czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział VI - [...] Dorwę te szmaty !

No nareszcie! Ile może dyrektor nawijać o tym jak się cieszy, że nas widzi, że znowu może nas zobaczyć itp. Zerknęłam na zegarek i gadał tak aż … 7 minut! Boże! Zabrał mi 7 minut z mojego życia. Jak na sygnał pryncypał skończył i wszyscy zaczęli się rozchodzić.
- Choć. Spieprzamy zanim nas dopadną klony – szepnęłam Edwardowi na ucho. Ten od razu wstał chwycił mnie za rękę i wybiegliśmy z auli. Z prędkością światła wsiedliśmy. Gdy trzymał moją dłoń znów poczułam ten dreszcz… Zauważyłam, że mój ‘kierowca’ wyciąga telefon i wybiera numer.
- Hej Al. Słuchaj… dziś urządzamy imprezę i chciałbym abyś … - nie dokończył ponieważ przerwał mu głoooośny pisk chochlika. Chłopak przełączył na tryb głośnomówiący i podał mi telefon skupiając się na drodze.
- Oczywiście, oczywiście. Tak! To będzie super impreza! Ja ją urządzę i odstroję tak Bellę, że aż ci oczy wyjdą na wierzch – w tym momencie chłopak wyrwał mi telefon z ręki. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Alice! – warknął zawstydzony.
- No co?
- Jest na głośnomówiącym lesbo !
- Aaa… To ja czekam w domu. Żegnaj geju, pa Bells – pożegnała się i można było usłyszeć piknięcie oznaczające przerwaną rozmowę.
No nareszcie dojechaliśmy! Edward był jakoś tak dziwnie zamyślony, tak jakby tylko ciałem był w samochodzie, a duchem daleko stąd. Dobrze, że chociaż wypadku nie spowodował! Okej. Wysiadłam i jak z procy wyleciałam z auta i wbiegłam do domu stając jak wryta. Otóż nasz salon przemienił się w… klub nocny ! Kanapy zostały usunięte a w tamtym miejscu pojawiło się miejsce do tańczenia. Dopiero teraz zauważyłam małe lampki na suficie świecące w różnych kolorach. Jestem za mało spostrzegawcza, nie ma co. Wyszłam przez balkon na basen. Tam także KTOŚ dokonał zmian… Niedaleko, tak jak w salonie był parkiet do tańczenia a także podest dla DJ’a ! Ciekawe kto nim będzie… Muszę się spytać Al.. Poszłam z tyłu domu, a tam jak się okazało był minibarek, a za nim stał nieznany mi mężczyzna gdzieś na oko w moim i Ed’a wieku i uśmiechał się promiennie czyszcząc szklanki i kieliszki. Podeszłam do niego.
- Cześć ? – powiedziałam, a raczej zapytałam.
- Hej, to ty jesteś Bella ? – zapytał a ja za cholerę nie wiedziałam skąd on zna moje imię… - Edward dużo o tobie wspominał – wyjaśnił widząc moją pytającą minę.
- Ooo… a co takiego mówił? – zaciekawiłam się.
- Hmm… że … to chyba powinnaś zapytać jego – powiedział patrząc na kogoś za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam… miedzianowłosego !
- Okej. A tak w ogóle jak masz na imię? – zapytałam i przyjrzałam mu się. Bardzo przypominał mi Lewis’a – mojego trzeciego chłopaka. Trudno go zapomnieć! To z nim straciłam dziewictwo… On też był takim skeatem[ nie wiem jak to się piszę – dop. aut.* ]. Miał krótko ścięte kruczoczarne włosy i niebieskie oczy. Był przystojny lecz nie w moim stylu. Był przy kości, a ubrany był w luźną koszulkę z jakimś obrazkiem a do tego luźne obszerne do kolan. Na nogach miał czarne adidasy.
- Jestem Alwar – przedstawił się.   
- Okej… Alwar. Wiesz może kim będzie DJ ?– zapytałam.
- DJ będzie Miron – powiedział puszczając oczko. Za sobą usłyszałam warknięcie.
- Okej dzięki  - oznajmiłam – to ja lecę – i ucałowałam go w  policzek chcąc zobaczyć reakcję Edwarda. Odeszłam od nowo poznanego kolegi i podeszłam do zielonookiego. – Coś się stało ? – zapytałam niewinnym głosem. Chłopak patrzył na mnie wilkiem.
