środa, 26 grudnia 2012

Rozdział XIV - Jesteś mi winny dziesięć dolców !


Perspektywa Belli :
            Wstałam – jak zawsze – wypoczęta po wieczornym masażu. Mhmm... Powoli zaczynałam sobie przypominać wszystko w szczegółach i nieświadomie oblizałam wargi jakbym, miała je zwilżyć tuż przed pocałunkiem z Edw... Cholera ! Bella, uspokój się !
            Zerknęłam na zegarek – 9:15 . Spoko. Odwróciłam głowę w stronę okna próbując przypomnieć sobie ważny szczegół wczorajszego dnia potem z powrotem zerknęłam na zegarek a następnie – ponownie – na okno i powtórzyłam to kilka razy. Kurwa ! Za dwie godziny mam randkę z Edwardem ! Jak z procy wleciałam do łazienki i pod prysznic. Muszę się pochwalić, że dziś nie jechałam na dywaniku. Chyba dziś oboje mamy jakiś dobry dzień z chodniczkiem czy coś... Boże ja myślę o dywaniku w ubikacji jak o koledze ! Może zaraz go pocałuje na przywitanie?! Już mi się chyba jebie w głowie … Ogarnęłam się – w miarę możliwości – i pewnym krokiem wstąpiłam pod moją oazę spokoju, Ziemię Obiecaną, raj na Ziemi... czytaj po prostu prysznic. W każdym razie... puściłam na siebie strumień ciepłej wody a ten  moczył całe moje ciało. Wzięłam z małej półeczki w kabinie moją myjkę i wlałam na nią pół żelu pod prysznic... No co?! Musiałam jakoś pachnieć, nie ? Dokładnie wyszorowałam całe moje ciało nie omijając nawet centymetra mojej jasnej skóry... Po tej cudownej i odprężającej czynności spłukałam z siebie już nie potrzebną pianę i chwyciłam szampon do włosów. Wlałam go na ręce a potem wtarłam w kudły i masowałam przez bite kilka minut. Gdy byłam pewne że włosy są idealnie wymyte wypłukałam je dokładnie. Po tym wyszłam spod prysznica. Następnie ruszyłam do szafeczki w której trzymałam moje zabawki do włosów i wyciągnęłam z niej suszarkę oraz prostownicę i usiadłam przy toaletce. Podłączyłam oba urządzenia do prądu i zaczęłam suszyć swoje długie włosy. Gdy były już całkowicie suche[sorki za powtórzenie – dop.aut.] zauważyłam, że moja czerwona prostownica już się nagrzała, więc zaczęłam warstwami je prostować. Zastanawiacie się zapewne dlaczego nie wyprostowałam ich od razu. Otóż... mam sentyment do tej prostownicy. Okej … dobra nie sentyment, ale … no ludzie ! Po prostu ją uwielbiam. Co prawda trzeba poczekać kilka minut aby się nagrzała ale mi to w ogóle nie przeszkadza – mogę w tym czasie robić takie rzeczy jak właśnie suszenie moich kłaków.
            Gdy były już proste niczym druty zrobiłam przedziałek z prawej strony i tak zostawiłam  -prosto i naturalnie. Mając jeszcze czas wyciągnęłam najgorszą damską torturę świata. Tak moi drodzy, nie mylicie się - chodzi mi o pęsetę. Wyrwałam nią kilka pojedynczych włosów spoza łuku brwiowego, które biorą się nie wiadomo skąd.
            Ponownie w ruch poszła moja maszynka do golenia i żel
            Noto teraz czas na makijaż ! Chwyciłam mój ulubiony tusz i pomalowałam nim rzęsy– optycznie się wydłużyły i pogrubiły. Powieki przykryłam ciemnym- prawie, że czarnym cieniem, a całe oko podkreśliłam czarną kredką obrysowując nią oko. Ponownie zerknęłam na zegarek – 10:45. Idealnie. Następnie nakremowałam nogi, uda, ramiona, dekolt oraz szyję i twarz. Oczywiście nie smarowałam się po to, by świecić się jak kula dyskotekowa - o nie! Po prostu uwielbiam zapach tego kremu i nie wyobrażam sobie dnia bez niego. Gdy w końcu balsam wchłonął w moje ciało chwyciłam swoje obcasy w rękę i zeszłam na dół. Tam czekało na mnie niebiańskie śniadanie zrobione przez miedzianowłosego Boga. Oczywiście ten mój matołek nie zobaczył mnie więc po prostu wskoczyłam mu na plecy krzycząc do ucha :
- Cześć Matołku !
- A kurwa! Ale wrzeszczysz! - zrobił naburmuszoną minę sadzając mnie na blacie. Dałam mu całusa w policzek i nagle cała jego złość wyparowała - magia !
            Teraz zwróciłam uwagę bardziej na jego wygląd zaczynając od góry. Oczywiście jego włosy były w wiecznym nieładzie. Zielone oczy  przenikały mnie na wskór. Pełne, różowe usta czekały na pocałunek i ... dobra lecimy dalej, bo się na niego rzucę...
            Ubrany był w niebieską, lekką koszulę. Dwa górne guziki były rozpięte ukazując kawałek jego cudownej klatki piersiowej, a rękawy niedbale podwinięte do łokci. Na nogach miał zwykłe ciemne jeansy a'la rurki.
- Odszczeliłeś się jak szczur na otwarcie kanałów - wyszczerzyłam się do niego.
- Bo ubieram się tam gdzie ty - odszczeknął i wystawił mi język. Prychnęłam.
            Zeskoczyłam ze stołu poprawiając sukienkę, która podsunęła się trochę do góry... Miałam nadzieję, że Edward tego nie widział. Spojrzałam w bok obserwując go kątem oka. Nadzieja matką głupich...
            Wskoczyłam na krzesło barowe i zaczęłam jeść moje niebiańskie tosty. Mhmm niebo w gębie! Chłopak przyglądał mi się z głupią miną
- No co ? - zapytałam plując się.
- Jesz jak świnia. - stwierdził sięgając do mojego policzka ręką. Poczułam dreszcz, który zawsze mi towarzyszy przy kontakcie fizycznym z Edwardem. Zielonooki starł z mojej twarzy masło, które nie było tylko na policzku ale także na podbródku i nosie. No co ? Głodna jestem no nie. Uczucie elektryczności znikło w chwili gdy Edward zabrał swoją dłoń z mojej twarzy.
            Po 'kulturalnym' zjedzeniu śniadania chłopak dosłownie wpakował mnie do samochodu. Gdy pytałam gdzie jedziemy on mówił - 'zobaczysz' albo 'poczekaj rzesz no niecierpliwe dziewczę!' - No dobra to drugie mówił gdy zaczęłam wypytywać go o to co dwie minuty i się wkurwił. W końcu zatrzymaliśmy się na parkingu obok... wesołego miasteczka! Ostatnim razem tam byłam mając 7 lat wraz z Esme. Pamiętam jak bałam się wsiąść na małego kucyka ale w końcu usadowiłam się tam wraz z... Esme ! Wyglądało to pewnie zabawnie ale ja czułam się bezpieczna. Gdy spojrzałam w lewo - na Edwarda ten tylko głupkowato się uśmiechnął. Wzruszyłam ramionami i otworzyłam drzwi wysiadając i jednocześnie zabierając torebkę. Ramię w ramię weszliśmy za bramkę - Ed przepuścił mnie, jak na gentelmana przystało, w bramce a ja wykłócałam się z nim o cholerne karnety na jeden dzień. Nie będzie za mnie płacił do cholery jasnej !
- Edward ! Jestem kobietą ! Mnie się ustępuję! Och no weź! - rozejrzałam się - Popatrz tylko! Przez Ciebie się kolejka zrobiła! No wiesz co ! Wstydziłbyś się, wiesz? Do cholery mogę zapłacić za siebie ! - kobieta za ladą śmiała się z nas otwarcie. Świetnie! Ja chcę tylko kupić sobie cholerny karnet za 39,99$ Czy nie mogło być po prostu 40$ ? Fuknęłam wściekła na tą cenę. Och coś czuję, że zbliża się zespół przedmiesiączkowy...
            W końcu ustaliliśmy że on za mnie opłaci a ja mu to oddam w domu ( przystał na to tylko dla tego, że kolejka robiła się coraz dłuższa). Oczywiście ja chciałam zapłacić. Rzuciłam sprzedawczyni czterdzieści dolarów z pogardliwym 'reszty nie trzeba'. Kobieta prychnęła. Z dumnie uniesioną głową poszliśmy w stronę wejścia. No chyba go pojębało! Chłopak prowadził mnie prosto do ... domu strachów! No świetnie!
            Wyrywałam się ile mogłam! Serio! Nie moja wina, że on ... nie potrafi wybierać atrakcji ! O właśnie! No przecież ja bym wybrała chociażby te latające koniki. Są takie bezbronne ! I na pewno bardzo bezpieczne. Tęsknie spojrzałam w ich stronę zanim Ed pociągnął mnie do wagonika, który pochodził od tego cholernego domu! Małpa z niego! Zemszczę się! Wsiedliśmy i wagonik zaczął powolutku jechać. Przybliżyłam się mocniej do Edwarda i wtuliłam w jego prawy bok. Chłopak spojrzał na mnie, a ja wyszeptałam mu do ucha :
- Edwardzie zrobię wszystko tylko wypuść mnie z tego cholernego wagooooo - nie skończyłam bo wagonik szybko przyśpieszył przez co - jeśli to możliwe - jeszcze bardziej przytuliłam się do Edwarda. On natomiast obtoczył mnie tak, że moja głowa była tak jakby pod jego pachą - ale trochę niżej. Nie śmierdział potem tylko mocnym, męskim dezodorantem. Pachniał ... bezpieczeństwem. Ścisnęłam mocniej torebkę leżącą na moich kolanach.
            Nagle coś dotknęło mojej głowy. Nie mógł być to Edward, ponieważ jedną rękę miał owiniętą wokół mojego pasa i tam zakończoną, zaś druga trzymała moją dłoń i uspokajająca głaskał jej środek. Wystraszyłam się i pisnęłam na co chłopak zaczął się śmiać. Świetnie... Do końca wycieczki tuliłam się mocno do zielonookiego i miałam zamknięte oczy. Już jesteśmy - wyszeptał mi do ucha, a ja otworzyłam powieki. Ponownie byliśmy na otwartej przestrzeni, a ludzie przed nami czekali by wsiąść do kolejki, którą... zajmowaliśmy wraz z Edwardem. Pośpiesznie wysiadłam nie oglądając się za siebie. Ręce skrzyżowałam na piersi a głowę trzymałam uniesioną wysoko. Pewnie wyglądałam jak rozkapryszone dziecko...
- Czekaj ! - zawołał za mną aksamitny baryton. Nie odwróciłam się. - Bells, o co chodzi ?
- Do jasnej cholery po co mnie tam zabierałeś ?! I jeszcze się ze mnie śmiałeś ! Wiesz co... Wstyd ! - krzyczałam uświadamiając sobie, że naokoło nas zbiera się coraz więcej ciekawskich.             
                Pociągnęłam zaskoczonego chłopaka w stronę waty cukrowej. Zamówiłam jedną wielką. Zapłaciłam 3$! No! Facet zna się na rzeczy! 3$ a nie jakieś popieprzone 2,99$ i ciągłe pytanie 'masz centa?'. Uśmiechnęłam się do starszego pana za maszyną do robienia waty cukrowej, o której nazwie nie mam pojęcia. Mężczyzna odwzajemnił ten serdeczny gest. Pożegnaliśmy się z nim siadając na pobliskiej ławeczce. Śmiejąc i żartując zjedliśmy tę lepiącą się słodkość a jednocześnie bombę kaloryczną, ale po co przejmować się jakimiś tam kilogramami? No błagam! Nie będę liczyć kalorii jak głupia, no bo po co? Dla jakiegoś chłopaka? Jeśli naprawdę by mu na mnie zależało pokochałby mnie za wnętrze, a nie za cyferki na wadze czy wymiary w talii.
            Jeździliśmy na różnych karuzelach - od tych śmiesznych po te, od których można dostać zawału, bo nagle stoi za tobą jakiś kościotrup!* Słońce powoli już zachodziło - na mojej komórce widniała godzina 19:30 i wtedy Edward zaproponował ostatni już nasz cel w wesołym miasteczku - Diabelski Młyn. Zgodziłam się natychmiast - nigdy jeszcze nie byłam na takiej karuzeli.
            Z oddali już zauważyliśmy młodego chłopaka sprzedającego bilety i sprawdzającego karnety.
- Idę o dziesięć dolców, że chłopak będzie do Ciebie zarywał - rzucił luźno w moją stronę zielonooki. Zastanowiłam się chwilę nad jego słowami - warto? Przecież nie jestem do cholery chodzącą seks-bombą z napisem 'łatwa i wolna - zagadaj!' Nie każdemu facetowi się przecież podobam  - i dobrze! Faceci to frajerzy! No oprócz Edwarda, Jaspera, Emmetta, Carlisl'a!
- Przyjmuję zakład - powiedziałam pewna zwycięstwa.
            Podeszliśmy jak gdyby nigdy nic do widocznie zmęczonego kasjera. Ja szłam bliżej niego bo Ed tak chciał - nie można mu nie ulec , uhh Bello! Jesteś takim damskim pantoflarzem. Ofiara naszego zakładu spojrzała na mnie i niczym nie wzruszona sprawdziła karnet. Posłałam Edwardowi zwycięskie spojrzenie.
- Proszę, niech pani wsiada - powiedział otwierając małą bramkę przez którą każdy normalnie by przeskoczył. Kompletnie zignorował Edwarda, który odchrząknął na tyle głośno, by chłopak zwrócił na niego uwagę. Podniósł wzrok i oczy od razu mu się zaświeciły, a po zmęczeniu nie było śladu.
- Ta...Taa...Taak, pro... proszę pana ? W czym mogę służyć? W czymś pomóc? - czy tylko dla mnie dwa ostatnie zdania zabrzmiały dwuznacznie? Edward najprawdopodobniej nawet nie zauważył zmiany w zachowaniu... Ricka - tak brzmiało imię z plakietki. Miedzianowłosy podał mu karnet wciąż patrząc na mnie. Rick otworzył dla nas obu bramkę patrząc wciąż na Edwarda, a dokładniej na ... jego tyłek. Wsiedliśmy do wagonika - nie było to jak w London Eye - który zawsze chciałam odwiedzić, a mianowicie nie były to wielkie wagony po których można było swobodnie się poruszać lecz był to wagonik czteroosobowy. My zajęliśmy miejsca obok siebie. Rick opuścił na nas specjalne zabezpieczenie z góry desperacko ocierając się o koszulę Edwarda nie zauważając braku zainteresowania ze strony mojego przyjaciela... Czy tylko przyjaciela?
            Rick odszedł od nas.
- Boże... Koleś był ślepy! Ledwo na Ciebie spojrzał! Nawet nie zarywał do ... - nabuzował się Ed.
- To dlatego, że zarywał do Ciebie - przerwałam mu wystawiając język. Chłopak wytrzeszczył na mnie oczy.
- Co ? No chyba Ci się przyśniło. Nie patrzył na mnie w taki sposób! To facet był!
- Widocznie homoseksualista bądź biseksualista! Mam Ci tłumaczyć co to znaczy? - wywróciłam na niego oczami.
- Udowodnij! - W tym momencie maszyna się poruszyła a ja mechanicznie przyległam do boku Edwarda - nie było to trudne, ponieważ miejsce w wagoniku było ograniczone. Mimo wszystko chłopak tak jak na początku - w domu strachów ponownie mnie objął.
- Patrzył na Ciebie jak na ósmy cud świata! Kiedy opuszczał to śmieszne zabezpieczenie - w tym momencie dotknęłam ręką tej kupy metalu. - starał się o ciebie otrzeć w każdy możliwy sposób. Coś jeszcze? A tak! Patrzył Ci się na tyłek! - Tylko ja mogę to robić, chciałam dodać ale się powstrzymałam.
- Myślałem, że z tym ostatnim to ty - powiedział poruszając sugestywnie brwiami. Prychnęłam, gdy głowa opadła mi na jego ramie. On zaś obejmował mnie ramieniem wokół talii.
- Ale i tak jesteś mi winny dziesięć dolców - powiedziałam zadowolona przeciągając się co było trudne, bo wciąż byłam w ramionach Edwarda.
- No ale przecież... - zaczął się kłócić.
- Nie dyskutuj ze mną - powiedziałam prawie, że dzieląc słowa na sylaby. Chłopak zgorszony wydął wargi i podał mi pieniądze. Ja natomiast, z dumnie uniesioną głową wsunęłam ją do mojej torebki... potem się włoży do portfela...
            Siedzieliśmy tak bez słowa wpatrując się w tętniące miasto i zdając sobie sprawę, że wyjeżdżamy coraz wyżej - w międzyczasie dowiedziałam się, że jedno okrążenie trwa około godziny. Nagle oboje zauważyliśmy, że nad miastem zbierają się chmury - czarne i grube, ale tylko i wyłącznie deszczowe - nie zbierało się na burze, a jedynie deszcz. Siedząc po lewej stronie Edwarda sprawdziłam godzinę - jechaliśmy dopiero dwadzieścia trzy minuty. Nagle znikąd zaczął padać... niee , padać to złe określenie! Zaczęło lać jak z cebra! Gdzieś w oddali grzmiało ale byłam pewna, że do Miami burza nie dotrze. W mniej niż trzydzieści sekund byliśmy przemoczeni do suchej nitki! Spojrzałam na Edwarda, który był cholernie mokry. Jego lekko pognieciona koszula teraz idealnie przylegała do gładkiego i umięśnionego torsu, a jeansy przybrały odcień dużo ciemniejszy niż wcześniej, jego miedziane włosy były zlepione przez wodę i przybrały barwę ciemnego brązu. Rzuciłam okiem na swój wygląd. Dawniej proste włosy, teraz poskręcały się w loki i przykleiły do pleców, ramion i sukienki, która nie zmieniła swego koloru. Bogu dzięki za wodoodporny makijaż! Po nogach spływały lodowate kropelki wody, ale mimo wszystko nie było mi źle - byłam tu z najcudowniejszym facetem na świecie!
            Nagle, kompletnie bez powodu zaczęliśmy się śmiać. Dalej siedzieliśmy wtuleni w siebie i chichotając gdy ludzie z innych wagoników patrzyli na nas ja na wariatów. Obserwowaliśmy jak z ulewy zostaje lekka mżawka, by po chwili całkowicie zniknąć. Po minięciu około pięciu minut zaczęła się pojawiać tęcza - w Phoenix burza była rzadkim zjawiskiem pogodowym, więc wpatrywałam się zaczarowana w barwny łuk powstający na niebie wskutek załamania promieni Słońca w kroplach deszczu. Była piękna - kolory wyraźnie odznaczały się na szarawym niebie. Odwróciłam się w stronę Edwarda by podzielić się z nim moimi odczuciami na taki klimat, lecz zorientowałam się, że chłopak wpatrywał się we mnie z dzikimi oczami i lekko rozwartymi ustami. To mi wystarczyło. Pod wpływem chwili (a może nie?) rzuciłam się na niego z siłą taką, że wagonik lekko się zakołysał, i wpiłam się w jego wargi. Nie myślałam o jutrze - że jeśli mnie odrzuci, rano obudzę się zawstydzona mojego postępku i spłoszona będę unikać Edwarda - co jest niemożliwe, bo mamy wspólną łazienkę i balkon. Na Boga! My razem mieszkamy! Ku mojemu zaskoczeniu chłopak nie odrzucił mnie i nie zaczął na mnie wrzeszczeć, wręcz przeciwnie! Przyciągnął mnie do siebie mocniej - jeżeli to w ogóle możliwie, jedna ręka wędrowała po moich plecach a druga trzymała mnie za kark. Ja również nie byłam mu dłużna - oplotłam jego szyję niczym boa. Czułam, że on sam się uśmiecha - również powtórzyłam ten gest szczerząc się jak głupia i przerywając pocałunek z powodu braku tlenu. Oboje głośno oddychaliśmy, wręcz sapaliśmy. Oboje szczerzyliśmy się jak głupi do sera. Oboje spoglądaliśmy sobie w oczy. Oboje ponownie się przytuliliśmy...  Wtuliłam się w jego przemoczoną koszulę i zamknęłam oczy czując się bezgranicznie szczęśliwa i bezpieczna. To w takim miejscu, w takiej pozycji, z tą osobą mogłabym spędzić całe życie. Oplotłam ramiona wokół jego pasa.
            Edward także mocno mnie objął całując we włosy. Gdy przylgnął ustami do mojej głowy czułam jego uśmiech formujący się na ustach. W takich chwilach człowiek czuje się szczęśliwy. Ja tak właśnie miałam.
            Nagle ogarnęła mnie straszna myśl. A co jeśli on nie chce ze mną być? Co jeśli traktuje mnie jedynie jako 'przyjaciółkę z korzyściami' ? Co wtedy? Przerażona nie pytałam o to, co nas łączy. Te myśli odrzuciłam na drugi plan. Postanowiłam cieszyć się zasadą tu i teraz.
            Całując się i przytulając odbyliśmy tak resztę czasu na kolejce.
- Idziemy coś zjeść ? Głodna jestem - zajęczałam i jak na potwierdzenie zaburczało mi w brzuchu.
- Pewnie! Chodź, niedaleko jest McDonalds.
            Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w siną dal. No ok - może nie tak siną bo tylko do centrum miasta... Przez całą drogę Edward trzymał mnie za rękę - wciąż nie pytałam czym w końcu jesteśmy. Chłopak zaparkował pod restauracją z żółtym szyldem głoszącym McDonalds. Wysiedliśmy. Zielonooki ponownie złączył nasze dłonie i przepuścił mnie w drzwiach - mój gentelman ! Podeszliśmy w wolne miejsce w kolejce i myśleliśmy co wybierać. Tym razem chłopak stał za mną i opierał swoją głowę na moim ramieniu. Oboje śmiejąc się i żartując wybraliśmy HappyMeal. Ja w swoim zestawie miałam cheeseburgera, dużą cole, frytki oraz jabłuszko, a z zabawek wybrałam Sida. Edward natomiast wziął hamburgera, czekoladowego shake, nugetsy, jabłuszko i wybrał Diego jeśli chodzi o gadżety. Ze swoimi zamówieniami - kolorowymi, kartonowymi domkami podeszliśmy do wolnego stolika. Skonsumowaliśmy nasze posiłki śmiejąc się i wygłupiając.
- Sid się cały czas pluje i jest chudy jak szkapa ! - powiedział Edward tonem pięcioletniej dziewczynki, która przechwala się lepszą Barbie.
- Ale jemu chociaż nie wystają zęby! No może ma trochę dłuższe... ale na pewno ładniejsze od twoich !! - zaprotestowałam podobnym tonem wykłócając się.
- Sida są żółte - powiedział, wystawiając mi język. Zmrużyłam na niego oczy niczym wąż.
- Phi! Idę do łazienki - powiedziałam, odchodząc z dumnie podniesioną głową. W łazience było lustro na całą ścianę, więc z uśmiechem stwierdziłam, że włosy i sukienka są już suche, ale  moich prostych kłaków nici, zatem tylko przejechałam po nich palcami. Umyłam łapki i skierowałam się do drzwi. Z ciekawością zauważyłam, że Edward pisał do kogoś sms'a po cichu - na ile cicho da się iść w obcasach - podeszłam do niego i zerknęłam mu przez ramię. Właśnie wysyłał sms'a do... Alice!
- Hej! - wyszeptałam mu do ucha zmysłowym głosem, na co ten podskoczył. Telefon został schowany do kieszeni w jego jeansach.
            Rozglądnęłam się po McDonaldzie i spostrzegłam że na przeciwko, na moim miejscu siedziała jakaś wypudrowana blondyna z niemałym dekoltem. Nie mogłam nic powiedzieć o jej dolnym stroju, ponieważ był zakryty stolikiem.
- W czymś mogę pomóc? - spytałam zaskoczona jej obecnością. Dziewczyna pokiwała głową oblizując usta gdy patrzyła na Edwarda. Ten też dopiero ją spostrzegł. Widocznie był za bardzo zaaferowany swoją komórką. Teraz oboje spoglądaliśmy na nieznaną dziewczynę.
- Chcę jego - powiedziała wskazując na Edwarda i ponownie oblizując wargi.
- Za późno, już jest mój - powiedziałam z triumfalnym uśmiechem.
- Tylko jedna noc... - prosiła.
- Wypierdalaj! - krzyknęłam rozdrażniona jej postawą. Dziewczyna szybko się uwinęła widząc mój wyraz twarzy. - Wrrrr! - warknęłam padając bokiem na kolana Edwarda i dając mu buziaka w usta. Jak korzystać to na całego ! Poza tym on nie protestował.
- Wracamy ? - spytałam.
- Jestem twój ? - odpowiedział pytaniem pomijając, że w ogóle coś mówiłam. Faceci !
- Chodź już! - wkurzyłam się no! Skąd mam wiedzieć czy on chce być mój? Czy ja chcę być jego? To proste - pewnie, że tak! Ale co z nim ?
- No dobra, ale się nie wywiniesz od odpowiedzi! - powiedział wstając.
            Razem ruszyliśmy do samochodu. Do domu dojechaliśmy w miarę szybko - mimo, że Miami to niezbyt spokojne miasto. Śpiewaliśmy piosenki, śmialiśmy się, ale była też komfortowa cisza, która była... komfortowa!
            W końcu podjechaliśmy pod nasz dom. Coś mi w nim nie pasowało. Zmrużyłam oczy na budynek. Ponownie z Edwardem chwyciliśmy się za ręce i krok w krok weszliśmy do domu. Coś mi nie pasowało po prostu! Zdenerwowana przed wejściem do salonu puściłam rękę zielonookiego. Przeszliśmy przez próg, a tam .... 

* Zawał serca w wieku 10 lat gdy wujek wpakował mnie do domu strachu do kolejki [ Chorzów ] wyjeżdżamy tak jakby na powietrze na pierwszym piętrze a za nami kościotrup 

Jeśli ominęłam jeszcze jakąś gwiazdkę to piszcie ;) 

Przepraszam za błędy ale tylko 14 lat mam i trójeczkę z polskiego - wiem, cięnka jestem :D   
P.S. Czy tylko ja marzę o pocałunku z ukochanym na diabelskim młynie na który nigdy nie wsiąde ? :D 

Chyba każdy skapował o co chodzi z Sidem i Diego, nie ? Jeśli nie to zdjęcie : 
 http://images2.fanpop.com/image/photos/9800000/Sid-and-Diego-ice-age-2-the-meltdown-9855640-700-525.jpg
_________________________________________________________________________

I jak się podoba?
Okej, wyjaśniam.
Wiem, nie było mnie długo... *martwa cisza* bardzo długo... Trudno mi się pisało ten rozdział, ale mam dla was myślę, że miłą wiadomość ! Zrobiłam plan rozdziałów i zaplanowałam przyszłe, całe 14 ;)
Przepraszam, że tak długo mnie nie było - szkoła i nadrabianie to jedno, dodatkowo miałam lekkie problemy w rodzinie, które wczoraj się rozwiązały jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
To nie tak, że nie zamierzałam napisać rozdziału - a broń Boże ! Starałam się na mnóstwo okazji! Między innymi na 16 listopada - premierę Przed Świtem cz.2 ! Oglądałyście ? O jejku ! Ja byłam taka wzruszona! Jeszcze ta wizja ! Wrr ! Jak wam się podobało ?
Obiecałam sobie, że dodam rozdział na święta - specjalnie dla Oliwi, która mnie ciągle męczyła pytaniami o rozdział :D
Co do rozdziału... Nie jest długi - bo przenoszę część na następny - już 15. rozdział.  
Przepraszam jeszcze, że nie skomentowałam wszystkich waszych rozdziałów na blogach , będę to nadrabiać ;) Na razie nadrobiłam tylko everybody-hurts ale niedługo mam ferie , jako, że jestem z małopolski i startujemy jako pierwsi co jest chujowe ale trudno . w każdym razie ferie zapowiadają się siedzeniem w domu więc będę nadrabiać dziewczyny ! Piszcie jak wam minęły święta i mikołajki - co dostałyście i ile kg więcej ? :D Ja się boję sprawdzać :P

No to może ja do dedykacji już przechodzę , co ?
Okej zaczynamy !

- Rosa - już jest , jako pierwszy :D Musiało mi się coś tam pojebać w komentarzach :P I w głowie też, ale to już pomińmy :P
- Katie ! - dziękuje Kochanie za wspieranie mnie! Szkoda, że ostatnio tak się mijamy na GG * pociąga noskiem* I tak wiesz, że Ciebie kocham :** P.S. Cieszę się, że dobrze całuję, uważaj bo się czerwona zrobię :P
- Vika - hue hue :D Powodzenia w szkole powiadasz? Ja się Ci muszę pochwalić, że nawet z matmy mam moją trójeczkę ♥ Wyciąganą ale jednak trójeczkę ! Ouu jeaaa ! Cieszę się, że moja wyobraźnia nie szwankuje i Ci się podobają te historię. Zapomniałam dodać, że jedną historię przerobiłam z internetu za co ogromnie przepraszam i była to bodajże historia Emmetta, reszta jest wymysłem mojej 'zdrowej' główki :D
- Wampirzyca Magda - dawno nie pisałyśmy *smutna * trzeba to nadrobić Słoneczko ;) Dziękuje za pomoc w szablonie , twojego bloga niedługo nadrobię ;) Bella nie miała kasku jak jechała , hue hue :D A że ja w mieście mieszkam , takim wsiowym mieście ale mieście i nie mam gdzie zjechać na sianie z dwóch powodów - nie mam siana - po drugie - sąsiedzi by na mnie dziwnie patrzyli :P
- Rose - Mam nadzieję, że cierpliwość będzie Ci jeszcze ze mną służyć xDD
- Paulineee - Już wszystko wiadomo jak widać ;) Mam nadzieję, że ten rozdział się podoba mimo, iż pisałam go ... bardzo długo xDd
- agusia1899 - Nie chcę być anonimowa, chcę być jak najbliżej was  - tak blisko jak pozwala nam internet ale nie wiem w jaki sposób chciałabyś mnie poznać - mam się opisać, chcesz facebooka, GG ? Czekam na propozycję ;) P.S. Nigdy was nie zostawię ! Za bardzo was wszystkie kocham dziewczyny ! ;*
- Bells Cullen-Swan - Jakie późno ? Zawsze czekam na twojego komentarza :P Jeśli chodzi o pierogi to jestem zbyt głodna by oddawać , a w szczególności te mojej babci , hueheu :P
- małami - Cieszę się, że wróciłaś ;) bo ostatnio to chyba tylko na onecie pisałaś :D
- Pepsi17 - Prędkość światła powiadasz :D Mam nadzieję, że ten czas oczekiwania na rozdział nie bardzo się wydłużał :P Niedługo nadrobię zaległości na twoim blogu ;)
- Alice Cullen-Whitlock - Oczywiście, że mogę informować na blogu ;) Mam do Ciebie wielką prośbę, mogłabyś wyjaśnić - jak dziecku - dokładnie o co chodzi z tą nominacją do bodajże Liebster Award :D Kompletnie nie wiem o co chodzi - wiem, tępa jestem :P Co do twojego bloga to masz piękny wystrój ♥
- Beata - no i proszę :P Rozdział także dla ciebie ;) Postaram się dodawać trochę częściej rozdziały - czyt. zanosić swój tyłek częściej przed komputer :P
- Katerina - moja propozycja jest wciąż aktualna , hue hue :D

Przepraszam, jeśli kogoś przez przypadek pominęłam ale śpieszy mi się by cieszyć ryj jak do każdego napisze, że nowy rozdział

Osobna wiadomość do Amandy i Kingi : Wasza rozmowa na GG przez opisy powala mnie na łopatki ! Pozwolę sobie przytoczyć :
- Mam wenę !
- Kochana ! Ty zawsze masz wenę
hahahahahahah ♥  

No to jak dziewczynki ! Opijamy stary 2012 rok i módlmy się, by 2013 był pełny szczęścia, a - dla pisarek - pełen weny ! Pijanego Sylwestra!

Kocham Was wszystkie dziewczyny !

Do napisania niedługo !!!

P.S. Nigdy o was nie zapomnę , ale mam też informację, że jeśli ktoś ma konto chomikuj to prosze o nicki bo sama także mam i to także opóźnia moje pisanie bo czytam różne opowiadania na chomiku :P

Oto mój chomik ;)

http://chomikuj.pl/Asia_Happy



poniedziałek, 10 września 2012

Rozdział XIII - Jutro mam randkę !

Oczami Belli
Przyjaciele zjawili się kilka minut po dwudziestej. Chłopacy nieśli kilka zgrzewek piwa za to dziewczyny w rękach miały siatki z chipsami i napojami bez procentów. Każdego przywitałam buziakiem w policzek. Ed, który stał za mną zrobił to samo co ja. To znaczy Emm'owi i Jazz'owi podał rękę, żeby nie było...
Weszliśmy w szóstkę do naszego salonu i usiedliśmy na podłodze w kółku. Po moje j prawej siedział Edward, który opierał się razem ze mną o tył kanapy. Po lewej Alice i Jasper. Dziewczyna opierała się na swoim chłopaku a ten podtrzymywał ją za talię. Koło nich a jednocześnie naprzeciwko mnie siedziała Rose i Emmett. Chłopak leżał swobodnie głową do nas [ mam nadzieję, że wiecie o co chodzi :D – dop.aut. ] a blondynka siedziała po turecku. Wszyscy skierowali swój wzrok na mnie. Otworzyłam usta i powiedziałam :
  • Nie przez przypadek dziś się tu spotkaliśmy. Powiedziałam wpatrując się w puszkę piwa, którą trzymałam. - Na pewno pamiętacie tą cholerną imprezę. - rozejrzałam się po ich twarzach. Każdy pokiwał głową – Wtedy przyrzekłam sobie, że opowiem wam o sobie i dlaczego tu trafiłam. O moim wcześniejszym życiu...
  • Bello – zaczęła Alice. - wiem, a właściwie wszyscy wiemy, że jest ci trudno więc może ja zacznę. - pokiwałam tylko głową na tak. Nie chciałam mówić pierwsza. - A więc zawsze myślałam, że jestem szczęśliwa. Miałam piękny dom, wspaniałych rodziców i 'cudownych' przyjaciół – przy dwóch ostatnich słowach ironizowała. - Mając raptem dziewięć lat moi rodzice oddali mnie do adopcji. Nie wiedziałam dlaczego. Byłam tam przez trzy lata. Najgorsze trzy lata w moim życiu. To był najgorszy czas w moim życiu. Dostawałam lanie od dziewczyn z pokoju. Właściwie to za nic. Byłam zbyt słaba, żeby się bronić. Były ode mnie starsze więc i tak nie miałam szans. Im nie podobało się nawet to, że zostawiłam pod łóżkiem czystą skarpetkę! Pewnego razu gdy wszyscy byliśmy na zajęciach do pokoju weszła niewysoka kobieta o pięknym uśmiechu. Rozmawiała z jedną z pracownic Domu Dziecka. Potem ucichły i nieznajoma zaczęła się rozglądać. Wspominałam, że obok niej stał również uśmiechnięty mężczyzna trzymający ją za rękę? Ich wzrok najdłużej zatrzymał się na mnie. Po chwili popatrzyli na siebie, jeśli to możliwe uśmiechnęli się jeszcze szczerzej i podeszli do mnie. Tajemniczą parą byli … Esme i Carlisle! Odeszli mówiąc, że wrócą. Nie wierzyłam – nie chciałam wierzyć. Było mnóstwo innych ludzi, którzy tak mówili, ale nie wykonali tego – nie wracali, a jeśli tak to nie po mnie. Dwa dni później Esme i Carlisle rzeczywiście wrócili. Teraz postaramy się, abyś była najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem, jak myślisz ? Uda nam się ? To były słowa Esme. Ja tylko się uśmiechnęłam i mocno ich przytuliłam. Gdy dojechaliśmy do domu miałam tu już swój pokój. Byłam ich oczkiem w głowie. Gdy kiedyś spytałam ich dlaczego trafiłam do Domu Dziecka odpowiedzieli mi szczerze. Moi 'rodzice' – ci biologiczni oddali mnie w tamto miejsce z powodu ' braku wystarczających pieniędzy na utrzymanie dziecka '. Esme powiedziała mi w tajemnicy, że tak naprawdę moja matka zaszła w ciążę i dlatego TAM trafiłam... Ale rzeczywiście – udało im się mnie uszczęśliwić. - skończyła a po jej policzku spłynęła kryształowa łza. Jazz przytulił ją i pocałował we włosy. Emm postanowił, że po każdej historii będą grupowe uściski. Tak też było. Bardzo dręczyło mnie jedno.
  • Alice... - zaczęłam. Wszyscy na mnie popatrzyli – czy spotkałaś kiedyś te dziewczyny z Do... Domu Dziecka jeszcze kiedyś ? - dziewczyna słabo się uśmiechnęła i poprawiła włosy.
  • One... są już dorosłe. Niedawno się widziałyśmy. Byłam wtedy na zakupach w centrum całodobowym, Na początku kompletnie ich nie poznałam. Po prostu gdy biegałam od sklepu do sklepu zauważyłam grupkę niewiele starszych ode mnie dziewczyn. Na początku śmiały się tylko między sobą i plotkowały na temat facetów – taa, nie trudno było usłyszeć. Jestem pewna, że kasjerki w sklepie słyszały każde słowo. Gdy mnie zauważyły stanęły w pół kroku zszokowane. Potem znowu zaczęły szeptać między sobą. Nie przejęłam się tym za bardzo i ruszyłam ku sklepowi. W końcu około północy wyszłam z galerii. Nie miałam zbyt dużo zakupów bo raptem dwie torby. Szłam w kierunku mojego samochodu i wtedy wyłoniły się te dziewczyny z jednego z zaułka.
  • Alice ! Ile to my się nie widziałyśmy ? - powiedziała najwyższa z dziewczyn. Była całkiem ładną blondynką.
  • Yyy... Znamy się ? -zapytałam oszołomiona. Nie wiedziałam z kim rozmawiam !
  • Ohh ! Nie pamiętasz suko ? Dom Dziecka nr 7 w Miami ? Zabrałaś nam rodziców ! - wykrzyczała inna. Nie pamiętam ich imion. Trzecia z kolei chwyciła mnie za szyję i przycisnęła do pobliskiej ściany. - Odpowiadaj !
  • Sami mnie przygarnęli. Nie kazałam im tego robić...
  • Nie pozwalaj sobie suko ! - krzyknęła ta blondyna
  • Chyba już wiem co z nią zrobimy. - powiedziała tajemniczo jakaś brunetka. Uśmiechnęły się i blondynka wyciągnęła nożyczki. Podcięły mi włosy. Baa! Te dziewczyny mogły nieźle mi pokaleczyć twarz gdyby nie ochroniarz. Teraz oczekują na proces w areszcie. Tak swoją drogą nigdy nie odważyłabym się na taką fryzurę jaką mam teraz. W sumie to nawet podoba mi się to uczesanie. Jest oryginalnie. Nie chcę mieć już długich włosów... - zakończyła i słabo się do mnie uśmiechnęła. Zauważyłam, że mnie i Rose tak jak Al leciały właśnie łzy po policzkach. Szybko się ogarnęłam i przypomniałam, że miałam nie ryczeć.
  • No to może teraz ja... - powiedziała długonoga blondynka, gdy wraz z Alice się uspokoiły. - Moi biologiczni rodzice byli wyciągnięci jak z innego wieku ! O wszystkim za mnie decydowali! Mając szesnaście lat chcieli aby rzuciła szkołę i poszła do pracy! Ale ja nie chciałam – chciałam być kobietą niezależną. Oni tego nie rozumieli. Za każdym razem gdy się im sprzeciwiałam dostawałam w twarz od ojca. W końcu doszło do tego, że sami wypisali mnie ze szkoły i znaleźli mi pracę jako barmanka w jednym z klubów nocnych. Wkrótce klub upadł a ojciec stwierdził, że już czas abym znalazła sobie mężczyznę. Oczywiście musiał być zamożny! Sama chciałam szukać dla siebie miłości mojego życia, ale ojciec tego nie pojmował i dwa tygodnie później kazał mi się ubrać w najbardziej wydekoltowaną sukienkę z całej garderoby. Nie wiedziałam o co chodzi, ale zgodziłam się bo bałam się kolejnego uderzenia w twarz. Do sukienki założyłam szpilki i zeszłam na dół. Tam ojciec rozmawiał już z jakąś rodzinką. Matka, ojciec i syn. Dobrze ubrani. Cała rodzina miała blond włosy. Wtedy ojciec spostrzegł, że zeszłam.
  • Och Rosie ! - nazywał mnie tak gdy miałam 5 lat – Kingowie przyszli w odwiedziny. Poznaj ich proszę i oprowadź kolegę po domu. - zdziwiła mnie jego prośba, ale zgodziłam się. Już od pierwszych dwóch minut wiedziałam, że nie polubię najmłodszego blondynka. Wiem tyle, że miał na imię Royce i był o rok starszy ode mnie. Jestem pewna, że nawet nie wiedział jaki mam kolor oczu bo ciągle wpatrywał mi się w dekolt ! Co jakiś czas gdy rodzice zachwycali się pokojami chwytał mnie za tyłek i szczypał. To było okropne. W końcu usiedliśmy do stołu. Oczywiście mi przyszło siąść obok tego zboczeńca... Chłopak przysunął się do mnie bardzo, bardzo blisko. Już w połowie poczułam jego dłoń na moim kolanie. Posuwał rękę coraz wyżej i wyżej. Starałam się dyskretnie ją ściągnąć ale chłopak nie dawał za wygraną. Następnie chłopak doszedł do miejsca w którym zaczynał się materiał mojej sukienki. Koleś przegiął! Nie chcąc wszczynać kłótni między moim ojcem a mną przeprosiłam wszystkich i wyszłam do łazienki. Wróciłam i spostrzegłam, że jest jeszcze jedno miejsce koło ojca Royca. Mój własny 'tatuś' popatrzył na mnie dziwnie, ale nie przejęłam się tym za bardzo. W końcu kolacja się skończyła. Pożegnaliśmy się wszyscy. No prawie wszyscy bo Roycowi kiwnęłam tylko głową. Po całym zajściu pobiegłam szybko na górę aby uniknąć gniewu ojca. Szybko przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi i wiedziałam już kto to. Chwilę później poczułam mocne szarpnięcie za włosy – pociągnięcie było tak mocne, że spadłam na ziemię. On mnie podniósł i przytrzymywał abym patrzyła prosto na niego. Tym razem nie dał mi tylko w twarz tak jak zwykle. Potem zaczął mnie bić z całej siły pięściami i kopać po nogach. Pamiętam tylko ból jaki mi zadawał i moje wrzaski o pomoc. Wiedziałam, że matka wszystko słyszy ale nawet nie próbowała mnie bronić. W końcu zemdlałam a on odszedł. Jak przez mgłę słyszałam to jeszcze nie koniec. Dla mnie tak. Miałam tego dość. Gdy w końcu się obudziłam powiedziałam sama dobie to koniec ! Nie będę już jakimś popychadłem albo zabawką na której można się wyżyć ! To koniec ! Prawdziwy koniec. Spakowałam kilka zapasowych ubrań do plecaka i wyszłam przez okno po winorośli. Biegłam prosto na policję. Gdy przechodziłam obok sklepów widziałam swoje odbicie. Blondyna z limo pod okiem, cała podrapana i pobita. Ubrana w letnie ubrania mimo że był początek grudnia. Dochodząc już do komisariatu byłam pewna jednego – nie wrócę tam. Policjant o dziwo wysłuchał mnie, zawiadomił 'odpowiednich ludzi' i już dwa dni później wylądowałam w Domu Dziecka. Tam poznałam Emmetta. - tu uśmiechnęła się do niego przez łzy, a ten odwzajemnił gest całując ją w czoło. - Byliśmy nierozłączni. Tak jak w przypadku Alice kilka miesięcy później odwiedziła nas kobieta o kasztanowych włosach trzymając za rękę wysokiego blondyna. Obaj promiennie się uśmiechali. Od razu zauważyli naszą parę siedzącą w kącie nieprzejmującą się niczym. Zaadoptowali nas oboje i oboje dostaliśmy pokoje bardzo blisko siebie. Byli, baa ! Wciąż są dla nas jak rodzice. Może nie biologiczni, ale ci prawdziwi – Ci, którzy powinni kochać swe dzieci... - zakończyła. Kobiece łzy. Grupowy uścisk. Chrząknięcie Emmetta.
  • Nie pamiętam mojego życia z biologicznymi rodzicami. Wychowałem się w Domu Dziecka. Trafiłem tam jako 4-latek, wraz z moim starszym bratem, który po jakimś czasie zmarł na białaczkę. Smutne ale prawdziwe. Pamiętam go jak przez mgłę, ale wiem, że moment jego śmierci bardzo mną wstrząsnął. Straciłem wtedy najbliższą mi osobę. Od tamtej pory miałem być sam na świecie jeszcze kilkanaście lat. Do Domu Dziecka trafiłem tak jak większość nas stamtąd – alkohol, patologia, bijący ojciec, pijąca matka. Nas była czwórka, ale starsze rodzeństwo zostało wcześniej adoptowane, jeszcze przed moim i Tomem urodzeniem. Nie pamiętam ani matki ani ojca. Zabrano nas stamtąd podobno, gdy ojciec do nieprzytomności zbił Toma. Matka się jeszcze nami interesowała, ale jej uzależnienie od procentów okazało się silniejsze. Mijały lata, a po mnie nikt nie przychodził. Gdy dostawaliśmy przepustki i pieniądze aby coś sobie kupić ja zawsze wydawałam to na siłownie. Ćwiczyłem by zapomnieć. Pewnego dnia do nas trafiła przepiękna, wysoka blondynka – tu spojrzał na Rosalie tak czule, że musiałam odwrócić wzrok – Starałem się jak mogłem aby zwróciła na mnie uwagę. Potem samo się potoczyło. Resztę wiecie... - powiedział a żeńska część naszej paczki jak zwykle się popłakała no i nie można było pominąć grupowego uścisku. Nie mogę sobie wyobrazić jak bardzo moi przyjaciele cierpieli... Jasper odchrząknął. Alice mocniej przytuliła się mocniej do jego boku. Ten tylko uśmiechnął się blado i przemówił :
  • Moja historia różni się trochę od waszych. Nie każcie mi opowiadać o tym w szczegółach bo nie dam rady – powiedział wznosząc wzrok i patrząc na każdego z nas osobno. Pokiwaliśmy głowami – W wieku sześciu lat był pierwszy raz. Była zimna noc. Nie potrafiłem zasnąć. Mama była w pracy, a ojciec w pokoju obok. Nagle usłyszałem cichy dźwięk, który okazał się otwieraniem drzwi. Zwykłe skrzypnięcie. Odgłos kroków. Ugięcie łóżka pod ciężarem mojego ojca. Nie chcę mówić co ze mną robił. Był pedofilem, a ja byłem jego celem. Nie mówiłem nic mamie – mówił mi, że każdy to przechodzi. Nie mówiłem. Mijały dni, tygodnie, miesiące, lata. Pewnej kolejnej nocy gdy mamy znów nie było w domu wiedziałem, co będę robił w nocy. Nawet nie zasypiałem. Przyzwyczaiłem się. I rzeczywiście miałem rację. Przyszedł. Gdy on się ze mną … nazwijmy to 'zabawiał' mama nagle weszła do pokoju. Okazało się, że zapomniała jakichś kartek. Weszła i krzyknęła z przerażenia. Ojciec był w amoku. Zamglone spojrzenie skierował na drzwi w których stała jego żona. Wstał a ja tylko wyszeptałem do mamy ciche uciekaj. Zrobiła to, ale nie zdążyła. On ją dorwał, słychać było krzyki, wrzaski i płacz. Potem uderzenia. Przerażony po cichu zwlekłem się z łóżka i założyłem na siebie piżamę. Na palcach pobiegłem w kierunku dźwięków. Widok był tragiczny. Matka leżała zalana krwią z szeroko otwartymi oczami. Nie ruszała się. Oczy zwykle wesołe teraz były puste i bez wyrazu. Ojciec bił ją kijem bejsbolowym. Nie wytrzymałem. Przebrałem się w jakieś ciepłe ubrania i wybiegłem z domu. Nigdy do niego nie wróciłem. Przez kilka lat tułałem się po świecie żyjąc z tego, co ludzie mi dawali. Ze starych ubrań i resztek jedzenia. Będąc w Dallas spotkałem Esme i Carlisla. Oni jedyni mnie dostrzegli. Czternastoletniego chłopca, wychudzonego i brudnego siedzącego w Wigilię na ławce. Podeszli i zapytali gdzie są moi rodzice. Na ich wzmiankę tylko się rozpłakałem. Zmartwieni zabrali mnie do swojego hotelu gdzie była już Alice i Edward. Zaakceptowali mnie takiego jakim jestem. Wytłumaczyłem im co i jak. Od 6 lat nareszcie nie byłem sam w Wigilię i Boże Narodzenie. Po tygodniu byłem już adoptowanym synem Esme i Carlisla. - powiedział i łza poleciała po jego kredowym policzku. Grupowy uścisk. Odchrząknięcie Edwarda.
  • Moje życie przez dziewięć lat było wspaniałe ! Tak jak Alice – miałem wspaniały dom , rodziców, a i pieniędzmi mogliśmy poszastać przed innymi – tak przynajmniej twierdził mój ojciec. Dwa dni po moich dziewiątych urodzinach zaczęło dziać się coś dziwnego – ojciec przychodził coraz później do domu, jak się okazało – pijany! Potem było jeszcze gorzej – zaczął bić mamę a gdy ja stałem gdzieś w rogu i mi się dostawało. Myślałem, że każda rodzina to przechodzi, że w każdej rodzinie jest przemoc... Pewnego razu rodzice wyjechali do sklepu monopolowego – ojcu skończyła się wódka, a że był pijany nikt by mu nie sprzedał alkoholu. Matka musiała jechać – najbliższy sklep był jakieś pięć kilometrów, a że go naiwnie kochała – zrobiła to. Nie było ich już przez dwie godziny. Nagle do domu szybkim krokiem weszła moja prababcia. Powiedziała tylko, abym się przebrał z mojej piżamy. Szybko to zrobiłem widząc zdenerwowanie na jej twarzy. Pojechaliśmy prosto do … szpitala. Tam dopiero w widzie wszystko mi wytłumaczyła. Rodzice mieli wypadek... Gdy doszliśmy do sali lekarz ogłosił nam, że ich stan jest bardzo ciężki. Nie potrafili ich już odratować. Pamiętam dokładnie słowa matki, które wypowiedziała mi przed swą śmiercią, a mianowicie :
  • Chcę tylko, abyś wiedział, że bardzo Cię kochamy i będziemy z tobą tylko, że o … o tu – położyła swoją delikatną dłoń na mojej klatce piersiowej – Ed pokazał nam ten gest. Po tym coś zaczęło niemiłosiernie pikać i wiedziałem już, że to była nasz ostatnia rozmowa. Wystraszyłem się na tyle, że spłoszony uciekłem w ramiona ojca i obaj patrzyliśmy się na kobietę najważniejszą w naszym życiu z której właśnie uchodziło życie... Potem ojciec spojrzał mi głęboko w oczy i wyszeptał z bólem w oczach :
  • - Młody… Już czas na mnie. Chciałbym ci powiedzieć jedno… Nie popełniaj moich błędów. I niech liczy się dla ciebie jedno ! Rodzina w życiu jest najważniejsza! Dbaj o swoją przyszłą… - nie skończył bo i na jego aparaturze powtórzył się znienawidzony dźwięk przeze mnie odgłos. Dźwięk który odebrał mi dwie najważniejsze osoby w życiu.
Potem wszystko toczyło się tak dziwnie. Pogrzeb. Zawał mojej jedynej i ostatniej opiekunki – prababci i jej zawał. W ten sam dzień trafiłem pod skrzydła Domu Dziecka. Jak w innych przykładach po parunastu tygodnia Dom Dziecka odwiedzili Esme i Carlisle. Oboje przypatrywali się wszystkim dzieciom a ich wzrok najdłużej zatrzymał się na mnie – małym, miedzianowłosym dziecku w kącie pokoju. Skulonego i otoczonego wspomnieniami. Wspomnieniami bólu i żalu. To wtedy obiecałem sobie, że nigdy nie będę płakać. - Ta zasada utrzymuje się u mnie już 8 lat. I nigdy jeszcze nie została złamana. I nie będzie – orzekł i wzruszył ramionami. Nasze łzy – pięknej płci. Grupowy uścisk. Wzrok wszystkich skierowany na mnie. Westchnęłam.
  • Moja historia jest dużo inna niż wasza. To, że jestem tu z wami to jakiś cud. Ja nie... Ja nie byłam planowana. Mnie nigdy tutaj nie miało być. Wiem, myślicie sobie ' co ona pierdoli ? '. Już wam tłumaczę. Moja matka była … suką. Nie... to zbyt dobre określenie jak dla niej. Była zwykłą sukowatą dziwką. Tak, każdy kto ją znał myślał sobie zapewne Ach to ta dziwka. Jeden drink i już ją mam w swoim łóżku' – tak też było. Moja matka nie dbała o swoje ciało. Nie dbała też o mnie. Byłam dla niej nikim. Byłam wypadkiem przy pracy. O swoim ojcu wiem tylko tyle, że ma na imię Charlie i jest o osiem lat starszy od Renee no i byli razem 3 dni. Gdy dowiedział się, że ona jest w ciąży ze mną kazał sobie dać czas. Na drugi dzień nie było go już w kraju – wiadomo mi tyle, że uciekł gdzieś do Europy. - wzruszyłam ramionami na potwierdzenie wiarygodności tych słów – Renee pracowała w banku – od szóstej rano do dziewiętnastej była w pracy. Przychodziła, zjadła coś, ruszyła do łazienki i tyle ją widziałam. W ubikacji stroiła się na kolejne imprezy. Ja była zwykłym powietrzem. Chociaż nie. Powietrze się ignoruje a ona co jakiś czas odważyła się podnieść na mnie rękę. Jak wspominałam – pracowała w banku, więc zarabiała całkiem dobrze. Dzięki temu miałam na nowe ubrania i nowoczesne sprzęty. Najciekawsze jest to, że wychowałam się dzięki sprzątaczkom i kucharkom. Na pewno zdziwi was fakt, że nigdy w życiu nie odkurzałam – pokazałam im język gdy ich źrenice się powiększyły. Kontynuowałam - Kilka tygodni temu do drzwi zapukał policjant. Nic nie mówiąc otworzyłam drzwi i zaprosiłam go na herbatę – znaliśmy się dobrze bo gdy Renee była tak pijana, że wszczynała bójki i inne pierdoły zawsze mnie informował, że będzie przebywać w areszcie bądź, że zostanie wniesione oskarżenie o … posiadanie narkotyków. Tak, brała narkotyki. Ale tym razem było inaczej. Policjant powiedział kilka słów :
  • Bello , Renee nie żyje. Zmarła na skutek zbyt dużej ilości narkotyków w krwi. Do tego przepijała wszystko alkoholem.
I nagle cała moja rodzina się ode mnie odwróciła. Nagle nie mają środków by utrzymać biedną sierotę od Renee. Nie chciałam ich litości. Jedyną osobą, która mi pomogła była Esme. Kobieta o złotym sercu. Na początku gdy wy byliście na wakacjach mieszkałam trzy dni u Jessicy. - tu wszyscy się wzdrygnęliśmy na wspomnienie tej dziwki – Potem przyszłam do was i to moja historia! - powiedziałam i dodałam jeszcze kilka anegdotek z mojego życia. Nie wspomniałam tylko o jednym małym epizodzie... Ale nie mogłam... Nikt o tym nie wiedział...
  • A czy miałaś tam jakichś przyjaciół – spytała Rose zamyślona, widziałam u niej i Alice łzy w oczach. Już na pierwszy rzut oka było widać, że powstrzymują się obie, aby
  • Pamiętacie jak wtedy, w garderobie miałam świeczki w oczach? - spytałam. Pamiętałam to dokładnie. Dziewczyny pokiwały głowami a faceci zmarszczyli brwi – właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że dopiero tu, w Miami doświadczyłam coś tak pięknego jak przyjaźniłam – uśmiechnęłam się do nich szczerze a oni odwzajemnili ten ciepły gest – Moje przyjaciółki, gdy mówiłam im, że mam chłopaka one... obstawiały zakłady kiedy ze mną zerwie. Nigdy dla mnie nic nie poświęciły. Gdy nie było mnie w szkole przez dwa tygodnie one nie raczyły nawet napisać cholernego sms'a z treścią 'co się stało?'! Tak trudno było wyslić swoje plastikowe tipsy? One mnie po prostu wykorzystywały... To nie były przyjaciółki...
  • Wspominałaś o chłopak... - powiedział Jazz zastanawiając się nad czymś.
  • *Moim pierwszym był Arthur. Poznaliśmy się w wieku 14 lat na dyskotece szkolnej na początku roku szkolnego, w II klasie gimnazjum. Chodziłam z nim dwa miesiące. Zerwałam z nim, ponieważ chłopak dla mnie nie miał nigdy czasu. A poza tym byłam zauroczona innym chłopakiem – Austinem. Byliśmy ze sobą jakieś pięć miesięcy, ponieważ on twierdził, że wyjeżdża wraz z ojcem do Austrii. Prawda była zupełnie inna. Otóż Austin poznał inną dziewczynę, w tamtym czasie moją znajomą – Roxane! Chłopak grał na dwa fronty! Trzecim chłopakiem był Lewis. Był skatem. To z nim przeżyłam swój pierwszy raz. Oczywiście się zabezpieczaliśmy (xdd). Tyle, że jego wielką miłością życia była deskorolka. I zerwał przez to ze mną! Przez pół roku byłam sama. Nie chciałam być z nikim przez ten czas, chociaż dużo facetów chciało być ze mną! W końcu po pewnym czasie zaczęłam się umawiać z Henrym. Nie nalegał na seks. Ale i tak to zrobiliśmy po czterech miesiącach naszej znajomości. Dwa tygodnie po naszym razie na poczcie e-mail dostałam list następującej treści :
  • Bello!
  • Wiem, że mnie nie znasz. Chcę tylko przekazać, że Twój chłopak Cię zdradza! Wiem, że na pewno mi nie uwierzysz, dlatego przyjdź dwudziestego lipca do parku, koło mostu na Bellgrand! Bądź o 18.00
  • Pozdrawiam
  • Oczywiście, był on anonimowy. Nie wierzyłam w te brednie, ale i tak szłam w tamtym dniu koło tej ulicy załatwić pewną sprawę, nawet nie pamiętam jaką…
  • A więc byłam kulturalnie schowana za krzakami i obserwowałam mojego chłopaka który chodził zamyślony we wspomnianym wyżej miejscu, tak jakby na kogoś czekał… Dziwne …
  • I nagle uśmiechnął się i… przyciągnął tlenioną rudowłosą dziewczynę do siebie i pocałował. O nie! Ze mną się, tak kochany nie pogrywa! Podeszłam do niego, odsunęłam od rudej i przyłożyłam  mu z całej siły w policzek, a ten się tylko śmiał, a więc kopnęłam go w krocze, a ten się zgiął. Krzyknęłam mu tylko, że trzeba było mi powiedzieć, a nie od razu zdradzać, i odeszłam. Kątem oka dostrzegłam, że gdy chłopak w końcu się wyprostował a dziewczyna przyłożyła mu w policzek. Widocznie sama też o tym nie wiedziała…
  • Po tym zdarzeniu postanowiłam, że do łóżka pójdę dopiero z facetem, którego będę naprawdę kochać.* [ tekst skopiowany od * do * skopiowany z pierwszego rozdziału ^^ ] - powiedziałam z dumą. Uśmiechnęli się do mnie a ja uroczo odwzajemniłam gest. Przez resztę wieczoru gadaliśmy o błahostkach i opowiadaliśmy sobie dowcipy. Dopiero po północy przyjaciele wyszli wcześniej jednak żegnając się z nami. Razem z Edwardem ruszyliśmy do kuchni.
  • Miętowa czy zwykła ? - spytałam stojąc przy półce z herbatą i kawą. Bleee … nienawidziłam kawy! Raz nawet po niej zwymiotowałam, ale możemy to pominąć...
  • Miętową. - odpowiedział. Wyciągnęłam dwie torebki wydobyłam dodatkowo dwa kubki. Wsadziłam tam torebki i wrzuciłam dwie i 1/3 łyżeczki cukru. No co ! W życiu trzeba być dokładnym. Czajnik dałam na ogień i obróciłam się przodem do stojącego Ed'a. Wyglądał na zamyślonego... Oh co ja pierdole! On był zamyślony!
  • Bello – zaczął po dwóch minutach wzajemnego wpatrywania się w siebie. - Czy miałabyś coś przeciwko gdybym... jutro cię zabrał w pewne miejsce? - spytał podenerwowany i … co ja widzę ! On się zarumienił ! O ja pierdolę ! Co prawda tylko delikatnie i praktycznie niewidocznie ale jednak!
  • No pewnie! A gdzie? O której? - zaczęłam zadawać pytania.
  • Zobaczysz i tak koło jedenastej ? - stwierdził. Pokiwałam głową i obróciłam się w stronę czajnika gdyż zaczął gwizdać. Zalałam herbatę wrzątkiem i wymieszałam. Następnym krokiem było wyciągnięcie torebek z kubków – zrobiłam to. Potem przenieśliśmy się do salonu na sofę i Ed włączył TV. Oparłam głowę na jego ramieniu a on oparł się policzkiem o moją kiepełe*. W takiej pozycji oglądaliśmy jakiś film romantyczny. W pewnym momencie zadzwonił telefon. Esme – pisało na wyświetlaczu. Dzwoniła do mnie kilka razy dziennie. Ona czuje się winna za to co się stało – ale to nie jej wina. To wszystko wina tych klonów. Westchnęłam i ruszyłam się z ramion Edwarda. Wyszłam do kuchni i włączyłam zieloną słuchawkę. Przywitała mnie słowami no co tak długo ? Zaczęłyśmy rozmawiać...
  • Ja też cię kocham Esme, Dobra już muszę kończyć. - tymi słowami się z nią pożegnałam. Była jakaś tak dziwnie podekscytowana. Hmm... Dziwne … Wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam tabletki, z recepty które miałam łykać. Powoli, nigdzie się nie śpiesząc weszłam na górę i czmychnęłam do łazienki. Zdjęłam z siebie ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Woda obmywała moje zestresowane i zmęczone ciało. Dawała mi wiele przyjemności... Mmm... Niestety kiedyś trzeba było to skończyć... Chwyciłam swoją myjkę i nalałam na nią żel pod prysznic. Obmyłam nią całe ciało kosztując cudownej rozkoszy. Jęknęłam kiedy na myjce nie zostało prawie ani śladu. Umyłam od razu swoje długie włosy moim ukochanym szamponem i zawinięta w dwa ręczniki ( jeden na głowie, drugi ledwo trzymający się na piersiach ) ruszyłam do wanny gdzie usiadłam na jednej z krawędzi i z szafki wyciągnęłam żel do golenia i golarkę. Oczywiście żel był kobiecy :D Nałożyłam krem i pociągnęłam kilka razy golarką po nich. Po zabiegu, który trwał koło pięciu minut spłukałam resztki żelu i ruszyłam do pokoju, w której najprawdopodobniej była moja piżama. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy zobaczyłam Edwarda siedzącego na moim łóżku i oglądającego jakieś durne etykietki na kosmetykach, które nie mam pojęcia jak się tam znalazły... Może Mikołaj je przyniósł? A może Mikołajki. Znam nawet dwie osobiście ! Alice i Rosalie – tsaa, to z pewnością one... Ale wracając do sytuacji... co on tu do cholery robił ?! Gdy zamknęłam za sobą drzwi od łazienki – dosyć głośno aby usłyszał spojrzał na mnie zaciekawiony i lekko... zdziwiony ? On jest zdziwiony ? A co ja mam powiedzieć ?!
  • Lubisz damskie kosmetyki ? - spytałam by choć trochę rozładować atmosferę i udało się, bo usłyszałam jego melodyjny śmiech.
  • Bardzo śmieszne, Bell. Nudziło mi się i nie miałem co robić a to było pod ręką...
  • Okej... ale ja wciąż nie wiem czemu tu jesteś … - powiedziałam tylko ździebko oskarżycielsko. Nie żeby mi to przeszkadzało...
  • Zapomniałaś?
  • O czym ?
  • Masaż, skarbie – powiedział i poruszył sugestywnie brwiami, a mi od tego gestu zrobiło się jakoś tak gorąco...
  • Aaaaaaaaa... Okej … zapomniałam. - powiedziałam i położyłam się na łóżko. - Jeśli tak bardzo chcesz obmacywać moje plecy to chociaż się najpierw odwróć, żebym mogła się rozebrać – Przewrócił tylko na mnie oczami ale spełnił moją prośbę. W prędkości światła usunęłam dwa ręczniki z mojego ciała i wsunęłam się pod kołdrę zatapiając się w miękkim materacu – Już – wyszeptałam. Chłopak z powrotem się obrócił i głośno przełknął ślinę. Podszedł do mnie i usadowił się na mojej dolnej części pleców. Czułam jeszcze delikatny ruch gdy zabierał coś z szafki nocnej a po chwili dodatkowo poczułam zimny płyn na moich plecach. Zadrżałam i jestem pewna, że na plecach zrobiła mi się gęsia skórka. Do mojego nosa dopłynął zapach olejku różanego a na tułowiu poczułam jego delikatne ręce zaczęły dotykać moich pleców. Ponownie zadrżałam tyle, że tym razem z podniecenia. Stłumiłam jęk ekscytacji w poduszce. Trwało to jakieś pół godziny. Następnym jego krokiem było ucałowanie mnie w policzek i niesamowicie seksownym głosem powiedzenie ' dobranoc ' . Potem wyszedł zostawiając mnie … niezaspokojoną. Świetnie ! Przetwarzałam w umyśle dzisiejsze zdarzenia. Myślałam o smutnych i chwytających za serce historiach moich przyjaciół. Doszłam w końcu do czynu w kuchni gdy Edward zaprosił mnie na spotkanie. Czy mogę to uznać za … randkę ? Hmm... Myślę, że tak. No to cóż... Jutro mam randkę ! Nieświadomie uśmiechnęłam się na tą wspaniałą nowinę i zasnęłam mając pewność, że na twarzy miałam uśmieszek ^^
  • kiepeła – inaczej głowa. Chciałam uniknąć powtórzenia ;p
Heeej dziewczynki, wracam po kilkunastu dniach krótkiej przerwy. Rozdział pisał się strasznie powoli. Może to przez te historie? Dodatkowo teraz … szkoła – o Boże ! Boję się jak cholera ale mam nadzieję, że jakoś sobie poradzę. Zobaczymy. Od razu uprzedzam, że rozdziału nie przeczytałam dwa razy, więc mogą się pojawić literówki takie jak np. przyjechał a nie przyjechała, więc nie zwracajcie na to uwagi ;) Jakby jakieś pytania były – proszę na gg – 44023229
Rozdział nie może obejść się bez podziękowań ;)
Rozdział dedykowany :
  • Katie ! - Jedyna, nie powtarzalna Katie ♥ Uwielbiam cię za wszystko. Kocham cię normalnie ! Wiesz za co ;) P.S. Myślałam, że ślub mamy już za sobą w wirtualnym Vegas ;p
  • Wampirzyca Magda – dziękuje ci za wszystko :) Wiesz za co ;) P.S. Jak wyścigi ? ;>
  • agusia1889 – dziękuje, że przez problemy z internetem wciąż ze mną jesteś :)
  • Belle – z wielką chęcią :) Dziękuje, za to, że podobają Ci [ wam ] się moje wypociny.
  • Katerina – trochę krytyki nigdy nie zaszkodzi a byłabym za nią baaardzo wdzięczna bo mogłabym stwierdzić co mogę poprawić. Po prostu piszcie ^^ Cieszę się, że podoba cię się to co piszę, bo ja osobiście ledwo łączę koniec z końcem. Szczerze mówiąc, nie wiem kiedy będzie następna notka bo nie wiem jak to wszystko ogarnąć :(
  • Bells Cullen-Swan – hah ! Pomysł z pierogami przyszedł do mnie pewnego piątkowego wieczora, gdy byłam u babci a ona postawiła przede mną talerz... pierogów ! Pysznych złocistych i obowiązkowo ze skwarkami ;p
  • Paulinee – Oj zobaczymy co z tą Tanyą zrobimy ;p
  • Sandi – jeśli będziesz mówiła takie bzdury o swoim opowiadaniu to... przeteleporuje się do ciebie i porządnie skopie ci tyłek ;p Uważaj kochana ;)
  • Rose i Vika – dla kogo ekstra dla tego ekstra ;p Mnie się osobiście to nie podobało. Tak jak wspomniałam – ledwo łączę koniec z końcem.
Tak więc... Nie mam pojęcia kiedy kolejna notka. Z góry przepraszam za wszelkie beznadziejne opisy, niedociągnięcia i błędy ! Jak wspomniałam – nie sprawdzałam rozdziału bo byłam pośpieszane przez pewnego rudzielca … Tak dobrze myślisz Katie ;pp 

Do napisania Kochane Moje ;** 

czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział XII - Prawda miała wyjść na jaw ...


Perspektywa Belli :

Obudziłam się rano zupełnie wypoczęta. Uśmiechnęłam się sama do siebie – dawno tak nie spałam. Przeciągnęłam się na łóżku wyginając ciało we wszystkich kierunkach świata. Głowę skierowałam w stronę szafki nocnej gdzie leżała moja komóreczka. Chwyciłam ją do ręki i sprawdziłam godzinę. 11:47 , 12 września 2011. Kurwa co ? Spałam AŻ tyle ?! Momentalnie dałam sobie liścia w policzek* i oprzytomniałam. Wstałam szybko i... poczułam się jak tarzan ! Tylko, że taki damski... No wiecie – Tarzan to facet a ja jestem kobietą, kapujecie , nie ? A dlaczego tak poczułam? Ponieważ stałam NAGA w pokoju. I wiecie co najlepsze ? Nie wiem czemu! Wbiegłam w dwie sekundy do łazienki i wskoczyłam pod prysznic. Pomińmy, że biegnąc do łazienki wskoczyłam na mały dywanik i pojechałam przez pół łazienki oczywiście wywróciłam się na tyłek. Poczułam to podwójnie, bo … byłam naga. Tsaa, możemy ten fakt pominąć...
Przed wejściem pod natrysk związałam włosy w koka aby ich nie zmoczyć – przecież je wczoraj myłam. Zasunęłam kabinę od prysznica i momentalnie puściłam ciepłą wodę, która od razu zaczęła delikatnie spływać po moim ciele. Sięgnęłam po mój żel, który stał obok żelu Edwarda. Eward... o kurwa ! I wtedy skojarzyłam fakty! Spałam z nim ? To by wszystko tłumaczyło! Byłam naga. Nie pamiętam co było wczoraj. Edwarda przy mnie nie było. Przez te wrażenia żel wypadł mi z rąk i spadł na MAŁY paluszek! No kuźwa. Zawsze mam pecha!** Pośpiesznie się umyłam i zawinęłam w biały puchowy ręcznik, który raczej mało co zakrywał, ale go uwielbiałam bo... był puszysty! Przeszłam pewnym krokiem przez pokój i wparowałam do garderoby. Wybrałam dla siebie krótkie spodenki, czarną i zwykłą bokserkę. Do tego zestawudobrałam czarne trampki do kostek i pozłacany wisiorek z sową. Był dość długi i ciągnął się od szyi do mniej więcej 5 cm nad pępkiem. Ponownie weszłam do łazienki i usunęłam wszystkie gumki w wsuwki z włosów. Rozczesałam je i jak zwykle były falowane. Nie chciało mi się ich prostować – nie chciałam ich męczyć, więc związałam je w kłosa. Chwyciłam moją kosmetyczkę i pomalowałam rzęsy tuszem. Wyszłam z łazienki i skierowałam się na schody...
Gdy dochodziłam do kuchni poczułam cudowny zapach. Weszłam zainspirowana cudownym aromatem do kuchni i zauważyłam, że Ed stoi do mnie tyłem. Podeszłam do niego i chciałam go przestraszyć. Byłam od niego już około jeden metr, gdy ten powiedział :
  • Cześć śpiochu ! - Nawet się nie obrócił !
  • Yhm... No cześć. - chłopak dopiero wtedy się odwrócił w moją stronę i lekko się zgiął pokazując swój policzek. Ja zamiast tego po prostu... na niego wskoczyłam! Chłopak odchylił się do tyłu i zaśmiał.
  • Cóż za energiczne przywitanie ! - dalej chichotał. Odczepiłam się od niego i dałam mu ten upragniony buziaczek w policzek.
  • Co tam pichcisz ? - spytałam tylko ździebko ciekawa.
  • Spróbuj – powiedział. Wzruszyłam ramionami i skierowałam się do jadalni, która swoją drogą była połączona z kuchni. Chłopak szedł za mną z dwoma talerzami. Trzymał je na tyle wysoko, że nie mogło zobaczyć co tam się znajduję. Usiadłam grzecznie na krześle i czekałam. Chłopak podstawił mi pod nos talerz. Hm... Co mogę powiedzieć? Że widzę to pierwszy raz! Edward wrócił się do kuchni aby przynieść mi jeszcze widelec i nóż. Wpatrywałam się w danie z otwartą buzią. Pachniały cudownie jednak nie mogłam się zabrać do ich zjedzenia...
  • Co to jest ? - zapytałam wskazując na pół kola na moim talerzu. Miały blado żółty kolor i były tak dziwnie zakończone.
  • Pierogi. - odpowiedział z uśmiechem.
  • Pierogi ? - upewniłam się. Pierwszy raz słyszałam taką nazwę.
  • Zgadza się. Kuchnia Europejska.
  • Szczegóły Edwardzie, szczegóły.
  • Dokładnie to kuchnia Polska. - powiedział kiedy kroiłam 'pierogi' na pół i wsadziłam jedną część do ust. Mmm pycha! W środku poczułam ser i ziemniaki. Pierwszy raz jadłam taką potrawę. - Ich nazwa to tak właściwie pierogi Ruskie.
  • Ruskie ? Ale mówiłeś, że to z Polski – powiedziałam i starałam sobie przypomnieć gdzie leżą oba te kraje.
  • Tak. Ale podobno Rosja przywłaszczyła se sobie podczas wojny. A tak pisało przynajmniej w książce – powiedział i uśmiechnął się czarująco. Dalej jedliśmy w ciszy. Ja zachwycałam się smakiem tych potraw, a Edward... Sama nie wiem co robił. Mnie w tej chwili interesowały tylko te przepyszne pierogi. W pewnej chwili mój najlepszy na świecie kucharz się zaśmiał.
  • Co cię tak bawi ?
  • Przypomniała mi się wczorajsza sytuacja - ponownie się zaśmiał. - Ja się starałem a ty sobie usnęłaś. No kobieto ! - teraz śmiałam się razem z nim. Tylko, że z innego powodu – ja nie złamałam swojej zasady dotyczącej seksu i byłam z siebie kurewsko dumna. Gdy w końcu skończyłam ten cudowny posiłek podeszłam do Edwarda i dałam mu całusa w policzek.
  • Dziękuje! Było przepyszne! - wyszeptałam mu do ucha swoim firmowym głosem i stanęłam za nim. Dotknęłam jego lewego ramienia a gdy ten obrócił się w tamtym kierunku z prawej strony wyciągnęłam rękę i sięgnęłam po jeszcze jednego pieroga i włożyłam go do buzi. - I to też. - zaśmiałam się kiedy wpatrywał się we mnie jak dziecko, któremu właśnie zabrano lizaka.
Ciągle chichotałam, kiedy wchodziłam do kuchni aby umyć naczynia. Podczas tej banalnej czynności zastanawiałam się nad kilkoma tygodniami, które spędziłam u Cullenów...
I nagle zamarłam przypominając sobie imprezę i coś, co obiecałam moim przyjaciołom. Miałam im wszystko wytłumaczyć. Opowiedzieć o moim życiu. Talerz wysunął mi się z ręki i zaczął upadać. Nie miałam szans go złapać. Ale zamiast mnie, zrobił to... Edward, który nie wiem jakim cudem stał za mną. Uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco i puścił oczko.
  • Edwardzie... -zaczęłam, gdy chłopak odłożył talerz na swoje miejsce i zaczął wpatrywać się centralnie w moje oczy – może moglibyśmy dziś wieczorem spotkać się z naszymi przyjaciółmi ?
  • Spoko, już do nich dzwonię. - powiedział klepiąc mnie po plecach.
Już dziś prawda miała wyjść na jaw...




* Najlepszy mój sposób na otrzeźwienie . Ale delikatnie dziewczynki , delikatnie chyba, że chcecie wyjść na światło dzienne z czerwonym plackiem na twarzy ;p
** Ostatnio mnie się taka sytuacja zdarzyła, że byłam w łazience i suszyłam włosy. Na pralce leżały moje ubrania. No i tak niefortunnie spinka z ciężkiego i twardego plastiku, która leżała na ciuchach spadła z nich i uderzyła prosto w mój malutki paluszek, gdzie znajduję się odcisk. Trafiła prosto w mały bąbelek ;(

Heeeej !
Wiem, że długo nie pisałam ale nie miałam weny ;p Jeśli dobrze pójdzie to następny rozdział być może pojawi się już jutro ;) Chciałam go dodać osobno bo to będzie raczej ważny moment ;)
Jak widać wprowadziłam trochę kuchni polskiej ;) Nie wiem czy w Stanach Zjednoczonych o niej słyszano, ale w moim opowiadaniu owszem ^^

Oczywiście notka nie może obejść się bez dedykacji :P :

  • Katie – aj ! Dziewczyno normalnie Kocham Cię :D Chyba nie muszę pisać nic więcej bo wiesz wszystko z gg ;)
  • Bells Cullen-Swan i Rosa – dziewczyny ! Bo popadnę w samouwielbienie przez was :D
  • Rose – wena idzie w moim kierunku wieeeelkimi krokami ^^
  • Katerina – jak zwykle jedno pytanie ;p Kiedy nowy rozdział ? Kocham twojego bloga i w cholerę sprawdzam codziennie czy nie ma czasem notki ;p
  • Sandi ! - to samo co u Kateriny ! Kiedy nn ? :D
  • Agusia1899 – a ja się cieszę, że podobają ci się te moje wypociny ;)
  • Wampirzyca Magda – cieszę się, że prolog ci się podobał bo ja osobiście uważam, że to pomyłka. W sensie, że napisałam to jakbym miała 8 lat a nie 14 ^^ Bardzo dziękuje za pomoc przy zapoznaniu się z blogiem i ten zajebisty wystrój .
  • Pepsi17 – ty też nie próżnujesz ^^ Rozdziały to ty dziewczyno masz zajebiste ^^

Ale i tak chciałam wam dziewczyny podziękować – za wspieranie mnie i pisanie tych wspaniałych komentarzy, ale proszę was o krytykę :D 
Jeżeli dobrze pójdzie to następny rozdział możliwie, że będzie jutro bądź pojutrze ;)
Jakby co to moje gg to piszcie śmiało :P ---> 44023229 <---


Rozdział byłby jeszcze wczoraj gdyby nie ten durny onet ! Nie mogłam normalnie notki dodać . Teraz - tu na blogspocie wszystko jest ok ;)