No
nareszcie! Ile może dyrektor nawijać o tym jak się cieszy, że nas widzi, że
znowu może nas zobaczyć itp. Zerknęłam na zegarek i gadał tak aż … 7 minut!
Boże! Zabrał mi 7 minut z mojego życia. Jak na sygnał pryncypał skończył i
wszyscy zaczęli się rozchodzić.
- Choć. Spieprzamy zanim nas dopadną klony – szepnęłam
Edwardowi na ucho. Ten od razu wstał chwycił mnie za rękę i wybiegliśmy z auli.
Z prędkością światła wsiedliśmy. Gdy trzymał moją dłoń znów poczułam ten
dreszcz… Zauważyłam, że mój ‘kierowca’ wyciąga telefon i wybiera numer.
- Hej Al. Słuchaj… dziś urządzamy imprezę i chciałbym abyś …
- nie dokończył ponieważ przerwał mu głoooośny pisk chochlika. Chłopak
przełączył na tryb głośnomówiący i podał mi telefon skupiając się na drodze.
- Oczywiście, oczywiście. Tak! To będzie super impreza! Ja
ją urządzę i odstroję tak Bellę, że aż ci oczy wyjdą na wierzch – w tym
momencie chłopak wyrwał mi telefon z ręki. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Alice! – warknął zawstydzony.
- No co?
- Jest na głośnomówiącym lesbo !
- Aaa… To ja czekam w domu. Żegnaj geju, pa Bells –
pożegnała się i można było usłyszeć piknięcie oznaczające przerwaną rozmowę.
No nareszcie dojechaliśmy! Edward
był jakoś tak dziwnie zamyślony, tak jakby tylko ciałem był w samochodzie, a
duchem daleko stąd. Dobrze, że chociaż wypadku nie spowodował! Okej. Wysiadłam
i jak z procy wyleciałam z auta i wbiegłam do domu stając jak wryta. Otóż nasz
salon przemienił się w… klub nocny ! Kanapy zostały usunięte a w tamtym miejscu
pojawiło się miejsce do tańczenia. Dopiero teraz zauważyłam małe lampki na
suficie świecące w różnych kolorach. Jestem za mało spostrzegawcza, nie ma co. Wyszłam
przez balkon na basen. Tam także KTOŚ dokonał zmian… Niedaleko, tak jak w
salonie był parkiet do tańczenia a także podest dla DJ’a ! Ciekawe kto nim
będzie… Muszę się spytać Al.. Poszłam z tyłu domu, a tam jak się okazało był
minibarek, a za nim stał nieznany mi mężczyzna gdzieś na oko w moim i Ed’a
wieku i uśmiechał się promiennie czyszcząc szklanki i kieliszki. Podeszłam do
niego.
- Cześć ? – powiedziałam, a raczej zapytałam.
- Hej, to ty jesteś Bella ? – zapytał a ja za cholerę nie
wiedziałam skąd on zna moje imię… - Edward dużo o tobie wspominał – wyjaśnił
widząc moją pytającą minę.
- Ooo… a co takiego mówił? – zaciekawiłam się.
- Hmm… że … to chyba powinnaś zapytać jego – powiedział
patrząc na kogoś za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam… miedzianowłosego !
- Okej. A tak w ogóle jak masz na imię? – zapytałam i
przyjrzałam mu się. Bardzo przypominał mi Lewis’a – mojego trzeciego chłopaka.
Trudno go zapomnieć! To z nim straciłam dziewictwo… On też był takim skeatem[
nie wiem jak to się piszę – dop. aut.* ]. Miał krótko ścięte kruczoczarne włosy i
niebieskie oczy. Był przystojny lecz nie w moim stylu. Był przy kości, a ubrany
był w luźną koszulkę z jakimś obrazkiem a do tego luźne obszerne do kolan. Na
nogach miał czarne adidasy.
- Jestem Alwar – przedstawił się.
- Okej… Alwar. Wiesz może kim będzie DJ ?– zapytałam.
- DJ będzie Miron – powiedział puszczając oczko. Za sobą
usłyszałam warknięcie.
- Okej dzięki -
oznajmiłam – to ja lecę – i ucałowałam go w
policzek chcąc zobaczyć reakcję Edwarda. Odeszłam od nowo poznanego
kolegi i podeszłam do zielonookiego. – Coś się stało ? – zapytałam niewinnym
głosem. Chłopak patrzył na mnie wilkiem.
- Nieee nic tylko… - powiedział z ironią i wiedziałam że
będzie to jakiś jego monolog, dlatego szybko mu przerwałam :
- Jak nic to nic. – stwierdziłam – a teraz przepraszam, ale
Alice już pewnie jest - oznajmiłam i
podniesioną głową odeszłam. Usłyszałam tylko za sobą głośne westchnięcie.
Wbiegłam po schodach i wpadłam do pokoju niczym burza. Odnotowałam, że nie
tylko Alice siedziała na łóżku a także Rosalie i plotkowały. Ach te moje
dziewczyny.
- Cześć – powiedziałam i podeszłam do nich całując je w
policzek.
- Cześć Bell – odpowiedziały wspólnie na co się zaśmiałyśmy razem.
- Świetnie wyglądasz Bello – stwierdziła Rose przyglądając
mi się, a ja dopiero wtedy załapałam że wciąż miałam na sobie biało-czarną
sukienkę.
- Dzięki – zarumieniłam się. W poprzedniej szkole nigdy nie otrzymywałam
takich komplementów. – Ej dziewczyny co powiecie na to ? – Zapytałam wchodząc
do garderoby i wyciągając z wieszaka wcześniej przygotowany strój kąpielowy. No
przecież będzie to impreza nad basenem, nie ?
- Jest świetny i będzie pasował do tej czerwonej sukienki –
Stwierdziła Alice i zaklaskała w ręce.
Dziewczyny
wzięły mnie za obie ręce, tak, że ja byłam po środku, Al po mojej prawej, a
Rose po lewej. Pokazały mi sukienkę której nigdy nie założyłam. Była to raczej
kiecka w stylu romantycznym. Tak jak dziewczyny wspominały była czerwona. Góra
była gorsetowa, a pod biustem miała szeroki, błyszczący pas uszyty z zakładek.
Była naprawdę śliczna, ale nie było nigdy okazji, żeby jej założyć. We trzy zaczęłyśmy
klaskać i skakać. Po chwili już siedziałam, a dziewczyny robiły mnie na bóstwo.
Blondynka zajmowała się paznokciami, a chochlik fryzurą.
- Dziewczyny muszę was o coś spytać – zaczęłam, przerywając
ciszę.
- Co się stało skarbie – zapytała Rose.
- Bo ja się chyba zakochałam – tu dziewczyny zaczęły
piszczeć – ale nie wiem czy to miłość – powiedziałam zrezygnowana.
- Co czujesz do tego szczęściarza? – zapytała moja
‘fryzjerka’
- Co czuję? Chciałabym nigdy się z nim nie rozstawać. Gdy
dotykamy się, i to nie ważne jaki to kontakt – czy jeśli jedynie muśnie mnie
przez przypadek ręką, czy mnie przytuli czuję taki jakby dreszcz? Prąd? Coś
takiego. Jak jesteśmy razem uważam się za największą szczęściarę świata. Kiedy
rozmawia z jakąś laską to jestem zazdrosna jak cholera, no i…
- Brawo kochana! Właśnie doświadczyłaś miłości!
- A będzie ten szczęściarz na imprezie? – spytała z
entuzjazmem Rosalie, pokiwałam głową na tak, a ona razem z Alice mnie
przytuliły. Popłakałam się i zaczęłam im szlochać w rękawy. Jak mówiłam w
Phoenix dziewczyną, że mam chłopaka to one zakładały się o to, kiedy mnie
rzuci. Dopiero teraz zauważyłam, że moje wcześniejsze życie – życie w Phoenix
ociekało fałszem! – Co się stało? –
zapytała z przerażeniem blondynka.
- Opowiem wam jak już będziemy wszyscy razem. Po imprezie. –
O tak. Już wystarczająco im zaufałam, aby opowiedzieć moją historię.
- After Party! – wykrzyknęła brunetka z entuzjazmem na co
razem z Rosalie zaczęłyśmy się śmiać. One są jak najlepsze lekarstwo. Moje dziewczynki. – Okej a teraz już nie płacz, bo nie będę ci
nakładać tapety na twarzy. – Gdy to powiedziała od razu przed oczami stanęła mi
twarz Tanyi i uspokoiłam się. Boże tyle makijażu…
Po kilku
godzinach byłam gotowa. Miałam na sobie wyżej wspomnianą sukienkę i do tego
szpilki koloru ecri. Na twarzy miałam tylko i wyłącznie delikatny czerwony cień
do powiek a do tego oczy były podkreślone czarną, błyszczącą kredką. Najwięcej
problemu przysporzyła dziewczyną fryzura. No cóż trochę tych włosów mam… Ale kiedy w końcu
ściągnęły materiał z lustra [ lustro było przykryte jakimś materiałem, aby
Bella wcześniej nie zobaczyła swojego odbicia – dop. aut. ] nie mogłam
uwierzyć, że to ja! Wyglądałam naprawdę ślicznie. I do tego Rose pomalowała i
wypiłowała moje paznokcie – były koloru tego co sukienka. Potem zaczęłyśmy
razem z Alice przygotowywać Rose. Tak także wyglądała olśniewająco. Niby znana
wszystkim dziewczyną mała czarna z bordowym paskiem w talii, ale Rose wyglądała
prześlicznie. Do tego założyła zwykłe, tego samego koloru co pasek, szpilki na
platformie no i oczywiście czerwone kabaretki i bordowe, wiszące kolczyki. Jej makijaż
– trochę różu na policzki, atramentowy cień do powiek i czerwona szminka. Jej
strój był podobnego kroju do mojego tyle, że było jeszcze dodatkowo wiązanie na
szyję. Był w marynarskie biało-niebieskie pasy. Włosy, którymi zajmowałam się
ja miała spięte w coś kłoso-podobnego. Wyglądała pięknie. Następna była Alice. Z nią, jeśli
chodzi o fryzurę nie było problemu. Nastroszyłyśmy jej włosy i było naprawdę
zajebiście. Jeśli chodzi o makijaż to był to tylko i wyłącznie tusz i delikatny
cień na powiekach koloru fioletowego a także odrobina różu na dołeczki. Jej
strój był odważniejszy od naszych – był fioletowy z panterkę. Świetnie
kontrastował z jej kredową karnacją. Jej sukienka była także świetna –
Gorsetowa góra była wysadzana różnokolorowymi cekinami, a dół był zwykły,
czarny i rozkloszowany przez to gdy się obracała, jej sukienka ślicznie
wirowała. Jasper i Emmett będą wniebowzięci. Zauważyłam, że nasze sukienki nie
mają ramiączek ale to pewnie przypadek.
Stanęłyśmy
przed wielkim lustrem i aż otworzyłyśmy usta,
wyglądałyśmy naprawdę świetnie! Jednak w strojach przeszkadzały nam
odzież kąpielowa, dlatego też ściągałyśmy ją i ubrałyśmy zwykłą bieliznę –
odpięłyśmy ramiączka. Postanowiłyśmy, że jeśli zechce nam się kąpać to po
prostu tu przyjdziemy i się wrócimy.
Wspominałam
może że nasz make-up był wodoodporny?
Zerknęłam tylko jeszcze na zegar – 19:45.
Jeszcze piętnaście minut do przybycia gości. Powoli zaczęłyśmy schodzić. W
salonie, chłopcy – Edward, Jasper i Emmett rozmawiali w kółeczku. Gdy usłyszeli
stukot obcasów obrócili się w naszą stronę i zamarli. Dosłownie ich zatkało!
Nawet Edwarda! Dziewczyny pobiegły do chłopaków którzy ich wycałowali, a ja
powoli podeszłam do zastygniętego Edwarda.
- No co? – zapytałam. – Aż tak źle ? – dopytywałam
zmartwiona. Chłopak się ocknął i powiedział :
- Nieee… wręcz przeciwnie. Wyglądasz zajebiście i kurewsko
seksownie – ostatnie zdanie wyszeptał mi
do ucha, tak aby nikt inny nie słyszał. I nie zauważalne dla obściskujących się
par delikatnie przygryzł jego płatek. Nogi miałam jak z waty… Na szczęście
ocalił mnie dzwonek do drzwi. – Choć otworzymy bo inni są… zajęci – powiedział
aksamitny baryton nad moim uchem. Nie patrząc na niego pokiwałam głową i
podeszliśmy do drzwi.
Eh… Nareszcie skończyliśmy ich
wszystkich witać… Nawet nie pamiętam choćby połowy imion… Te, które utkwiły mi
w pamięci to na pewno : Mike i Lucas Newton – rodzeństwo blondynów, pewne
siebie dupki , Eric Custer – przyjechał do Miami aż z Chin ; Marco, Kajusz i
Aro Volturi – trójka braci, Marco woli raczej jak mówi się do niego Marek,
dalej była Renesmee ( Nessi ) i Angela Weber – dwie ciemnowłose siostry i ich
kuzynka – Agnes – ‘słitaśna’ blondynka. Wszystkie trzy były pokroju Tanyi i jej
klonów. Kolejne osoby Alexandro i Roberto – czarnowłosi bliźniacy z Meksyku
chyba jedyni normalni, i wiele, wiele innych osób…
Prawie każdy chłopak prosił mnie
do tańca, ale za każdym razem odmawiałam. A to ból w kostce, a to ból żołądka i
tym podobne ‘dolegliwości’. Potem przeszliśmy nad basen. Kto chciał to się
kąpał. Najbardziej rozbawiły mnie stroje kąpielowe klonów – wszystkie miały na
sobie takie same, czarne i lateksowe monokini , no wszystkie oprócz Tanyi która ubrała różowy strój Naprawdę trudno było powstrzymać śmiech gdy wyszły z „ToiToi” tak
ubrane – Yeah! Alice zamówiła 7 takich ubikacji i postawiła w ogrodzie, aby
nikt nie musiał korzystać z tych w domu. Na początku się dziwiłam ale potem
zrozumiałam, a mianowicie…
Impreza trwała w najlepsze.
Właśnie siedziałam z Rose na ławce i przyglądałyśmy się Al. i Jazzowi jak
tańczą. Zauważyłam, że Tanya i Mike idą w stronę jednej z ubikacji. Chłopak
obściskiwał dolną część jej pleców ,a potem załapałam, że on tak naprawdę
trzyma swą rękę na jej … pośladku! Boże, co za napaleńcy! Drzwi za parą się
zamknęły i napomknęłam , że Lucas zatrzymuję się przed nimi przystawia tam ucho
odchodzi około dziesięć metrów dalej i cichym gwizdnięciem przywołuję
wszystkich. Ja byłam tam jako pierwsza z Rose z uwagi na to, że siedziałyśmy
najbliżej. Nic nie widziałam i poklepałam Edwarda, stojącego przede mną, w
ramię. Chłopak się odwrócił.
- Nic nie widzę! – poskarżyłam się tonem obrażonego dziecka
i na dodatek zrobiłam maślane oczka. Chłopak westchnął i wziął mnie na barana.
Teraz czułam ten podniecający dreszcz całym ciałem. – No tak dużo lepiej –
wyszeptałam mu do ucha. Zauważyłam, że Lucas rozmawia z jakąś dziewczyną, która
przypominała mi raczej swoją posturą anorektyczkę … Zaraz, jak jej było? Sara?
Tak, chyba tak. Tłumaczył jej coś. Po chwili dziewczyna kiwnęła głową podeszła
do drzwi zza których słychać było głośne jęki – na przemian damskie i męskie.
Zauważyłam, że wszyscy wyciągają swoje telefony. Edward dał mi swój –
siedziałam mu na ramionach a on podtrzymywał mnie za łydki. ‘Anorektyczka’
wsadziła paznokieć między zamek i wciągnęła powietrze do ust. Włączyłam kamerę
w telefonie.
Dziewczyna
sięgnęła po klamkę. Prędko otworzyła zamek i jeszcze szybciej je otworzyła i
podbiegła w naszą stronę.
Naszym
oczom ukazał się widok Tanyi jeszcze w stroju która klękała przed Miki’em.
Chłopak miał obsunięte spodnie wraz z bokserkami i opierał się o ścianę głośno
jęcząc. I wtedy do mnie dotarło! Dziewczyna mu obciągała! Wszyscy zaczęli się
śmiać a on oderwali się od swoich dotychczasowych ‘zajęć’ i spojrzeli na nas.
Mike poczerwieniał ze wstydu a Tanya ze… złości ! No tak! Jak my w ogóle mogliśmy im przerwać ?! – pomyślałam z ironią.
Dziewczyna zamknęła drzwi i wyszła. Chłopak już podciągnął spodnie. Nawet nie
patrzyłam i schowałam się we włosach Edwarda. Pachniały tak idealnie… Tak
Edwardowo Mmm.
- Już możesz mnie zsunąć – powiedziałam do niego wciskając
przycisk ‘STOP’ na kamerze. Chłopak nic sobie z tego nie robiąc podszedł tylko
ze mną do basenu. O nie! Trzeba się ratować ! – Mam twoją komórkę! Wpadnie
razem ze mną! – Ostrzegłam, a ten jak na sygnał mnie ściągnął ze swoich
umięśnionych, cudownych i kurewsko seksownych pleców i postawił obok. Boże jaki
on seksowny… Tak, tak wiem, że się powtarzam, ale to ciało … Normanie kurwa
demon seksu! Boże Bella a ty tylko o jednym! Nie dziwię się czemu jestem taka
zboczona, choć nikt nie dorówna Emmettowi.
No i kurwa
znowu się zaczęło! Czy ci faceci nie mogą sobie dać spokój ?! Ja sobie
kulturalnie kurwa pluję w brodę w myślach, żeby mi dali spokój! Nagle Edward
siedzący obok, który także chyba już miał dość swoich namolnych ‘fanek’ powiedział coś, czego
się nie spodziewałam kompletnie, a mianowicie :
- Bells zatańczymy?
- Chętnie ! – zgodziłam się bez ogródek. Te 2-3 minuty w
jego ramionach to jak 120-180* sekund w niebie.
Zaczęła się
powolna piosenka, a mianowicie Green Street Hooligans – One Blood, więc Edward
przyciągnął mnie do siebie i położył swoje dłonie na mojej talii przyciągając
mnie blisko, tak, że stykaliśmy się ciałami. Ja własne ręce zarzuciłam na jego
szyję. Po chwili zmieniliśmy taktykę i ustawiliśmy się jak do walca. Delikatnie
kołysząc się w rytmy muzyki patrzyliśmy sobie w oczy. Była to taka nasza
intymna chwila. Już była końcówka piosenki i postanowiłam, że pójdę na całość…
- Edwardzie, chciałabym Ci coś ważnego powie…
- EDWARD ŚPIEWAJ ! EDWARD ŚPIEWAJ ! – przerwał mi wiwatujący
tłum. Chłopak spojrzał na mnie wyszeptał mi tylko do ucha, że pogadamy później
i odwrócił się w stronę sceny zostawiając mnie samą wśród tłumu.
Miałam to teraz w dupie. Cały
świat. Chciało mi się płakać. Nie wiem czemu. Tak po prostu. Zamiast stać w
pierwszym rzędzie tak jak te puste laski typu Tanya wycofałam się do tyłu.
Siadłam na
jednej z ławek z których miałam doskonały widok na scenę, lecz nie patrzyłam.
Schowałam twarz w dłonie. Co ja takiego zrobiłam. Nagle zdałam sobie z czegoś
sprawę – przypomniała mi się sytuacja z pierwszej klasy podstawówki.
Retrospekcja
Szkoła. Sala numer
siedemnaście. Pierwsza klasa podstawówki. Dzieci już nieco zniecierpliwione
czekają aż nauczycielka odda im ich pierwsze klasówki. Dokładnie pamiętały
nagłówek sprawdzianu – To Be. Wśród siedmiolatków siedzi drobna i nieco
wychudzona brunetka o dużych, pięknych i brązowych oczach. Chyba ona
najbardziej czekała na oddanie kawałku papieru. W końcu miałaby się czym
pochwalić przed jej mamusią. ‘Mamusia będzie dumna’ – tak brzmiały jej myśli. I
nagle słyszy swoje nazwisko. ‘Swan’ dziewczynka wręcz biegnie aby tylko zajrzeć
na ocenę i nagle… Szóstka! Jej pierwsza ocena i na dodatek tak wysoka!
Po skończonych zajęciach biegnie do
domu – do jej mamusi. Zastaje ją jak zawsze w łazience – przed lustrem. Stroiła
się jak zwykle. Kolejna impreza, tylko, że jej córka nie wiedziała, że jej
matka się szmaci. Że na owej ‘kawce u przyjaciółki’ – bo tak tłumaczyła się
przed małą Isabellą, każdy facet ją przeleci.’ Była łatwa, tania i bogata’ –
tak o niej mówili…
- Mamusiu! Mamusiu!
Popatrz, dostałam szóstkę! – krzyczała w euforii.
- Boże dziecko nie
drzyj mi się do ucha. W dupie mam twoje oceny. – powiedziała i na oczach
dziewczynki podarła jej pierwszą ocenę…
Koniec retrospekcji
Mam jedynie tylko moich
przyjaciół. Poza tym żadnej rodziny. Matka nie żyję. Ojciec gdzieś w huj daleko
a ja jestem sama. Sama jak ten jebany palec. Dlaczego akurat ja? No kurwa
dlaczego? Ej ! Ty tam na górze! Co ja ci takiego zrobiłam? Siedziałam
rozmazana, rozpłakana na ławce, podczas gdy inni się świetnie bawili w trakcie
kiedy Edward Cullen śpiewał jakąś jebaną piosenkę. Nie chciało mi się zgadywać
co to za piosenka. Nie wiem czemu płakałam, chyba dlatego, że zdałam sobie
sprawę z mojego żałosnego położenia : Kocham, ale nie jestem kochana.
Swan ! Ogarnij się! Zapomniałaś ? Jesteś laską bez łez – krzyczały
moje myśli. Miały racje !
Poszłam na górę, do swego pokoju.
Do tej części domu był zakaz wchodzenia. Od razu skierowałam się do łazienki.
Lustro – to rzecz której teraz potrzebowałam. Zerknęłam w lustro i sobie
przypomniałam – mam wodoodporny makijaż! Uspokojona i zadowolona wyszłam z
pokoju i skierowałam się na schody. Gdy już miałam stawiać pierwszy krok na
stopnie usłyszałam :
- Bello poczekaj chwilkę – usłyszałam piskliwy głosik.
Zatrzymałam się i odwróciłam. Za mną stałe wszystkie plastiki z tej szkoły –
już ubrane w ‘normalne’ stroje. Były wszystkie – Tanya, Jessica, Lauren,
Victoria, Jane, Renesmee , Angela i Agnes. [ Te linki to ich stroje - dop.aut. ]
- Był zakaz wchodzenia na górę. – powiedziałam znudzona. Czy
one są aż tak tępe i nie rozumieją tych kilku prostych słów ?! Przed dziewczyny
wyszła Tanya i podeszła do mnie zakładając ręce na biodra.
- A wyglądam na taką która przestrzega zasady – zapytała
chwytając mnie za ramiona. Wow! Nasz pierwszy kontakt fizyczny – nie domyję się
z tej dziwkości przez tydzień ! – Chciałybyśmy ci tylko coś przekazać –
stwierdziła – Masz się z łaski swojej odpierdolić od Ediego, bo jak nie …
- Złość piękności szkodzi – przerwałam jej z cwaniackim
uśmieszkiem.
- To coś ci grozi… - powiedziała tajemniczo.
- Edward nie jest twoją własnością. Poza tym z tego co mi
wiadomo to zerwaliście. Przy okazji nie słucham plastiku, tylko go segreguje, a
więc na dół i to migiem – stwierdziłam, wracając do sytuacji z rana,
przed szkołą i po ich stylu ubierania się.
- Oh oni już dużo razy się rozstawali – powiedziała Lauren
stojąca za nią, kompletnie ignorując drugą część zdania.
- Wy, plastiki szkoły, nie będziecie mi rozkazywać, i …
Nie
dokończyłam bo Tanya chwyciła mnie mocniej za ramiona i pchnęła na schody.
Chwile leciałam a potem czułam tylko dotyk stopni. Najpierw moja głowa boleśnie
dotknęła podłoża a po chwili całe ciało. Obracałam się na tych stopniach coraz
bardziej tracąc przytomność. Gdzieś w większej połowie ją straciłam. Była tylko
ciemność…
Perspektywa Edwarda
Tańczyłem z nią. Nasze ciała były
niesamowicie blisko. Podczas tej intymnej chwili przypomniała mi się rozmowa z
chłopakami, gdy dziewczyny były na górze i ‘robiły się na bóstwo’ – jak to
stwierdziła Alice.
Retrospekcja
Byliśmy z chłopakami w salonie.
Pogrążeni w ciszy i we własnych myślach. Postanowiłem zacząć rozmowę którą
planowałem.
- Emmett, Jasper… -
zacząłem.
- Co cię stary gryzie
? – zapytał blondyn.
- Jak poczuliście
miłość ?
- Stary… to takie
dziwne uczucie – zabrał głos Emmett – Niby jesteś przez całe życie twardzielem,
ale gdy ją widzisz stajesz się jebanym pantoflarzem. Chcesz zrobić wszystko, by
było jej dobrze. By nie cierpiała. Kiedy jest smutna – chcesz ją pocieszyć.
Kiedy jest szczęśliwa – ty razem z nią. Gdy ją dotykasz czujesz taki przyjemny
dreszcz… – Właśnie stwierdzam, że ja – Edward Cullen – się kurwa zakochałem! –
Ej! Stary kim ona jest ? – dopytywał się Emm. Uśmiechnąłem się i otworzyłem
usta :
- Tą dziewczyną jest …
- zacząłem, ale przerwał mi stukot obcasów na schodach. Obróciłem się i zobaczyłem
trzy piękne dziewczyny. Niee… Dwie dziewczyny i anioła. Wyglądała piękne. Miała
na sobie śliczną czerwoną sukienkę […]
Koniec retrospekcji
Trzeba będzie jeszcze pogadać z
chłopakami – pomyślałem, gdy obróciłem ją wokół jej własnej osi tak, że teraz tańczyła tyłem do
mnie. I z powrotem była przodem. Ahh… Ta bliskość ciał bardzo mi odpowiadała.
Chciałem jej wtedy coś wyznać, już otwierałem usta, ale ona mnie wyprzedziła
wypowiadając moje imię. Niestety. Przerwał jej tłum moich ‘fanów’. Bardzo nie
chciałem się z nią rozstawać, ale … Wiem, że i tak nic nie mógłbym wyksztusić
dlatego postanowiłem przełożyć tą rozmowę na później i zgodziłem się śpiewać.
Widziałem jak oddala się ku ławkom i ukrywa twarz w dłoniach. Tak bardzo
chciałem wtedy przy niej być i ją
pocieszać. Niestety nie mogłem.
Po pewnym
czasie zauważyłem, że dziewczyna zniknęła. Skończyłem śpiewać i zauważyłem, że największe
plastiki tej szkoły również zniknęły. Podszedłem do Alice.
- Gdzie Bella ? – spytałem. Musiałem jej to wyznać !
- W domu i … - więcej nie słuchałem tylko ruszyłem ku
budynkowi.
Otworzyłem
drzwi i zarejestrowałem dziwną sytuację… nie ! Przerażającą sytuację. Spadające
Belle ze schodów. Huk. Bella. Leży. Zakrwawiona. Na. Jebanej. Ziemi. O K U R W A. Nagle moje oczy zarejestrowały coś
jeszcze, a mianowicie wszystkie sztuczne laski zbiegające po schodach i kopiące
nieprzytomną Belle. A więc to one! Ja je kurwa mać zabiję! Jak tu stoję!
- Kurwa! Spierdalajcie i to migiem! – huknąłem głośno.
Dziewczyny oniemiałe spojrzały na mnie. Pierwsza otrzęsła się Renesmee :
- Ohh Edieeee – powiedziała przedłużając literkę ‘e’. Wyszło
jej to beznadziejnie. – Przecież ta dziewczyna jest tu zbyteczna. I już. Koniec
dziwek … - nie dokończyła bo podszedłem do niej tak szybko, że jej maleńki mózg
nawet tego nie zarejestrował, i chwyciłem jej wypryskane utrwalaczem do włosów
kudły i wysyczałem :
- Bella nie jest żadną dziwką. Wy nimi jesteście. Ostatni
raz widzę was w moim i Bells domu i kurwa was żegnam – powiedziałem i rzuciłem
ją o ścianę – i to dosłownie. Dziewczyna się z niej zsunęła. Odwróciłem się ku
innym dziewczynom ale one już były przy wyjściu. Dorwę te szmaty w szkole – pomyślałem.
Teraz swój
wzrok zwróciłem na Belle. Leżała na ziemi cała zakrwawiona a jej ciało było wykrzywione
pod dziwnym kątem. Upadłem na kolana obok niej i sprawdziłem puls. Był! Jak
najdelikatniej potrafiłem wziąłem ją na ręce. Usłyszałem cichy jęk – nawet
najmniejszy dotyk sprawiał jej ból. Zabije te suki!
Wyszliśmy. Widziałem te wszystkie
ciekawskie spojrzenia na nią. I te przerażone – naszych przyjaciół. Przywołałem
wzrokiem Emmetta i wskazałem na moje volvo. Chłopak załapał. Otworzył mi tylnie
drzwi i je przytrzymywał. Zauważyłem, że muzyka ucichła. Wsiadłem powoli z
wciąż nieprzytomną brunetką do auta. Chłopak zasiadł za kierownicą. Tak bardzo
się o nią bałem. A co jeśli nie zdążymy ? A co jeśli…
- Co się stało – zapytał Emmett jednocześnie przerywając
moje rozmyślania.
- Nie wiem. Wszedłem do domu i zauważyłem, że Bells turla
się ze schodów. Potem zbiegły te skurwysyńskie kurwy i zaczęły ją kopać.-
Powiedziałem na jednym wydechu. Emmett głośno wciągnął powietrze do płuc. Jak
przez mgłę widziałem jak wyciąga telefon i do kogoś dzwoni. Rosalie, bo jej
imię wymówił gdy tylko podniosła słuchawkę tak jak wcześniej on nie mogła
uwierzyć – tak, słyszałem to ponieważ Em ustawił na głośnomówiący. Ale te
wszystkie sprawy zsunęły się jakoś na drugi plan. Teraz najważniejsza była
Bella i to, aby przeżyła.
- Jesteśmy – rzucił ‘kierowca’ stając pod dużym budynkiem.
Na samym środku wisiał szyld z napisem „ Hospital In Miami”.
Wyszliśmy z
auta szybko i zręcznie.
Szybko, aby zdążyć na czas
Zręcznie, aby stan Bells się nie pogorszył.
Bella… Tak
bardzo się o nią bałem ! A co jeśli… nie ! Nie mogę teraz tak myśleć.
Wbiegliśmy
do szpitala. Ja umazany krwią Belli z nią samą na rękach, Emmett tuż obok mnie.
Po chwili znalazł się koło nas jakiś lekarz z noszami, na które położyłem
Belle. Szybko ruszył. Biegliśmy za nim. Wbiegliśmy do korytarza, gdzie na górze
był szyld z nazwą OIOM**. Momentalnie lekarz skręcił na salę i bezczelnie
zamknął mi drzwi przed nosem. Zrozumiałem, że mam poczekać.
Więc
czekałem… Długo. Dlaczego to stało się akurat jej ? Dlaczego ?
Nagle koło
mnie pojawiło się dwóch lekarzy w białych fartuchach i takich zielonkawych
nakładkach na usta czy coś.
- Co się dzieje ? – zapytałem zszokowany.
- Kim pan jest ? – zapytał podejrzliwie jeden.
- Świadkiem wypadku oraz jej przyjacielem.
- A więc panna Isabella ma uszkodzony mocno kręgosłup.
Potrzebna jest natychmiastowa operacja. – odpowiedział drugi, ten mniej
podejrzliwy [xd]
- Dobrze, a ile ta operacja będzie trwać ?
- Około 4-5 godzin, więc spokojnie może pan pojechać do domu
i … się przebrać – stwierdził lekarz patrząc na moje poplamione krwią ubranie.
– a teraz przepraszamy, ale operacja nas czeka.
- Dobrze – powtórzyłem.
Szybkim
tępym wydostałem się ze szpitala i jeszcze szybciej wsiadłem do samochodu, w
którym czekał już Emmett.
- I co jest ? – spytał odpalając auto.
- Operacja. Uszkodzenie kręgosłupa – mówiłem wypranym z
emocji głosem wpatrując się tępo w przednią szybę. Pewnie wyglądałem jak jakiś
zombie… - Proszę cię, jedźmy do domu.
- Spoko Stary – powiedział drżącym głosem. On też bał się o
Bellę, ale w na pewno w mniejszym stopniu niż ja…
* dop.aut. - dopisek autorki [jakby ktoś nie wiedział]
** „ Te 2-3 minuty w jego ramionach to jak 120-180* sekund w
niebie „ – Chodziło mi o to, że 2 -3 minuty to 120-180 sekund – to dla tych, którzy nie
zajarzyli :D
***OIOM – Oddział Intensywnej Opieki Medycznej