- Nieee nic tylko… - powiedział z ironią i wiedziałam że będzie to jakiś jego monolog, dlatego szybko mu przerwałam :
- Jak nic to nic. – stwierdziłam – a teraz przepraszam, ale Alice już pewnie jest -  oznajmiłam i podniesioną głową odeszłam. Usłyszałam tylko za sobą głośne westchnięcie. Wbiegłam po schodach i wpadłam do pokoju niczym burza. Odnotowałam, że nie tylko Alice siedziała na łóżku a także Rosalie i plotkowały. Ach te moje dziewczyny.
- Cześć – powiedziałam i podeszłam do nich całując je w policzek.
- Cześć Bell – odpowiedziały wspólnie na co się zaśmiałyśmy razem.
- Świetnie wyglądasz Bello – stwierdziła Rose przyglądając mi się, a ja dopiero wtedy załapałam że wciąż miałam na sobie biało-czarną sukienkę.
- Dzięki – zarumieniłam się. W poprzedniej szkole nigdy nie otrzymywałam takich komplementów. – Ej dziewczyny co powiecie na to ? – Zapytałam wchodząc do garderoby i wyciągając z wieszaka wcześniej przygotowany strój kąpielowy. No przecież będzie to impreza nad basenem, nie ?
- Jest świetny i będzie pasował do tej czerwonej sukienki – Stwierdziła Alice i zaklaskała w ręce.
            Dziewczyny wzięły mnie za obie ręce, tak, że ja byłam po środku, Al po mojej prawej, a Rose po lewej. Pokazały mi sukienkę której nigdy nie założyłam. Była to raczej kiecka w stylu romantycznym. Tak jak dziewczyny wspominały była czerwona. Góra była gorsetowa, a pod biustem miała szeroki, błyszczący pas uszyty z zakładek. Była naprawdę śliczna, ale nie było nigdy okazji, żeby jej założyć. We trzy zaczęłyśmy klaskać i skakać. Po chwili już siedziałam, a dziewczyny robiły mnie na bóstwo. Blondynka zajmowała się paznokciami, a chochlik fryzurą.
- Dziewczyny muszę was o coś spytać – zaczęłam, przerywając ciszę.
- Co się stało skarbie – zapytała Rose.
- Bo ja się chyba zakochałam – tu dziewczyny zaczęły piszczeć – ale nie wiem czy to miłość – powiedziałam zrezygnowana.
- Co czujesz do tego szczęściarza? – zapytała moja ‘fryzjerka’
- Co czuję? Chciałabym nigdy się z nim nie rozstawać. Gdy dotykamy się, i to nie ważne jaki to kontakt – czy jeśli jedynie muśnie mnie przez przypadek ręką, czy mnie przytuli czuję taki jakby dreszcz? Prąd? Coś takiego. Jak jesteśmy razem uważam się za największą szczęściarę świata. Kiedy rozmawia z jakąś laską to jestem zazdrosna jak cholera, no i… 
- Brawo kochana! Właśnie doświadczyłaś miłości!
- A będzie ten szczęściarz na imprezie? – spytała z entuzjazmem Rosalie, pokiwałam głową na tak, a ona razem z Alice mnie przytuliły. Popłakałam się i zaczęłam im szlochać w rękawy. Jak mówiłam w Phoenix dziewczyną, że mam chłopaka to one zakładały się o to, kiedy mnie rzuci. Dopiero teraz zauważyłam, że moje wcześniejsze życie – życie w Phoenix ociekało fałszem!  – Co się stało? – zapytała z przerażeniem blondynka.
- Opowiem wam jak już będziemy wszyscy razem. Po imprezie. – O tak. Już wystarczająco im zaufałam, aby opowiedzieć moją historię.
- After Party! – wykrzyknęła brunetka z entuzjazmem na co razem z Rosalie zaczęłyśmy się śmiać. One są jak najlepsze lekarstwo.  Moje dziewczynki.  – Okej a teraz już nie płacz, bo nie będę ci nakładać tapety na twarzy. – Gdy to powiedziała od razu przed oczami stanęła mi twarz Tanyi i uspokoiłam się. Boże tyle makijażu…
            Po kilku godzinach byłam gotowa. Miałam na sobie wyżej wspomnianą sukienkę i do tego szpilki koloru ecri. Na twarzy miałam tylko i wyłącznie delikatny czerwony cień do powiek a do tego oczy były podkreślone czarną, błyszczącą kredką. Najwięcej problemu przysporzyła dziewczyną fryzura. No cóż  trochę tych włosów mam… Ale kiedy w końcu ściągnęły materiał z lustra [ lustro było przykryte jakimś materiałem, aby Bella wcześniej nie zobaczyła swojego odbicia – dop. aut. ] nie mogłam uwierzyć, że to ja! Wyglądałam naprawdę ślicznie. I do tego Rose pomalowała i wypiłowała moje paznokcie – były koloru tego co sukienka. Potem zaczęłyśmy razem z Alice przygotowywać Rose. Tak także wyglądała olśniewająco. Niby znana wszystkim dziewczyną mała czarna z bordowym paskiem w talii, ale Rose wyglądała prześlicznie. Do tego założyła zwykłe, tego samego koloru co pasek, szpilki na platformie no i oczywiście czerwone kabaretki i bordowe, wiszące kolczyki. Jej makijaż – trochę różu na policzki, atramentowy cień do powiek i czerwona szminka. Jej strój był podobnego kroju do mojego tyle, że było jeszcze dodatkowo wiązanie na szyję. Był w marynarskie biało-niebieskie pasy. Włosy, którymi zajmowałam się ja miała spięte w coś kłoso-podobnego. Wyglądała pięknie. Następna była Alice. Z nią, jeśli chodzi o fryzurę nie było problemu. Nastroszyłyśmy jej włosy i było naprawdę zajebiście. Jeśli chodzi o makijaż to był to tylko i wyłącznie tusz i delikatny cień na powiekach koloru fioletowego a także odrobina różu na dołeczki. Jej strój był odważniejszy od naszych – był fioletowy z panterkę. Świetnie kontrastował z jej kredową karnacją. Jej sukienka była także świetna – Gorsetowa góra była wysadzana różnokolorowymi cekinami, a dół był zwykły, czarny i rozkloszowany przez to gdy się obracała, jej sukienka ślicznie wirowała. Jasper i Emmett będą wniebowzięci. Zauważyłam, że nasze sukienki nie mają ramiączek ale to pewnie przypadek.
            Stanęłyśmy przed wielkim lustrem i aż otworzyłyśmy usta,  wyglądałyśmy naprawdę świetnie! Jednak w strojach przeszkadzały nam odzież kąpielowa, dlatego też ściągałyśmy ją i ubrałyśmy zwykłą bieliznę – odpięłyśmy ramiączka. Postanowiłyśmy, że jeśli zechce nam się kąpać to po prostu tu przyjdziemy i się wrócimy.
            Wspominałam może że nasz make-up był wodoodporny?
            Zerknęłam tylko jeszcze na zegar – 19:45. Jeszcze piętnaście minut do przybycia gości. Powoli zaczęłyśmy schodzić. W salonie, chłopcy – Edward, Jasper i Emmett rozmawiali w kółeczku. Gdy usłyszeli stukot obcasów obrócili się w naszą stronę i zamarli. Dosłownie ich zatkało! Nawet Edwarda! Dziewczyny pobiegły do chłopaków którzy ich wycałowali, a ja powoli podeszłam do zastygniętego Edwarda.
- No co? – zapytałam. – Aż tak źle ? – dopytywałam zmartwiona. Chłopak się ocknął i powiedział :
- Nieee… wręcz przeciwnie. Wyglądasz zajebiście i kurewsko seksownie – ostatnie zdanie wyszeptał  mi do ucha, tak aby nikt inny nie słyszał. I nie zauważalne dla obściskujących się par delikatnie przygryzł jego płatek. Nogi miałam jak z waty… Na szczęście ocalił mnie dzwonek do drzwi. – Choć otworzymy bo inni są… zajęci – powiedział aksamitny baryton nad moim uchem. Nie patrząc na niego pokiwałam głową i podeszliśmy do drzwi.
