Bella :
Obudziłam
się już koło domu Cullenów, a teraz także mojego. Dręczyły mnie wyrzuty
sumienia względem Edwarda. A co jeśli on ma dziewczynę? To właśnie w tamtym
momencie ją zdradził! Ale ze mnie wredna suka! Ale z drugiej strony nie
protestował, i jeszcze oddawał pocałunek! Nie wiem, będziemy musieli sobie to
wytłumaczyć… Ale to potem!
- Zbierajcie tyłki z auta! Idziemy grać w butelkę! –
Wykrzyknęła z entuzjazmem Alice i pobiegła do domu, aż się za nią kurzyło. Jazz
westchnął i poszedł za nią.
My
tymczasem powoli wyszliśmy z auta, wzięliśmy kilka pudełek pizz i alkohol, a
następnie poszliśmy do domu, a dokładnie do mojego pokoju. Sama nie wiem czemu,
ale co tam!
Po 10
minutach wszyscy siedzieliśmy w kółku z piwem w ręce. Po mojej prawej siedział
Edward, a po lewej- Rose. Naprzeciwko mnie za to była Al, Emm i Jazz.
- No to zaczynamy. Bella kręci bo jest tu nowa. – powiedział
podniecony Emm.
- Ej, ale wam chodzi normalnie o prawdę i wyzwanie, no nie ?
– zapytałam lekko spanikowana. Przecież nie będę całować czyjegoś chłopaka. No
chyba, że Ed’a.
- No ba! A co myślałaś, że będziemy się całować? – zapytała
chichocząca Rose.
- Nie, jasne, że nie- skłamałam. – Okej, zaczynamy
–powiedziałam prędzej do siebie niż do reszty. Wzięłam i zakręciłam butelką.
Wypadło na… Emm’a. Na moją twarz wstąpił złośliwy uśmieszek.
- A więc Emm… Prawda czy wyzwanie.
- Ouu Bejbe*, pyt…wyzw…pyt…wyzw…pytanie! - powiedział wreszcie po zastanowieniu
- Zaliczyłeś trójkącik? – zapytałam.
- No … no … no tak – wybąkał cichutko Emm, niczym
pięcioletnie dziecko, które tłumaczy się przed matką o zbicie ulubionego
wazonu. Chciało mi się śmiać z jego miny, ale się powstrzymałam. Wszyscy
chichotali, Nawet Rose! – Dobra, dość naśmiewania się ze mnie! Tera ja! – powiedział
głośno zażenowany Misiek. Zakręcił butelką i wypadło na … Edwarda.
- Ed! Ile zaliczyłeś w tym tygodniu lasek? – zapytał.
Udawałam, że jest to mi obojętne, ale w
środku bardzo czekałam na odpowiedź.
- Yyy … no cztery – powiedział niepewnie miedzianowłosy
zerkając na mnie. Przypominam, że dziś jest PIĄTEK! Czyli wykorzystuje
dziewczyny, czy po prostu szuka tej jedynej? Sama nie wiem. Trochę smutno mi
się zrobiło z tego powodu, bo nie będziemy mogli być razem… no chyba, że na
jedną noc i w łóżku… Boże… Swan, o czym
ty myślisz?! Nigdy nie będziesz z takim cudownym facetem w związku! –
zbeształam się w myślach. Nagle coś sobie przypomniałam.
- Hej! A mogę wiedzieć ile wy macie lat? – zapytałam
przerywając grę.
- Hmm… - zaczęła Alice. – Ja mam 18 lat i mieszkam razem z
Jazz’em niedaleko, on jest rok starszy – ma 19 lat. Rose i Emm mają po 19 lat i
także mieszkają niedaleko. No, a Ed jest w twoim wieku. W czerwcu skończył 17
lat. – dokończyła.
- Ale myślałam, że wszyscy mieszkacie tutaj – powiedziałam
pewna.
- Mieszkaliśmy, ale się wyprowadziliśmy – odpowiedziała tym
razem Rose. - Nie chcieliśmy siedzieć
Carlislowi i Esme na głowie, a poza tym mamy całkiem blisko mieszkania. Ale i
tak tu spędzamy większość czasu. Mamy tu nawet własne pokoje – zakończyła
wyszczerzona blondynka.
- Aha – taa Bello, bardzo inteligentna odpowiedź
Graliśmy
tak jeszcze ze dwie godziny. Ku mojemu zdziwieniu nikt nie zapytał mnie o
chłopaka. Każdy wypił po dwa piwa i zjadł po kilka kawałków pizzy. Potem
oglądaliśmy film dopóki dwie zakochane pary poszły do swoich mieszkań, a Ed do
swojego pokoju. Ja przebrałam się w swoją piżamkę, którą była koszula nocna na
cienkich ramiączkach, a dekolt był wykończony czerwoną falbanką. Dodatkowo była
odcinana pod biustem czerwoną tasiemką. Tak ubrana poszłam spać. A śnił mi się
zielonooki przystojniak…
Następnego dnia wstałam wcześnie,
było przed szóstą. Obudziło mnie promienie słoneczne, które wpadały przez drzwi
mojego wielkiego balkonu. Postanowiłam, że przygotuję dziś wszystkim śniadanie.
Wstałam i poszłam do ubikacji. Bardzo korciło mnie, aby zobaczyć co jest po
drugiej stronie drzwi, ale gdy wyobraziłam sobie, że to pokój Carlisla i Esme
to od razu odpuściłam. Zdjęłam z siebie moją koszulę nocną i weszłam pod
prysznic. Ciepła woda trochę mnie orzeźwiła. Gdy wyszłam założyłam czystą białą
bieliznę. Ogółem dziś postawiłam na prostotę. Założyłam czarną bokserkę do
której dodałam jeszcze kremową spódniczkę z koronkowymi falbankami. Zamiast
szpilek i obcasów założyłam na płaskiej podeszwie czarne rzymianki. Zero
makijażu. Zero biżuterii. 100% naturalność. Włosy spięłam w luźniejszego
warkocza. Wszystko komponowało się świetnie. Wyszłam z łazienki z uśmiechem na
ustach. Dotarłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Postawiłam na
naleśniki z czekoladą. Moja specjalność. Po dwudziestu minutach pichcenia
zauważyłam, że moja nowa rodzina zaczęła się zbierać w kuchni. Najpierw wszedł
Carlisle, a tuż za nim, krok w krok Esme i Edward. Na widok tego ostatniego
serce zabiło mi szybciej.
- Mmm… Jak ślicznie pachnie… -rozmarzyła się Esme. – Nie
musiałaś… - powiedziała z czułością w oczach.
- Ależ to żaden problem, wręcz przeciwnie- sama przyjemność.
A teraz siadać i wcinać!- zakomunikowałam
zebranym jak w wojsku. Oni przystawili sobie kant dłoni do czoła i jak w wojsku
oderwali ją od twarzy i krzyknęli:
- Tak jest, ser ! – zaczęliśmy się wszyscy śmiać. Po
uspokojeniu zasiedliliśmy do posiłku i jedliśmy. Całkiem dobrze mi poszło
śniadanie.
I tak
minęło nam niecałe dwa tygodnie. Lepiej poznałam się z Rose, All, Emm’em,
Jazz’em no i oczywiście Edwardem. Esme i Carlisle zastępują mi rodziców,
których tak naprawdę nigdy nie miałam. W między czasie zakupiłam samochód –
wiśniowy Lexus Cabrio. Poza tym z Edwardem jeszcze nie rozmawiałam na temat
naszego pocałunku. Widocznie obydwaj nie mamy odwagi. Na dodatek dowiedziałam
się, że tajemnicze drzwi w łazience należą do… zielonookiego! Mamy wspólną
ubikację, a także balkon. Ja się tam nie sprzeczałam… Mnie tam to bardzo
odpowiadało… Nadszedł pierwszy września…
*Ouu Bejbe – moje ulubione powiedzonko ostatnio. Prawie do
każdego tak mówię. Wiem, że powinno pisać „Baby”, ale ja chciałam bejbe i
będzie tak! xDD .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz