- No co. Musisz być dziś trzeźwa. Sama tak wczoraj mówiłaś –śmiał się chłopak.
-
Ale nie tak trzeźwa kretynie – powiedziałam na wpół warcząc do
zwijającego się ze śmiechu. obok mojego łóżka Ed’a. Wpadłam na pewien
pomysł. Niby to się przeciągając poturlałam się i spadłam na z niczego
nieświadomego miedzianowłosego. Teraz leżałam na nim tylko w spodenkach
do kolan i jego podkoszulce, którą mu tak przy okazji podwędziłam z jego
pokoju wczoraj w nocy.
- I co teraz? – zapytałam siadając na nim okrakiem.
- A jak myślisz? – odpowiedział pytaniem uwodzicielsko.
- Wymyśl coś – powiedziałam, udając, że rozmyślam.
-
Chyba mam pomysł – westchnął i rękami podniósł mnie tak abym się ku
niemu pochyliła. Tak zrobiłam. 10 cm od jego ust. 9. 8. 7.6. 5…
- STOP! – krzyknęłam.
- Co się sta… - spytał zdziwiony. Ja natomiast poderwałam się do krzesła przy którym leżały ubrania które miałam dziś założyć.
-
Nie myłam zębów, a tak poza tym, możesz już iść –powiedziałam sprytnie
stojąc przy drzwiach łazienki. Chłopak szedł w moją stronę…- drzwiami
głównymi! – dokończyłam. Wiedziałam, że będzie chciał iść przez
łazienkę. Ach ci faceci… Chłopak oklapł i wyszedł drzwiami. Zaczęłam
chichotać.
- Bez śmiechów tam! – krzyknął
Edward zza drzwi, co wywołało u mnie jeszcze większy napad… śmiechu.
Ułowiłam uchem kroki oddalającego się chłopaka więc dobiegłam jeszcze do
łazienki i zamknęłam od swojej strony. I od strony jego pokoju również.
Po chwili słyszałam jak ten kretyn ciągnie klamkę.Ha!
- Jestem sprytniejsza. – powiedziałam, wiedząc, że i tak usłyszy.
- To nie fair!
- Życie też nie jest fair.
- Wrr… a … a co z moją koszulką?
- Taką niebieską, na krótki rękaw, męską? – zapytałam przyglądając się koszulce. Sięgała mi do połowy ud!
- Tak… - odpowiedział nieco zniecierpliwiony.
- Aaa… to nie widziałam. A teraz żegnam z pod drzwi łazienki– powiedziałam poważnie.
-
Ale… no … ale, że … - mamrotał pod nosem – no dobra ! –wybąkał w końcu i
dało się słyszeć zamykane drzwi a potem kroki po schodach stopniowo się
wyciszały. No nareszcie –pomyślałam, choć w środku
odczuwałam dziwną pustkę. Cholera, dziwne to! Co się ze mną dzieje?
Nigdy się jeszcze tak nie czułam…
No
ale nic,najpierw muszę skupić się na innych rzeczach. Wbiegłam szybko
pod prysznic i dokładnie umyłam głowę miętowym szamponem. Spłukałam i
zaczęłam wycierać ciało ręcznikiem. Po chwili już suszyłam włosy.
Postanowiłam, że po prostu je wyprostuję! Tak też zrobiłam. Świetny
efekt. Były długie i spływały po ramionach i plecach. Okej! Teraz sukienka,
którą specjalnie kupiłam na zakupach z Rose. Była ona biało-czarna.
Była elegancka i z kopertowym dekoltem. Góra była subtelnie gnieciona,
uszyta podwójnie. W talii zaś była ozdobna kokarda, a niżej ołówkowa
spódnica. Była bardzo zjawiskowa i kosztowała też dość dużo,
ale czego się nie robi dla szkoły… Do sukienki chwyciłam czarne szpilki
na paskach, które miałam założyć tuż przed wyjściem. Nie malowałam
się.Nie chciałam. Wyszłam powoli z pokoju idąc na dół po schodach do
kuchni. Tam unosił się cudowny zapach. Weszłam powoli do niej i
zauważyłam Edwarda stojącego tyłem do mnie ubranego w różowy fartuszek.