            Eh… Nareszcie skończyliśmy ich wszystkich witać… Nawet nie pamiętam choćby połowy imion… Te, które utkwiły mi w pamięci to na pewno : Mike i Lucas Newton – rodzeństwo blondynów, pewne siebie dupki , Eric Custer – przyjechał do Miami aż z Chin ; Marco, Kajusz i Aro Volturi – trójka braci, Marco woli raczej jak mówi się do niego Marek, dalej była Renesmee ( Nessi ) i Angela Weber – dwie ciemnowłose siostry i ich kuzynka – Agnes – ‘słitaśna’ blondynka. Wszystkie trzy były pokroju Tanyi i jej klonów. Kolejne osoby Alexandro i Roberto – czarnowłosi bliźniacy z Meksyku chyba jedyni normalni, i wiele, wiele innych osób…
Prawie każdy chłopak prosił mnie do tańca, ale za każdym razem odmawiałam. A to ból w kostce, a to ból żołądka i tym podobne ‘dolegliwości’. Potem przeszliśmy nad basen. Kto chciał to się kąpał. Najbardziej rozbawiły mnie stroje kąpielowe klonów – wszystkie miały na sobie takie same, czarne i lateksowe monokini , no wszystkie oprócz Tanyi która ubrała różowy strój Naprawdę trudno było powstrzymać śmiech gdy wyszły z „ToiToi” tak ubrane – Yeah! Alice zamówiła 7 takich ubikacji i postawiła w ogrodzie, aby nikt nie musiał korzystać z tych w domu. Na początku się dziwiłam ale potem zrozumiałam, a mianowicie…
Impreza trwała w najlepsze. Właśnie siedziałam z Rose na ławce i przyglądałyśmy się Al. i Jazzowi jak tańczą. Zauważyłam, że Tanya i Mike idą w stronę jednej z ubikacji. Chłopak obściskiwał dolną część jej pleców ,a potem załapałam, że on tak naprawdę trzyma swą rękę na jej … pośladku! Boże, co za napaleńcy! Drzwi za parą się zamknęły i napomknęłam , że Lucas zatrzymuję się przed nimi przystawia tam ucho odchodzi około dziesięć metrów dalej i cichym gwizdnięciem przywołuję wszystkich. Ja byłam tam jako pierwsza z Rose z uwagi na to, że siedziałyśmy najbliżej. Nic nie widziałam i poklepałam Edwarda, stojącego przede mną, w ramię. Chłopak się odwrócił.
- Nic nie widzę! – poskarżyłam się tonem obrażonego dziecka i na dodatek zrobiłam maślane oczka. Chłopak westchnął i wziął mnie na barana. Teraz czułam ten podniecający dreszcz całym ciałem. – No tak dużo lepiej – wyszeptałam mu do ucha. Zauważyłam, że Lucas rozmawia z jakąś dziewczyną, która przypominała mi raczej swoją posturą anorektyczkę … Zaraz, jak jej było? Sara? Tak, chyba tak. Tłumaczył jej coś. Po chwili dziewczyna kiwnęła głową podeszła do drzwi zza których słychać było głośne jęki – na przemian damskie i męskie. Zauważyłam, że wszyscy wyciągają swoje telefony. Edward dał mi swój – siedziałam mu na ramionach a on podtrzymywał mnie za łydki. ‘Anorektyczka’ wsadziła paznokieć między zamek i wciągnęła powietrze do ust. Włączyłam kamerę w telefonie.
            Dziewczyna sięgnęła po klamkę. Prędko otworzyła zamek i jeszcze szybciej je otworzyła i podbiegła w naszą stronę.
            Naszym oczom ukazał się widok Tanyi jeszcze w stroju która klękała przed Miki’em. Chłopak miał obsunięte spodnie wraz z bokserkami i opierał się o ścianę głośno jęcząc. I wtedy do mnie dotarło! Dziewczyna mu obciągała! Wszyscy zaczęli się śmiać a on oderwali się od swoich dotychczasowych ‘zajęć’ i spojrzeli na nas. Mike poczerwieniał ze wstydu a Tanya ze… złości ! No tak! Jak my w ogóle mogliśmy im przerwać ?! – pomyślałam z ironią. Dziewczyna zamknęła drzwi i wyszła. Chłopak już podciągnął spodnie. Nawet nie patrzyłam i schowałam się we włosach Edwarda. Pachniały tak idealnie… Tak Edwardowo Mmm.
- Już możesz mnie zsunąć – powiedziałam do niego wciskając przycisk ‘STOP’ na kamerze. Chłopak nic sobie z tego nie robiąc podszedł tylko ze mną do basenu. O nie! Trzeba się ratować ! – Mam twoją komórkę! Wpadnie razem ze mną! – Ostrzegłam, a ten jak na sygnał mnie ściągnął ze swoich umięśnionych, cudownych i kurewsko seksownych pleców i postawił obok. Boże jaki on seksowny… Tak, tak wiem, że się powtarzam, ale to ciało … Normanie kurwa demon seksu! Boże Bella a ty tylko o jednym! Nie dziwię się czemu jestem taka zboczona, choć nikt nie dorówna Emmettowi.
            No i kurwa znowu się zaczęło! Czy ci faceci nie mogą sobie dać spokój ?! Ja sobie kulturalnie kurwa pluję w brodę w myślach, żeby mi dali spokój! Nagle Edward siedzący obok, który także chyba już miał dość  swoich namolnych ‘fanek’ powiedział coś, czego się nie spodziewałam kompletnie, a mianowicie :
 - Bells zatańczymy?
- Chętnie ! – zgodziłam się bez ogródek. Te 2-3 minuty w jego ramionach to jak 120-180* sekund w niebie.
            Zaczęła się powolna piosenka, a mianowicie Green Street Hooligans – One Blood, więc Edward przyciągnął mnie do siebie i położył swoje dłonie na mojej talii przyciągając mnie blisko, tak, że stykaliśmy się ciałami. Ja własne ręce zarzuciłam na jego szyję. Po chwili zmieniliśmy taktykę i ustawiliśmy się jak do walca. Delikatnie kołysząc się w rytmy muzyki patrzyliśmy sobie w oczy. Była to taka nasza intymna chwila. Już była końcówka piosenki i postanowiłam, że pójdę na całość…
- Edwardzie, chciałabym Ci coś ważnego powie… 
- EDWARD ŚPIEWAJ ! EDWARD ŚPIEWAJ ! – przerwał mi wiwatujący tłum. Chłopak spojrzał na mnie wyszeptał mi tylko do ucha, że pogadamy później i odwrócił się w stronę sceny zostawiając mnie samą wśród tłumu.
Miałam to teraz w dupie. Cały świat. Chciało mi się płakać. Nie wiem czemu. Tak po prostu. Zamiast stać w pierwszym rzędzie tak jak te puste laski typu Tanya wycofałam się do tyłu.
            Siadłam na jednej z ławek z których miałam doskonały widok na scenę, lecz nie patrzyłam. Schowałam twarz w dłonie. Co ja takiego zrobiłam. Nagle zdałam sobie z czegoś sprawę – przypomniała mi się sytuacja z pierwszej klasy podstawówki.

Retrospekcja
Szkoła. Sala numer siedemnaście. Pierwsza klasa podstawówki. Dzieci już nieco zniecierpliwione czekają aż nauczycielka odda im ich pierwsze klasówki. Dokładnie pamiętały nagłówek sprawdzianu – To Be. Wśród siedmiolatków siedzi drobna i nieco wychudzona brunetka o dużych, pięknych i brązowych oczach. Chyba ona najbardziej czekała na oddanie kawałku papieru. W końcu miałaby się czym pochwalić przed jej mamusią. ‘Mamusia będzie dumna’ – tak brzmiały jej myśli. I nagle słyszy swoje nazwisko. ‘Swan’ dziewczynka wręcz biegnie aby tylko zajrzeć na ocenę i nagle… Szóstka! Jej pierwsza ocena i na dodatek tak wysoka!
            Po skończonych zajęciach biegnie do domu – do jej mamusi. Zastaje ją jak zawsze w łazience – przed lustrem. Stroiła się jak zwykle. Kolejna impreza, tylko, że jej córka nie wiedziała, że jej matka się szmaci. Że na owej ‘kawce u przyjaciółki’ – bo tak tłumaczyła się przed małą Isabellą, każdy facet ją przeleci.’ Była łatwa, tania i bogata’ – tak o niej mówili…
- Mamusiu! Mamusiu! Popatrz, dostałam szóstkę! – krzyczała w euforii.
- Boże dziecko nie drzyj mi się do ucha. W dupie mam twoje oceny. – powiedziała i na oczach dziewczynki podarła jej pierwszą ocenę…
Koniec retrospekcji

Mam jedynie tylko moich przyjaciół. Poza tym żadnej rodziny. Matka nie żyję. Ojciec gdzieś w huj daleko a ja jestem sama. Sama jak ten jebany palec. Dlaczego akurat ja? No kurwa dlaczego? Ej ! Ty tam na górze! Co ja ci takiego zrobiłam? Siedziałam rozmazana, rozpłakana na ławce, podczas gdy inni się świetnie bawili w trakcie kiedy Edward Cullen śpiewał jakąś jebaną piosenkę. Nie chciało mi się zgadywać co to za piosenka. Nie wiem czemu płakałam, chyba dlatego, że zdałam sobie sprawę z mojego żałosnego położenia : Kocham, ale nie jestem kochana.
Swan ! Ogarnij się! Zapomniałaś ? Jesteś laską bez łez – krzyczały moje myśli. Miały racje !
Poszłam na górę, do swego pokoju. Do tej części domu był zakaz wchodzenia. Od razu skierowałam się do łazienki. Lustro – to rzecz której teraz potrzebowałam. Zerknęłam w lustro i sobie przypomniałam – mam wodoodporny makijaż! Uspokojona i zadowolona wyszłam z pokoju i skierowałam się na schody. Gdy już miałam stawiać pierwszy krok na stopnie usłyszałam :
- Bello poczekaj chwilkę – usłyszałam piskliwy głosik. Zatrzymałam się i odwróciłam. Za mną stałe wszystkie plastiki z tej szkoły – już ubrane w ‘normalne’ stroje. Były wszystkie – Tanya, Jessica, Lauren, Victoria, Jane, Renesmee , Angela i Agnes. [ Te linki to ich stroje - dop.aut. ] 
- Był zakaz wchodzenia na górę. – powiedziałam znudzona. Czy one są aż tak tępe i nie rozumieją tych kilku prostych słów ?! Przed dziewczyny wyszła Tanya i podeszła do mnie zakładając ręce na biodra.
- A wyglądam na taką która przestrzega zasady – zapytała chwytając mnie za ramiona. Wow! Nasz pierwszy kontakt fizyczny – nie domyję się z tej dziwkości przez tydzień ! – Chciałybyśmy ci tylko coś przekazać – stwierdziła – Masz się z łaski swojej odpierdolić od Ediego, bo jak nie …
- Złość piękności szkodzi – przerwałam jej z cwaniackim uśmieszkiem.
- To coś ci grozi… - powiedziała tajemniczo.
- Edward nie jest twoją własnością. Poza tym z tego co mi wiadomo to zerwaliście. Przy okazji nie słucham plastiku, tylko go segreguje, a więc na dół i to migiem   – stwierdziłam, wracając do sytuacji z rana, przed szkołą i po ich stylu ubierania się.
- Oh oni już dużo razy się rozstawali – powiedziała Lauren stojąca za nią, kompletnie ignorując drugą część zdania.
- Wy, plastiki szkoły, nie będziecie mi rozkazywać, i …
            Nie dokończyłam bo Tanya chwyciła mnie mocniej za ramiona i pchnęła na schody. Chwile leciałam a potem czułam tylko dotyk stopni. Najpierw moja głowa boleśnie dotknęła podłoża a po chwili całe ciało. Obracałam się na tych stopniach coraz bardziej tracąc przytomność. Gdzieś w większej połowie ją straciłam. Była tylko ciemność…

Perspektywa Edwarda


Tańczyłem z nią. Nasze ciała były niesamowicie blisko. Podczas tej intymnej chwili przypomniała mi się rozmowa z chłopakami, gdy dziewczyny były na górze i ‘robiły się na bóstwo’ – jak to stwierdziła Alice.

Retrospekcja
            Byliśmy z chłopakami w salonie. Pogrążeni w ciszy i we własnych myślach. Postanowiłem zacząć rozmowę którą planowałem.
- Emmett, Jasper… - zacząłem.
- Co cię stary gryzie ? – zapytał blondyn.
- Jak poczuliście miłość ?
- Stary… to takie dziwne uczucie – zabrał głos Emmett – Niby jesteś przez całe życie twardzielem, ale gdy ją widzisz stajesz się jebanym pantoflarzem. Chcesz zrobić wszystko, by było jej dobrze. By nie cierpiała. Kiedy jest smutna – chcesz ją pocieszyć. Kiedy jest szczęśliwa – ty razem z nią. Gdy ją dotykasz czujesz taki przyjemny dreszcz… – Właśnie stwierdzam, że ja – Edward Cullen – się kurwa zakochałem! – Ej! Stary kim ona jest ? – dopytywał się Emm. Uśmiechnąłem się i otworzyłem usta :
- Tą dziewczyną jest … - zacząłem, ale przerwał mi stukot obcasów na schodach. Obróciłem się i zobaczyłem trzy piękne dziewczyny. Niee… Dwie dziewczyny i anioła. Wyglądała piękne. Miała na sobie śliczną czerwoną sukienkę […]
Koniec retrospekcji
           
            Trzeba będzie jeszcze pogadać z chłopakami – pomyślałem, gdy obróciłem ją wokół jej  własnej osi tak, że teraz tańczyła tyłem do mnie. I z powrotem była przodem. Ahh… Ta bliskość ciał bardzo mi odpowiadała. Chciałem jej wtedy coś wyznać, już otwierałem usta, ale ona mnie wyprzedziła wypowiadając moje imię. Niestety. Przerwał jej tłum moich ‘fanów’. Bardzo nie chciałem się z nią rozstawać, ale … Wiem, że i tak nic nie mógłbym wyksztusić dlatego postanowiłem przełożyć tą rozmowę na później i zgodziłem się śpiewać. Widziałem jak oddala się ku ławkom i ukrywa twarz w dłoniach. Tak bardzo chciałem wtedy przy niej być  i ją pocieszać. Niestety nie mogłem.
            Po pewnym czasie zauważyłem, że dziewczyna zniknęła. Skończyłem śpiewać i zauważyłem, że największe plastiki tej szkoły również zniknęły. Podszedłem do Alice.
- Gdzie Bella ? – spytałem. Musiałem jej to wyznać !
- W domu i … - więcej nie słuchałem tylko ruszyłem ku budynkowi.
            Otworzyłem drzwi i zarejestrowałem dziwną sytuację… nie ! Przerażającą sytuację. Spadające Belle ze schodów. Huk. Bella. Leży. Zakrwawiona. Na. Jebanej. Ziemi. O    K U R W A. Nagle moje oczy zarejestrowały coś jeszcze, a mianowicie wszystkie sztuczne laski zbiegające po schodach i kopiące nieprzytomną Belle. A więc to one! Ja je kurwa mać zabiję! Jak tu stoję!
- Kurwa! Spierdalajcie i to migiem! – huknąłem głośno. Dziewczyny oniemiałe spojrzały na mnie. Pierwsza otrzęsła się Renesmee :
- Ohh Edieeee – powiedziała przedłużając literkę ‘e’. Wyszło jej to beznadziejnie. – Przecież ta dziewczyna jest tu zbyteczna. I już. Koniec dziwek … - nie dokończyła bo podszedłem do niej tak szybko, że jej maleńki mózg nawet tego nie zarejestrował, i chwyciłem jej wypryskane utrwalaczem do włosów kudły i wysyczałem :
- Bella nie jest żadną dziwką. Wy nimi jesteście. Ostatni raz widzę was w moim i Bells domu i kurwa was żegnam – powiedziałem i rzuciłem ją o ścianę – i to dosłownie. Dziewczyna się z niej zsunęła. Odwróciłem się ku innym dziewczynom ale one już były przy wyjściu. Dorwę te szmaty w szkole – pomyślałem.
            Teraz swój wzrok zwróciłem na Belle. Leżała na ziemi cała zakrwawiona a jej ciało było wykrzywione pod dziwnym kątem. Upadłem na kolana obok niej i sprawdziłem puls. Był! Jak najdelikatniej potrafiłem wziąłem ją na ręce. Usłyszałem cichy jęk – nawet najmniejszy dotyk sprawiał jej ból. Zabije te suki!
Wyszliśmy. Widziałem te wszystkie ciekawskie spojrzenia na nią. I te przerażone – naszych przyjaciół. Przywołałem wzrokiem Emmetta i wskazałem na moje volvo. Chłopak załapał. Otworzył mi tylnie drzwi i je przytrzymywał. Zauważyłem, że muzyka ucichła. Wsiadłem powoli z wciąż nieprzytomną brunetką do auta. Chłopak zasiadł za kierownicą. Tak bardzo się o nią bałem. A co jeśli nie zdążymy ? A co jeśli…
- Co się stało – zapytał Emmett jednocześnie przerywając moje rozmyślania.
- Nie wiem. Wszedłem do domu i zauważyłem, że Bells turla się ze schodów. Potem zbiegły te skurwysyńskie kurwy i zaczęły ją kopać.- Powiedziałem na jednym wydechu. Emmett głośno wciągnął powietrze do płuc. Jak przez mgłę widziałem jak wyciąga telefon i do kogoś dzwoni. Rosalie, bo jej imię wymówił gdy tylko podniosła słuchawkę tak jak wcześniej on nie mogła uwierzyć – tak, słyszałem to ponieważ Em ustawił na głośnomówiący. Ale te wszystkie sprawy zsunęły się jakoś na drugi plan. Teraz najważniejsza była Bella i to, aby przeżyła.
- Jesteśmy – rzucił ‘kierowca’ stając pod dużym budynkiem. Na samym środku wisiał szyld z napisem „ Hospital In Miami”.
            Wyszliśmy z auta szybko i zręcznie.
Szybko, aby zdążyć na czas
Zręcznie, aby stan Bells się nie pogorszył.
            Bella… Tak bardzo się o nią bałem ! A co jeśli… nie ! Nie mogę teraz tak myśleć.
            Wbiegliśmy do szpitala. Ja umazany krwią Belli z nią samą na rękach, Emmett tuż obok mnie. Po chwili znalazł się koło nas jakiś lekarz z noszami, na które położyłem Belle. Szybko ruszył. Biegliśmy za nim. Wbiegliśmy do korytarza, gdzie na górze był szyld z nazwą OIOM**. Momentalnie lekarz skręcił na salę i bezczelnie zamknął mi drzwi przed nosem. Zrozumiałem, że mam poczekać.
            Więc czekałem… Długo. Dlaczego to stało się akurat jej ? Dlaczego ?
            Nagle koło mnie pojawiło się dwóch lekarzy w białych fartuchach i takich zielonkawych nakładkach na usta czy coś.
- Co się dzieje ? – zapytałem zszokowany.
- Kim pan jest ? – zapytał podejrzliwie jeden.
- Świadkiem wypadku oraz jej przyjacielem.
- A więc panna Isabella ma uszkodzony mocno kręgosłup. Potrzebna jest natychmiastowa operacja. – odpowiedział drugi, ten mniej podejrzliwy [xd]
- Dobrze, a ile ta operacja będzie trwać ? 
- Około 4-5 godzin, więc spokojnie może pan pojechać do domu i … się przebrać – stwierdził lekarz patrząc na moje poplamione krwią ubranie. – a teraz przepraszamy, ale operacja nas czeka.
- Dobrze – powtórzyłem.
            Szybkim tępym wydostałem się ze szpitala i jeszcze szybciej wsiadłem do samochodu, w którym czekał już Emmett.
- I co jest ? – spytał odpalając auto.
- Operacja. Uszkodzenie kręgosłupa – mówiłem wypranym z emocji głosem wpatrując się tępo w przednią szybę. Pewnie wyglądałem jak jakiś zombie… - Proszę cię, jedźmy do domu.
- Spoko Stary – powiedział drżącym głosem. On też bał się o Bellę, ale w na pewno w mniejszym stopniu niż ja… 

* dop.aut. - dopisek autorki [jakby ktoś nie wiedział]  

** „ Te 2-3 minuty w jego ramionach to jak 120-180* sekund w niebie „ – Chodziło mi o to, że  2 -3 minuty to 120-180 sekund – to dla tych, którzy nie zajarzyli :D 

 ***OIOM – Oddział Intensywnej Opieki Medycznej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz