  • Masaż, skarbie – powiedział i poruszył sugestywnie brwiami, a mi od tego gestu zrobiło się jakoś tak gorąco...
  • Aaaaaaaaa... Okej … zapomniałam. - powiedziałam i położyłam się na łóżko. - Jeśli tak bardzo chcesz obmacywać moje plecy to chociaż się najpierw odwróć, żebym mogła się rozebrać – Przewrócił tylko na mnie oczami ale spełnił moją prośbę. W prędkości światła usunęłam dwa ręczniki z mojego ciała i wsunęłam się pod kołdrę zatapiając się w miękkim materacu – Już – wyszeptałam. Chłopak z powrotem się obrócił i głośno przełknął ślinę. Podszedł do mnie i usadowił się na mojej dolnej części pleców. Czułam jeszcze delikatny ruch gdy zabierał coś z szafki nocnej a po chwili dodatkowo poczułam zimny płyn na moich plecach. Zadrżałam i jestem pewna, że na plecach zrobiła mi się gęsia skórka. Do mojego nosa dopłynął zapach olejku różanego a na tułowiu poczułam jego delikatne ręce zaczęły dotykać moich pleców. Ponownie zadrżałam tyle, że tym razem z podniecenia. Stłumiłam jęk ekscytacji w poduszce. Trwało to jakieś pół godziny. Następnym jego krokiem było ucałowanie mnie w policzek i niesamowicie seksownym głosem powiedzenie ' dobranoc ' . Potem wyszedł zostawiając mnie … niezaspokojoną. Świetnie ! Przetwarzałam w umyśle dzisiejsze zdarzenia. Myślałam o smutnych i chwytających za serce historiach moich przyjaciół. Doszłam w końcu do czynu w kuchni gdy Edward zaprosił mnie na spotkanie. Czy mogę to uznać za … randkę ? Hmm... Myślę, że tak. No to cóż... Jutro mam randkę ! Nieświadomie uśmiechnęłam się na tą wspaniałą nowinę i zasnęłam mając pewność, że na twarzy miałam uśmieszek ^^
  • kiepeła – inaczej głowa. Chciałam uniknąć powtórzenia ;p
Heeej dziewczynki, wracam po kilkunastu dniach krótkiej przerwy. Rozdział pisał się strasznie powoli. Może to przez te historie? Dodatkowo teraz … szkoła – o Boże ! Boję się jak cholera ale mam nadzieję, że jakoś sobie poradzę. Zobaczymy. Od razu uprzedzam, że rozdziału nie przeczytałam dwa razy, więc mogą się pojawić literówki takie jak np. przyjechał a nie przyjechała, więc nie zwracajcie na to uwagi ;) Jakby jakieś pytania były – proszę na gg – 44023229
Rozdział nie może obejść się bez podziękowań ;)
Rozdział dedykowany :
  • Katie ! - Jedyna, nie powtarzalna Katie ♥ Uwielbiam cię za wszystko. Kocham cię normalnie ! Wiesz za co ;) P.S. Myślałam, że ślub mamy już za sobą w wirtualnym Vegas ;p
  • Wampirzyca Magda – dziękuje ci za wszystko :) Wiesz za co ;) P.S. Jak wyścigi ? ;>
  • agusia1889 – dziękuje, że przez problemy z internetem wciąż ze mną jesteś :)
  • Belle – z wielką chęcią :) Dziękuje, za to, że podobają Ci [ wam ] się moje wypociny.
  • Katerina – trochę krytyki nigdy nie zaszkodzi a byłabym za nią baaardzo wdzięczna bo mogłabym stwierdzić co mogę poprawić. Po prostu piszcie ^^ Cieszę się, że podoba cię się to co piszę, bo ja osobiście ledwo łączę koniec z końcem. Szczerze mówiąc, nie wiem kiedy będzie następna notka bo nie wiem jak to wszystko ogarnąć :(
  • Bells Cullen-Swan – hah ! Pomysł z pierogami przyszedł do mnie pewnego piątkowego wieczora, gdy byłam u babci a ona postawiła przede mną talerz... pierogów ! Pysznych złocistych i obowiązkowo ze skwarkami ;p
  • Paulinee – Oj zobaczymy co z tą Tanyą zrobimy ;p
  • Sandi – jeśli będziesz mówiła takie bzdury o swoim opowiadaniu to... przeteleporuje się do ciebie i porządnie skopie ci tyłek ;p Uważaj kochana ;)
  • Rose i Vika – dla kogo ekstra dla tego ekstra ;p Mnie się osobiście to nie podobało. Tak jak wspomniałam – ledwo łączę koniec z końcem.
Tak więc... Nie mam pojęcia kiedy kolejna notka. Z góry przepraszam za wszelkie beznadziejne opisy, niedociągnięcia i błędy ! Jak wspomniałam – nie sprawdzałam rozdziału bo byłam pośpieszane przez pewnego rudzielca … Tak dobrze myślisz Katie ;pp 

Do napisania Kochane Moje ;**