Gotował. Podeszłam po cichutku do niego i chcąc zajrzeć mu przez ramię
przybliżyłam się do niego. Nie zdążyłam nawet zaglądnąć, bo obrócił się
szybko.
- Za głośno chuchasz. – zaśmiał się. Ja udawałam oburzenie,co wywołało u niego jeszcze głośniejszy chichot.
- Co gotujesz? – spytałam gdy skończył się ze mnie naśmiewać.
- Omlety – odpowiedział szybko – a tak w ogóle to gdzie przywitanie ? – zapytał wzburzony
- No już, już – odpowiedziałam i cmoknęłam go w policzek.
- A tak w ogóle to wyglądasz prześlicznie – powiedział i poruszył sugestywnie brwiami…
- Zboczeniec! – stwierdziłam.
-
Eee tam, przesadzasz – oznajmił po dłuższym namyśle. Czyli się nad tym
zastanawiał… - Dobra, jedz i spadamy do szkoły – powiedział niczym
skazaniec idący na śmierć.
Szybko zjadłam przepyszne śniadanie. Mówiąc ‘przepyszne’ wcale nie przesadzam. Niebo w gębie. Mmm.
- Esme! Carlisle! Śniadanie – krzyknął miedzianowłosy. Oni zeszli razem z… walizkami ?
- Ale… ale … gdzie … wy się … no … wybieracie ? –wyjąkałam patrząc na nich z szokiem w oczach.
-
Edward ci nie powiedział? Wyjeżdżamy do pracy. –powiedziała zmartwiona
Esme i mnie przytuliła – Będę za tobą bardzo tęsknić skarbie –
wyszeptała mi do ucha, tak, że tylko ja to słyszałam.
- Na jak długo ? - spytałam wciąż będąc w jej ramionach.Kątem oka zauważyłam, że Carlisle żegna się z Edwardem.
-
Na pół roku skarbie, potem przyjedziemy na dwa tygodnie i znów do pracy
– szepnęła, a ja nagle zobaczyłam ciemność przed oczami.
Po
pewnym czasie zaczęłam się budzić. Pierwsze co zauważyłam to, że
zegarek wskazuje godzinę dziewiątą, a rozpoczęcie mieliśmy dopiero na
jedenastą. Nagle przypomniałam sobie co działo się przed moim obudzeniem
i się rozpłakałam.Poczułam, że ktoś mnie przytula. Było to ciepłe i
umięśnione ciało.
- Cii skarbie. Spokojnie, już nie płacz – uspokajał mnie aksamitny baryton. – Cii.
- Gdzie… gdzie on są – zapytałam patrząc na niego załzawionymi oczami. Obraz się rozmywał.
- Wyjechali, ale kazali przekazać, że cię kochają i będą często dzwonić. – przekazał.
-
A kim są w ogóle z zawodu? – zapytałam. Nawet tego nie wiedziałam,
chociaż przez dwa tygodnie siedzieliśmy w domu, ponieważ padał deszcz i
głównie oglądaliśmy z przyjaciółmi filmy lub graliśmy w jakieś gry typu
‘prawda czy wyzwanie’. Nie wychodziliśmy nigdzie. Dopiero dziś
zaświeciło słońce, było tak ciepło, że wszystkie ulice, trawy i chodniki
są już suche!Tak, wiem to, ponieważ wyjrzałam wcześniej na pole…
- Ornitologami – odpowiedział szybko, przerywając moje rozmyślania.
- Aha – odpowiedziałam smutno.
-
Dobra młoda! Koniec smutków zaraz przyjdzie Alice –powiedziała, że ma
dla ciebie coś do ubrania – powiedział a po chwili wyszeptał mi do ucha –
ale i tak w tym wdzianku mi się podobasz. Bardzo.
- Młoda? – zapytałam sceptycznie.
- No, jestem starszy młoda.
-
Tylko o 3 miesiące! – stwierdziłam oburzona. Chłopak prychnął coś co
brzmiało ‘Kobiety!’ i wyszedł puszczając mi oczko w drzwiach.
Weszłam
do łazienki i zerknęłam w lustro. Mogłam śmiało przyznać, że mimo
płaczu, oczy minie spuchły i nie były czerwone. Spokojnym i powolnym
krokiem wyszłam z ubikacji i skierowałam się do kuchni, gdzie czekała na
mnie Alice. Chyba się zdziwiła, że jestem już ubrana.
- Ooo… Bello. Ślicznie wyglądasz – powiedziała Al – a gdzie makijaż ? – zapytała.
- Dziś stawiam na naturalność – wyszczerzyłam się.
-
Okej, ale podejdź do mnie dziecino – oznajmiła poważnie,więc podeszłam.
Ona po prostu wzięła z szafki, która stała obok, grzebień i przeczesała
mi nim włosy – No i teraz idealnie. Ja już uciekam.
- A ty nie jedziesz z nami do szkoły? Przecież ty jesteś tylko rok starsza! – stwierdziłam.
-
Tak, ale chodzę do innej szkoły – orzekła smutno – ale nie martw się!
Masz Ed’a – powiedziała i puściła mi oczko. Dobra ja uciekam, bo już
późno – stwierdziła zerkając na zegar. Rzeczywiście, bo była już było po
dziesiątej. Dziewczyna ucałowała mnie w policzek, wyszeptała ‘pa’ i
poszła.Zaraz po jej wyjściu do kuchni wszedł miedzianowłosy.
- Zwijamy się? – spytał przyglądając mi się.
Wsiedliśmy
i jechaliśmy pogrążeni w ciszy. Gdy wyszliśmy na Edwarda ‘coś’ się
rzuciło. Jak się potem okazało była to dziewczyna. Jak
na dłoni było widać, że laska chodzi na solarium i jest po operacji na
powiększanie biustu. Miała na sobie czarny gorset, mini spódniczkę z
łańcuszkami, która ledwo zakrywała jej pośladki. Do tego wszystkiego
miała czarne kozaczki na szpilce. Wyglądała jak dziwka… ( Tak
wygląda i to ma na sobie, tylko z twarzy troszkę młodsza ;) i oczywiście
bez skutera xdd )Gdy ona skoczyła na miedzianowłosego, ten od razu ją
odepchnął.
- Pojebało cię ?! – powiedział wkurwiony Ed.
- Ależ co się stało kochanie? – zapytała piskliwym,dziwkowatym głosikiem. W ogóle była jak dziwka, ale się nie udzielam …
- Nie jesteśmy już razem. Przecież zerwałem z tobą ! –krzyknął. – Dostałaś przecież sms’a ! – stwierdził zażenowany.
- No ale … przecież… nie możesz mnie rzucić …
- Bo ? – spytał podnosząc na nią brew.
-
Bo jesteśmy razem! – stwierdziła, jakby było to działanie typu, że
2+2=4 . Zachichotałam cichutko. Blondi nawet mnie nie zauważyła.
- Już nie. Znudziłaś mi się – odpowiedział nie patrząc na nią.
- Edieeee – pisnęła – jak możesz ?
- Normalnie. – powiedział – a tak w ogóle, to Bella, a to Tanya. – dopowiedział gestykulując rękami.
- Tanya – powiedziała dziewczyna odwracając się do mnie, Chyba Tania, a nie Tanya –
pomyślałam. –Przepraszam, nie zauważyłam cię wcześnie – O Ironio! – A
tak w ogóle to wy jesteście razem ? – spytała wskazując na mnie i
Edwarda. Chłopak pokręcił przecząco głową. – Aha.
- A tak w ogóle to jestem Bella – zaśmiałam się, a Ed mi zawtórował.
- Tanyo ale mam prośbę do ciebie.
- Tak?
- Dzisiaj jest impreza u mnie. Rozpowiedz to, ok. ? Powiedz,że impreza jest nad basenem
-
Spoko przystojniaku – powiedziała puszczając mu oczko, na co chłopak
się skrzywił. - To ja już lecę, bo Victoria czeka – powiedziała nie
patrząc na nas, tylko na inną, rudą dziewczynę
idącą w naszą stronę. Tak jak mówiłam – miała rude, wręcz czerwone
włosy. Widać było, że są farbowane,ponieważ miała brwi koloru blond.
- Ooo … Witaj Tanyo, Eddy i … ciebie chyba nie znam. – powiedziała dziewczyna będąc już koło nas. Miała na sobie czarne legginsy z lateksu i białą bluzkę z kołnierzykiem zapinaną na guziki, lecz kilka guzików była odpięta tak,że odsłaniał jej biały koronkowy biustonosz. Kolejna dziwka w naszej szkole – pomyślałam. – Jestem Victoria.
-
Bella – powiedziałam ze stoickim spokojnym, chociaż miałam ochotę
wydłubać jej oczy. Dlaczego? Gapiła się na Edwarda, tak jakby chciała go
przelecieć na masce jego samochodu. On jest mój i…
Bella! Stop! On nie jest twój kuźwa! Daj mu spokój!
Tylko, że nie potrafię, nie potrafię kurwa!
Dlaczego?
Nie wiem…
Ehh… mam dość kłótni ze swoimi myślami.
Westchnęłam i powiedziałam:
- Kim jest Jess ? – zapytałam.
-
Ohh … to nasza psiapsióła – odpowiedziała mi Victoria – i miałyśmy
kontakt w podstawówce, ale ona wyjechała do Seattle, ale i tak
dzwoniłyśmy do siebie! I ona teraz wraca do Miami ! Ale super! Będą z
nią Jane i Lauren – pisnęła Victoria
- Jess !!! Lauren !!! Jane !!! – krzyknęła na cały regulator Tanya. Myślałam, że mi bębenki wysiądą.
Dziewczyny
zaczęły biec w stronę kolejnej blondynki… chwila ! Przecież to Jessica!
Ta u której mieszkałam te 3 dni przed przyjazdem do Cullenów. Ja to mam
jednak pecha. We 3 podeszły do nas i wtedy Jessica spostrzegła z kim ma
do czynienia.Zauważyłam, że dziewczyna zafarbowała włosy na czarny
kolor. Pozostałe dwie dziewczyny miały blond włosy i były ubrane tak
samo jak Victoria – ohoo, mamy w szkole klony. Edward nam sobie je
przedstawił, powiedział o imprezie i poszliśmy.
- No nareszcie! – wymamrotałam kiedy miałam pewność, że już mnie nie usłyszą.
-
Ehh… one są żałosne, ale to największe plotkary w szkole,a ktoś musiał
rozpowiedzieć o imprezie. – powiedział. Przewróciłam na niego oczami –
nie przewracaj mi tu oczami dziewczynko. Powiedział dźgając mnie w
żebra. Kiedy mnie dotknął przez moje ciało przeszedł dziwnie
podniecający i kojący prąd. Mmm … Cudowne uczucie.
Doszliśmy
w końcu do szkoły. Chłopak przepuścił mnie w drzwiach i usiedliśmy z
tyłu w kącie. Nie chcieliśmy, aby ktoś nas widział … Boże! Zabrzmiało to
dwuznacznie.Chodzi o to, że nie chcieliśmy, aby jakieś plastiki znów
się do nas przyczepiły. Ja siedziałam koło ściany a chłopak tuż obok.
Dyrektor coś tam zaczął pieprzyć, ale nie za bardzo kwapiłam się do
słuchania więc oparłam głowę o ramię Edwarda i przymknęłam powieki. On
objął mnie w talii i w takiej pozycji czekaliśmy na koniec…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz